We wtorek 15 września przed Sądem Rejonowym w Szczytnie rozpoczął się proces o eksmisję, który rodzinom Głowackich i Moskalików wytoczyła Agnes Trawny, właścicielka nieruchomości w Nartach. To dalszy ciąg jej zabiegów o odzyskanie rodzinnego domu, działki i lasu. Prawo do nich przywrócił jej Sąd Najwyższy w grudniu 2005 roku.
NIE CHCE JUŻ CZEKAĆ
Zabierający głos jako pierwszy Andrzej Jemielita, pełnomocnik powódki, domagał się od obu rodzin opuszczenia i wydania zajmowanych przez nie pomieszczeń. Przypomniał, że po wyroku Sądu Najwyższego, Trawny dała im 3 lata na poszukiwanie nowych mieszkań. Do tej pory jednak ani Głowaccy, ani Moskalikowie nie opuścili zajmowanych pomieszczeń.
- Niestety dłużej już powódka nie może czekać – mówił mecenas.
Z kolei adwokat Głowackich i Moskalików Jerzy Erlik wnioskował o oddalenie powództwa.
- Żądanie powódki jest rażąco sprzeczne z zasadami współżycia społecznego – mówił. Przypomniał, że wyjechała ona w 1977 r. do Niemiec, zrzekając się obywatelstwa polskiego. W ostatnich latach pobytu w Polsce zupełnie zaniedbała zajmowaną nieruchomości i gdyby nie działania Głowackich i Moskalików, którzy ponieśli duże nakłady na remont domu, uległby on całkowitej dewastacji.
ŻAL DO NADLEŚNICTWA
Władysław Głowacki, senior rodziny, całą winą za powstałą sytuację obarczył Nadleśnictwo Szczytno, które przejęło lokal po Trawnej i wprowadziło do niego obie rodziny. Głowacki, który przepracował w nadleśnictwie 40 lat, twierdził, że nie uzyskał od niego żadnej pomocy, a do tego został jeszcze przez byłego nadleśniczego Gałązkę wprowadzony w błąd. W 2003 roku, gdy Trawny zapowiadała już, że będzie rościć sobie prawo do byłej nieruchomości, nadleśniczy uspokajał go, żeby się nie przejmował i remontował dom, na co zaciągnął kredyt.
Głowacki mówił też o swoich wrażeniach z oglądu lokali zamiennych, które obu rodzinom zaproponowali wójt, wojewoda i nadleśnictwo. Większość z nich jest położona w znacznej odległości od Nart, a do tego ich stan pozostawia wiele do życzenia. – To głównie baraki – podsumował krótko.
KTO NAM POMOŻE?
Jego żona Władysława Głowacka swój żal kierowała natomiast do polityków - byłego i obecnego premiera. Do tego pierwszego o to, że nie spełnił składanych osobiście w Nartach obietnic, do drugiego za całkowity brak zainteresowania ich losem.
- Jestem zdruzgotana tym, jak nasze państwo traktuje swoich obywateli. Do kogo mamy się teraz zwrócić o pomoc, czy do rządu niemieckiego? - pytała sąd ze łzami w oczach.
Jej sąsiad Zbigniew Moskalik zwracał uwagę na to, że obie rodziny wciąż płacą czynsz Trawnej. Dlatego na niej powinien spocząć obowiązek zapewnienia im lokali zamiennych.
KOMPROMIS BYŁ BLISKI
Reprezentujący gminę Jedwabno Włodzimierz Budny ma z kolei pretensje do mecenasa Jemielity. Podczas rozprawy wspominał, jak to w niedawnej rozmowie z Trawny uzgodnił już z nią, że gmina wykupi od niej nieruchomość zajmowaną przez Moskalików i Głowackich, dzięki czemu mogliby oni tam pozostać. Po paru godzinach otrzymał jednak telefon od mecenasa, że transakcja może dojść do skutku tylko wtedy, gdy od Trawny zostanie kupiony także będący w jej posiadaniu las. To, jak tłumaczył Budny, okazało się niemożliwe. Gminy nie stać na taki wydatek, a potencjalny zainteresowany, czyli Lasy Państwowe nie wykazały w tej sprawie żadnego zainteresowania.
Rozprawę przerwano do 20 października. Wtedy to zeznawać będzie m.in. główna zainteresowana, czyli Agnes Trawny.
Andrzej Olszewski/fot. M.J.Plitt