Dwie gminy, w których konieczna okazała się wyborcza dogrywka, mają już swoich wójtów. W Dźwierzutach po czteroletniej przerwie wraca Czesław Wierzuk. Z kolei mieszkańcy gminy Jedwabno postawili na zmianę i wybrali Krzysztofa Otulakowskiego, który wyraźnie pokonał długoletniego włodarza, Włodzimierza Budnego.
LEŚNIK WÓJTEM
W niedzielę 5 grudnia w powiecie zapadły ostatnie wyborcze decyzje dotyczące wójtów gmin Jedwabno i Dźwierzuty. Według obserwatorów lokalnej sceny, największa zmiana czeka ten pierwszy samorząd. Tu w II turze wygrał Krzysztof Otulakowski, zdecydowanie pokonując dotychczasowego włodarza, Włodzimierza Budnego. Pracownik Nadleśnictwa Jedwabno otrzymał 898 głosów (60,07%). Jego rywala poparło 597 mieszkańców (39,93%). Frekwencja wyniosła 51,91%. Zwycięzca swój sukces upatruje w szczerości wobec wyborców oraz tym, że zaproponował im normalność, której w ostatnich latach w gminie bardzo brakowało.
- Widocznie na to Jedwabno czekało - podsumowuje Krzysztof Otulakowski. Wójt – elekt zapowiada, że urząd pod jego rządami będzie funkcjonował na zasadzie jawności, transparentnie. Wśród zadań na najbliższy czas wymienia dokończenie inwestycji zapoczątkowanych przez Budnego – budowy „orlika” oraz hali sportowej, a także zagospodarowanie byłej szkoły w Burdągu tak, by po dokonanej po pożarze sprzed czterech lat modernizacji wreszcie służyła ona mieszkańcom. O urzędzie gminy za rządów poprzedniego wójta nie mówiło się najlepiej – wielu petentów narzekało, że panują tu obyczaje rodem z minionej epoki, a załatwienie nawet prostej sprawy przypomina drogę przez mękę. Czy wobec tego nowy wójt planuje jakieś zmiany personalne?
- Wierzę, że w ludziach przeważa dobro, a ci urzędnicy nie są wcale gorsi czy mniej kompetentni od innych. Trzeba tylko umieć wydobyć z nich ich umiejętności. Wszystko zależy od zarządzania – przekonuje wójt – elekt, zapowiadając, że rewolucji personalnych na razie nie planuje.
- Po objęciu urzędu przypatrzę się jednak pracy urzędu i wyciągnę wnioski – mówi.
Pokonany w wyborczej batalii Włodzimierz Budny dzień po II turze nie krył ogromnego zawodu. - Nie wiem, co zadecydowało o moim wyniku. Teraz marzę, by odpocząć, a potem zobaczymy – mówi. Zapewnia, że w tej sytuacji nie ma zamiaru angażować się w lokalną politykę. Zastanawia się też, czy złożyć gratulacje swojemu następcy.
- Powinienem to zrobić, ale po tylu brudach na mnie wylanych byłoby trochę głupio – mówi. Zapowiada, że nie ma zamiaru brać przykładu z Czesława Wierzuka, który wrócił na najwyższy urząd w gminie. - Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody – ucina nasze spekulacje Budny.
KONIEC ERY KOMUNIZMU
Rywale Otulakowskiego z pierwszej tury, Bożena Harbaszewska i Szczepan Worobiej na razie są ostrożni w ocenach nowego wójta. Była dyrektor ZS w Jedwabnie nie żałuje, że nie nakłaniała swoich wyborców do oddania głosów na przyszłego zwycięzcę.
- Dzięki temu wybór był naprawdę demokratyczny. Poza tym potwierdziło się, że mieszkańcy chcieli zmiany – mówi. Ma też dla nowego wójta dobrą radę: - Żeby słuchał ludzi i podejmował decyzje z rozwagą – mówi Bożena Harbaszewska. Z kolei Worobiej, który w trakcie kampanii również oficjalnie nie poparł Otulakowskiego, zaprzecza pojawiającym się pogłoskom, że sam skrycie sprzyjał Budnemu.
- Cieszę się, że 6 grudnia skończyła się w Jedwabnie era komunizmu – mówi, nawiązując do słynnych słów wypowiedzianych przez aktorkę Joannę Szczepkowską po wyborach w 1989 roku. Zdradza nam także, że ks. proboszcz Józef Misiak oddał głos na Otulakowskiego.
- Liczę, że wójt – elekt swoją energią i młodością wniesie do gminy nową jakość – mówi Worobiej.
NIEZBADANE WYROKI LUDU
O ile w Jedwabnie mieszkańcy postawili na nowe, o tyle w Dźwierzutach, po czteroletniej przerwie najwyraźniej zatęsknili za poprzednim długoletnim wójtem. Tu Czesław Wierzuk pokonał Leszka Deca, uzyskując 1591 głosów (56,56%). Szef gospodarstwa pomocniczego i były radny otrzymał 1222 głosy (43,44%). Frekwencja wyniosła 52,51%. Wierzuk przyjmuje werdykt wyborców z satysfakcją.
- Zwycięstwo zawdzięczam pozytywnie przeprowadzonej, skutecznej kampanii – mówi. Dodaje, że jako kandydat niebędący wójtem miał utrudnione zadanie.
- Trzeba było kampanię przeprowadzić tak, by ludzie uwierzyli, że zamierzenia zawarte w moim programie są realne – tłumaczy. Zdaniem Wierzuka, na sukces zapracował cały jego sztab wyborczy, w tym wchodzący w jego skład sołtysi i radni. Do najważniejszych zadań czekających gminę pod swoimi rządami zalicza pozyskiwanie środków unijnych w ramach RPO oraz realizację programu wyborczego.
- Ludzie oczekują konkretnych działań zmierzających do poprawy sytuacji w ich miejscowościach – mówi Czesław Wierzuk.
Jak decyzję mieszkańców przyjmuje poprzedni wójt a zarazem szef kampanii wyborczej Leszka Deca, Tadeusz Frączek?
- Nasz wynik uważam za dobry, choć nie bardzo dobry, bo jednak przegraliśmy. Mimo to nie ma się czego wstydzić, bo nasz kandydat wszedł do finału – mówi. Nie ma też wątpliwości, że minione cztery lata przyniosły gminie dużo dobrego.
- Liczyłem na kontynuację dzieła rozpoczętego w poprzedniej kadencji, ale niezbadane są wyroki ludu – mówi Frączek. Jego zdaniem na przegraną Deca wpłynęła specyfika środowiska wiejskiego.
- Lud przyzwyczaja się do pewnych twarzy. Jak się komuś kiedyś jakiś drobiazg załatwi, to będzie pamiętał do końca życia. Brakuje wyostrzonego krytycyzmu – uważa były wójt. Sceptycznie pochodzi też do opinii, że przez ostatnie cztery lata Czesław Wierzuk przeszedł pozytywną przemianę.
- Osobowość pozostaje osobowością, niełatwo ją zamienić. Jednak jeśli okaże się bardziej samokrytyczny, wyciągnie lekcję z ostatnich czterech i uszanuje otoczenie, to kto wie – zastanawia się Frączek i zapewnia, że ani on, ani ludzie z jego otoczenia nie będą przeszkadzać wójtowi w realizacji zamierzeń służących dobru gminy.
Ewa Kułakowska/fot. G. Siemienuk, archiwum