Zanim na dobre zacznie się wielkie odliczanie do egzaminu dojrzałości, młodzież ma niepowtarzalną okazję do zabawy i zapomnienia o tym, co czeka ją w najbliższych miesiącach. Wraz z końcem stycznia zaczyna się studniówkowe szaleństwo. Dzisiejsze imprezy zdecydowanie różnią się jednak od tych sprzed lat.
STUDNIÓWKOWY ZAWRÓT GŁOWY
Studniówka to pierwszy i dla wielu najważniejszy bal w życiu. W Szczytnie swoją imprezę mieli już uczniowie Zespołu Szkół nr 1 (20 stycznia) oraz część maturzystów z Zespołu Szkół nr 2 (27 stycznia). W przypadku tych drugich studniówka została podzielona na dwie tury. Balowe szaleństwa mają już za sobą uczniowie tamtejszych techników, natomiast licealiści z ZS nr 2 będą się bawić w najbliższą sobotę. Jako ostatni w przedmaturalne tany ruszą maturzyści z Zespołu Szkół nr 3. W tym roku miejscem zabaw jest sala balowa "Krystyny" w Korpelach. Zanim jednak na sali rozlegną się pierwsze dźwięki poloneza, młodych ludzi czekają długie przygotowania, a rodziców niemałe wydatki. Dotyczy to szczególnie dziewcząt. Z chłopcami sprawa jest dużo prostsza.
- Wystarczy kupić garnitur, który potem przydaje się na maturę i problem z głowy - mówi dyrektor Zespołu Szkół nr 2 Danuta Maroszek, prywatnie mama trzech synów, którzy studniówki mają już za sobą.
W przypadku dziewczyn wydatki są o wiele większe. Trzeba zapłacić za fryzjera (60 zł), sukienkę (200-250 zł), makijaż (ok. 50 zł), karnet do solarium (30 zł), tipsy (60 zł), buty (150-200 zł). Do tego dochodzi jeszcze opłata za lokal. Uczniowie ZS nr 2 idący na studniówkę z osobą towarzyszącą musieli wyłożyć 230 zł. Wybór odpowiedniej kreacji przyprawiał większość dziewczyn o ból głowy.
- Samo poszukiwanie sukienki trwało w moim przypadku dwa miesiące. Choć wiele mi się podobało, to jednak musiałam mieć na uwadze ograniczenia finansowe - przyznaje Ewa Jeznach z ZS nr 1.
Innym maturzystkom z pomocą przyszli najbliżsi.
- Mnie oraz koleżance z klasy sukienkę uszyła moja mama - mówi z kolei Ania Turek z ZS nr 2.
Studniówkowe kreacje są w zasadzie dowolne, choć jak zawsze o wyborze tej najwłaściwszej decyduje moda.
- Teraz na topie są raczej sukienki zwiewne, bez obowiązujących jeszcze do niedawna gorsetów. Do tego bardzo dużo dziewczyn wybiera srebrne dodatki - zdradza Ania.
LOKI ZAWSZE MODNE
Pełne ręce roboty przed studniówkami mają fryzjerzy. W sobotnie przedpołudnie 27 stycznia w zakładzie Zdzisława Haina na ul. 1 Maja poza maturzystkami nie było innych klientek. "Zrobienie się na bóstwo" wymaga od dziewcząt nie lada cierpliwości. Wykonanie studniówkowej fryzury trwa bowiem około dwóch godzin. Jakie trendy obowiązują w tym roku?
- Modne są loki. Zresztą zawsze pasują do wieczorowej kreacji. Poza tym są bardzo kobiece - mówi fryzjerka Ewa Bejnarowicz. Dodaje, że w tym roku zdecydowanie nie wypada iść na studniówkę w koku. Mody jednak szybko się zmieniają.
- Jeszcze przed rokiem królowały fryzury proste - mówi druga fryzjerka, Ula Zielska.
WCZORAJ I DZIŚ
Dzisiejsze studniówki w niczym nie przypominają tych sprzed lat. Zmieniło się niemal wszystko. Nauczyciele żartują, że z dawnej tradycji oprócz obowiązkowego poloneza nie pozostało już nic.
- Moja studniówka odbywała się w szkole. Nikomu nie przyszło do głowy, by organizować ją gdzie indziej - opowiada Danuta Maroszek. Jej pierwszy poważny bal odbył się 26 lat temu w szczycieńskim ogólniaku. Obowiązywał wtedy czarno-biały strój, nie było mowy o żadnych śmiałych kreacjach, odsłaniających plecy lub dekolty. Nad całością imprezy czuwali rodzice.
- Przygotowywali posiłki, robili zakupy, dbali o bezpieczeństwo, sprzątali po zabawie. Byli znacznie bardziej zaangażowani niż ma to miejsce dzisiaj - mówi Danuta Maroszek.
Dawniej maturzyści bawili się tylko w gronie swoich kolegów z klasy, rodziców i nauczycieli. Nie mogli przyprowadzać na bal osób towarzyszących. Obowiązywał również całkowity zakaz spożywania alkoholu. Zupełnie inny charakter miał natomiast bal maturalny, który odbywał się już po egzaminie dojrzałości.
- Wtedy można było już przyjść z osobą towarzyszącą, no i nie mieliśmy ograniczeń dotyczących strojów. Pamiętam też, że na balu nie zabrakło symbolicznej lampki wina - opowiada dyrektor ZS nr 2.
PŁACZĄ, A PŁACĄ
Zdaniem Danuty Maroszek dziś wygoda wzięła górę nad tradycją. O tym, że studniówka odbywa się już od kilku lat poza szkołą decydują głównie względy organizacyjne.
- Sami uczniowie też tego chcieli, choć do końca nie wiem dlaczego. Dawniej przygotowaniami do balu żyła cała społeczność szkolna. Dziś już nie czuje się tamtego klimatu - przyznaje Danuta Maroszek.
Nie kryje też swojego sceptycyzmu wobec komercjalizacji całej imprezy. Według niej drogie kreacje i ostre makijaże nie do końca pasują do charakteru studniówki.
- W przypadku dziewczyn często jest to spora przesada. Gołe plecy, głębokie dekolty - to wszystko nie służy zachowaniu powagi uroczystości. Wiele maturzystek za sprawą ostrych makijaży po prostu się postarza - uważa dyrektor.
Według niej studniówkowa rewia mody jest napędzana przez niezdrową rywalizację.
- Nikt nie chce być gorszy. Tymczasem rodzice płaczą, a płacą - podsumowuje Danuta Maroszek.
Podobnego zdania jest wicedyrektor Zespołu Szkół nr 1 Dorota Sadowska.
- Dzisiejsze studniówki nie mają już nic wspólnego z tymi sprzed lat. Górę nad wszystkim bierze komercja - mówi.
Także i ona jest absolwentką szczycieńskiego LO. Z perspektywy czasu swój bal studniówkowy wspomina z sentymentem, choć początkowo żałowała, że nie mogła zaprosić na niego osoby towarzyszącej.
- Teraz myślę, że dobrze się stało. Studniówka to w końcu impreza typowo szkolna. Cieszę się, że nie podlegała wówczas komercjalizacji - mówi Dorota Sadowska.
Zarówno ją, jak i innych pedagogów z ZS nr 1 także drażni iście bizantyjski przepych dzisiejszych zabaw. Dlatego zamierzają powrócić do tradycji zapomnianych balów maturalnych, a studniówkom przywrócić ich dawny charakter.
- Chcemy, by miały skromniejszy wymiar i odbywały się w szkole. To jednak na razie tylko plany. Zobaczymy, co na to uczniowie i rodzice - zastrzega Dorota Sadowska.
BEZALKOHOLOWE TOASTY
Sporo problemów nastręcza organizatorom studniówek zapewnienie uczestnikom balu bezpieczeństwa. Obecnie nad spokojem szczycieńskich maturzystów czuwa ochrona. Obawy budzi też udział osób towarzyszących.
- Nie mamy wpływu na to, kto przyjdzie na imprezę. Często są to osoby zupełnie przypadkowe - mówi Dorota Sadowska.
Dlatego uczniowie podpisują specjalne oświadczenia, w których zobowiązują się do wzięcia na siebie odpowiedzialności za przyprowadzanych gości. Zdaniem pedagogów ta metoda zapewnienia bezpieczeństwa na ogół się sprawdza. W tym roku wiele komentarzy wywołała decyzja Ministerstwa Edukacji Narodowej, kategorycznie zakazująca spożywania na studniówkach alkoholu. Symboliczny toast można wprawdzie wznieść, ale tylko... szampanem bezalkoholowym. Stosowne wytyczne w tej sprawie dostali kuratorzy oświaty. W przypadku niezastosowania się do zakazu, dyrektorzy oraz nauczyciele powinni się liczyć z poważnymi konsekwencjami. Decyzja ministerstwa nie dziwi wicedyrektor ZS nr 1.
- Studniówki z założenia były imprezami bezalkoholowymi i tak powinno pozostać - mówi Dorota Sadowska.
Inne zdanie na ten temat mają uczniowie. Uważają, że całkowity zakaz to spora przesada.
- Myślę, że to głupi pomysł. Jedną lampką szampana nikt by się przecież nie upił. Co to za studniówka bez symbolicznego toastu - usłyszeliśmy od jednej z maturzystek.
Ewa Kułakowska
Swoją studniówkę wspomina burmistrz Szczytna Danuta Górska
- Jestem absolwentką szczycieńskiego LO. Moja studniowka odbywała się na terenie szkoły. Osoby z zewnątrz nie miały na nią wstępu. Obowiązywał nas tradycyjny czarno-biały strój. Bawiliśmy się w gronie uczniów i nauczycieli naszej szkoły. Jedzenie przygotowywali nam rodzice, nie zabrakło też symbolicznej lampki szampana. Zabawa była bardzo udana, do dziś mam zdjęcia z balu studniówkowego. Wspominam go bardzo sympatycznie.
2007.01.31