Ośrodek wczasowy w Kobyłosze, chętnie odwiedzany przez turystów i mieszkańców powiatu już od pięciu lat pozostaje zamknięty
na kłódkę. Jedynymi jego rezydentami są ochroniarze, strzegący opustoszałego obiektu. Ten, wskutek upływu lat, powoli obraca się
w ruinę.
Początki ośrodka wczasowego nad Saskiem Wielkim sięgają lat 70. Tu wypoczywali i szkolili się pedagodzy, stąd wzięła się jego potoczna nazwa - nauczycielski. Później dysponentem obiektu stał się Urząd Dzielnicy Warszawa Wola, a administrował nim nieżyjący już dziś Janusz Napiwodzki. Wówczas nadszedł czas prosperity. Wczasowisko stało się otwarte dla wszystkich, stanowiąc konkurencję dla plaż w Nartach i nad Wałpuszem, co pamiętają do dziś nasi Czytelnicy, niemogący pogodzić się z obecną sytuacją. Niestety, u schyłku 2006 r. administrator ciężko zachorował. Wtedy właściciele z Warszawy zamknęli ośrodek, zwalniając całą jego załogę. Od tego czasu obiekt pozostawiony sam sobie powoli niszczeje. Jak dowiadujemy się z nieoficjalnych źródeł, do użytku doprowadzono tylko dwa domki tylko w którym w okresie lata przebywają ochroniarze, jedyni rezydenci ośrodka. Udało nam się ustalić, że obecnym właścicielem, a właściwie dzierżawcą wieczystym obiektu jest Dom Kultury „Działdowska” w Warszawie, instytucja podległa burmistrzowi dzielnicy Wola w Warszawie. Sprawujący ten urząd Marek Andruk informował nas dwa lata temu, że w ośrodku przeprowadzono inwentaryzację i trwają poszukiwania zarządcy. Zapewniał nas, że w 2010 r. wczasowisko zostanie uruchomione i jak dawniej będzie dostępne dla wszystkich. Niestety, nic z tego nie wyszło. Rok temu rozpisano konkurs ofert na wydzierżawienie nieruchomości w Kobyłosze na cel: ośrodek wypoczynkowy. Cenę wywoławczą na całość o powierzchni ponad 5 ha z dwoma hotelami, 27 domkami letniskowymi i innymi trwałymi obiektami oszacowano na 14 676,36 zł brutto za miesiąc. Postępowanie zakończyło się wynikiem negatywnym z uwagi na brak chętnych.
Według Wandy Kwiatkowskiej, szefowej szczycieńskiego biura turystycznego „Mazur-Pol”, takiego wyniku należało się spodziewać. - Przy tak wysokiej dzierżawie nikt nie poprowadzi tego ośrodka - mówi z przekonaniem Wanda Kwiatkowska. - Trzeba przecież pamiętać, że w naszym klimacie sezon trwa w zasadzie tylko dwa miesiące, w pozostałych niewiele można zarobić.
Poza tym, jak zauważa, są już inne czasy. Żaden wczasowicz nie skusi się na pobyt w domku letniskowym o standardzie z lat osiemdziesiątych. Należałoby zatem je wszystkie nie tylko wyremontować, ale i odpowiednio doposażyć, czyli włożyć w ośrodek grube pieniądze. Wydaje się zatem, że ponowne otwarcie „nauczycielskiego” ośrodka w Kobyłosze staje się coraz mniej realne i raczej szybciej on zmarnieje na skutek upływu czasu, niż znajdzie się chętny do jego prowadzenia.
Marek Plitt