W gminie Dźwierzuty, oprócz planowanej w Julianowie potężnej, drugiej pod względem wielkości w Europie biogazowni, ma wkrótce powstać kolejna, w Rogalach. I choć jej moc będzie nieporównywalnie mniejsza, to i tak mieszkańcy boją się ewentualnych zagrożeń, jakie niesie za sobą inwestycja i zapowiadają, że podejmą działania zmierzające do udaremnienia budowy. Biogazownia o podobnej mocy jak ta w Rogalach ma powstać także w Świętajnie, a większa, o mocy 2 megawatów w Długim Borku.

Urodzaj na biogazownie

NOWA INWESTYCJA

Biogazownia o mocy 0,4 megawata ma powstać w Rogalach na terenie dużego gospodarstwa rolnego nastawionego na hodowlę trzody chlewnej. Jego właścicielem jest gospodarujący na 400 hektarach Stanisław Bruchwałd. Główny inwestor to firma Biopower z Warszawy, która podobne inwestycje zrealizowała już w Niemczech. Paliwem do produkcji energii ma być kiszonka kukurydziana (6 tys. ton rocznie), gnojowica (3 tys. t) i obornik (2 tys. t). Mają one pochodzić przede wszystkim z gospodarstwa Stanisława Bruchwałda oraz, w mniejszym stopniu, sąsiednich rolników. Wartość zadania to ok. 10 mln zł, z czego połowa zostanie dofinansowana ze źródeł zewnętrznych. Środki na wykonanie dokumentacji wyłożył wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wyprodukowana energia elektryczna będzie sprzedawana operatorowi sieci, a cieplna wykorzystana na ogrzanie fermentatorów. Starania o wybudowanie biogazowni w Rogalach podjęte zostały jesienią ubiegłego roku. W połowie września do Urzędu Gminy w Dźwierzutach wpłynął wniosek od inwestora o wydanie decyzji środowiskowej. W toku dalszego postępowania zarówno sanepid, jak i Regionalna Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie stwierdziły, że w przypadku biogazowni o tak niewielkiej mocy niepotrzebne jest przeprowadzanie oceny oddziaływania inwestycji na środowisko. Pod koniec listopada, w oparciu o te opinie, od tej oceny odstąpił również pełniący wówczas obowiązki wójta Marek Bojarski.

BEZPIECZNA TECHNOLOGIA

W ubiegłym tygodniu nowo wybrany wójt Czesław Wierzuk wydał decyzję lokalizacyjną dla biogazowni. Jak mówi, wykorzystana w niej zostanie najnowocześniejsza technologia nieszkodząca środowisku ani mieszkańcom.

- Obornik będzie przerabiany na bieżąco, a wszelkie gazy powodujące fetor mają być wychwytywane do biogazowni. Do tego żadne uciążliwości związane z transportem składników do produkcji energii nie wchodzą w grę, bo będą one praktycznie na miejscu – zapewnia wójt Wierzuk, dodając, że goszcząc w Niemczech widział podobne obiekty, i to zlokalizowane w samych miejscowościach oraz gospodarstwach rolnych.

- Nie ma tam żadnych przykrych zapachów – mówi. W podobnym tonie wypowiada się Stanisław Bruchwałd.

- Zarówno dwa zbiorniki fermentacyjne, jak i jeden na odpady, będą hermetycznie zamknięte – twierdzi.

PROTEST MIESZKAŃCÓW

Mieszkańcy Rogali oraz sąsiednich wsi – Grądów, Mojtyn i Grodzisk obawiają się jednak skutków sąsiedztwa biogazowni. Nie wierzą w to, że nie będzie ona emitować przykrych zapachów. Ich obawy spotęgowały jeszcze zapowiedzi budowy gigantycznej biogazowni w Julianowie oraz opisywany w ogólnopolskiej prasie przykład inwestycji w Liszkowie, gdzie panuje trudny do wytrzymania fetor. Dlatego na początku grudnia skierowali do władz gminy protest przeciwko powstaniu biogazowni w Rogalach, zbierając pod nim około 200 podpisów. Zwracają w nim uwagę również na to, że w okolicy znajduje się siedlisko żurawi i bobrów. Obawiamy się, że z chwilą uruchomienia tej biogazowni nie zostanie tu nic i my, ludzie starzy i schorowani, po ciężkich pracach w byłych PGR-ach, będziemy mieli zafundowany byle jaki prezent na starość - czytamy w piśmie mieszkańców. Jak do protestu ustosunkowuje się wójt?

- W związku z podpisami zorganizowano pod koniec ubiegłego roku jedno spotkanie w Dźwierzutach, a w zeszłym tygodniu drugie w Rogalach. Przyszło na nie jednak mało osób. Gdyby mieszkańcy chcieli naprawdę zaprotestować, byłoby ich więcej – uważa Czesław Wierzuk. Przyznaje, że ostateczne decyzje administracyjne jeszcze nie zapadły, więc nadal społeczność lokalna może zgłaszać swoje uwagi i zastrzeżenia.

JAK ONI NAS TRAKTUJĄ

Tymczasem mieszkańcy Rogali, z którymi się spotkaliśmy, postawą władz gminy oraz inwestora są rozczarowani. Jak mówią, pierwsze spotkanie w sprawie biogazowni zorganizowano dzień przed Wigilią, więc nie każdy zainteresowany mógł na nie dotrzeć.

- Na drugim prawie nikt się nie odzywał, bo członkowie rodzin pracują w tym gospodarstwie – mówi jedna z mieszkanek, pani Danuta. Mieszkańcy są pełni obaw, bo podczas zebrania w Dźwierzutach przedstawiciel inwestora nie był w stanie dać im gwarancji, że planowana we wsi inwestycja będzie w stu procentach bezpieczna.

- Pod naszymi oknami, nieutwardzoną drogą, która i tak jest byle jaka, mają jeździć kilka razy dziennie samochody z gnojowicą z Grądów. Jak my możemy się na coś takiego zgodzić? - pytają mieszkańcy. Ich zdaniem planowany obiekt powstanie zbyt blisko zabudowań i w pobliżu wodociągu, co w razie jakiejkolwiek awarii może doprowadzić do skażenia wód. Obawy rodzi także to, że inwestor nie wykluczył w przyszłości rozbudowy inwestycji. Mieszkańcy mają również żal o to, że nikt nie zaproponował im rekompensaty za ewentualne uciążliwości związane z funkcjonowaniem biogazowni.

- Nie chodzi nam wcale o pieniądze – zastrzegają, dodając, że w ramach rekompensaty w liczącej około 30 rodzin popegeerowskiej wsi mogłaby powstać świetlica, lub można by było poprawić fatalny stan dróg. Tymczasem nikt, podejmując decyzję o realizacji inwestycji, o nich nie pomyślał.

- Traktuje się nas jak najgorszy element – żalą się. Zapowiadają, że lada dzień zwrócą się o pomoc do ekologów, licząc na ich wsparcie w działaniach na rzecz zablokowania inwestycji. Ze zrozumieniem do obaw mieszkańców podchodzi radna gminna Anna Kotula. Z drugiej jednak strony dostrzega potrzebę budowy biogazowni.

- Wiadomo, że muszą one powstawać, bo takie są zalecenia unijne – mówi. Jej zdaniem należałoby pokazać mieszkańcom, jak funkcjonują tego typu obiekty. - Powinni pojechać do takiej biogazowani i na własne oczy zobaczyć jak działa – uważa radna.

COŚ W ZAMIAN

O opinię w sprawie biogazowni w Rogalach zapytaliśmy przedstawiciela jednego z lokalnych stowarzyszeń ekologicznych. Zdaniem naszego rozmówcy, konfliktu dałoby się uniknąć, poprzez znalezienie mądrego kompromisu ze społecznością lokalną, a tego w całym procesie decyzyjnym zabrakło.

- Można by było, w ramach rekompensaty, niewielkim kosztem oddać nadwyżkę ciepła produkowanego przez biogazownię mieszkańcom za darmo, lub przynajmniej taniej sprzedać - sugeruje ekolog. Zwraca uwagę, że planowana inwestycja powinna być przesunięta dalej od zabudowań. To, biorąc pod uwagę dużą powierzchnię, jaką dysponuje właściciel gospodarstwa w Rogalach, nie powinno być dla niego problemem. Czy jakiekolwiek porozumienie jest jeszcze możliwe? Stanisław Bruchwałd uważa, że obawy mieszkańców są na wyrost.

- W gminie Dźwierzuty burzą się na wszystko, a przecież jakaś działalność musi się tu rozwijać, żeby samorząd miał z inwestycji podatki na realizację inwestycji – mówi. Dodaje, że to on mieszka najbliżej planowanej biogazowni i ewentualne uciążliwości będzie odczuwać najbardziej.

- Przecież nie budowałbym sobie bomby – przekonuje.

W ŚWIĘTAJNIE I DŁUGIM BORKU

Jak się dowiedzieliśmy, inwestycja w Rogalach nie jest jedyną, jaka w najbliższym czasie ma powstać w powiecie. Biogazownię o takiej samej mocy 0,4 megawata firma Biopower zamierza wybudować także w Świętajnie. Stanie ona na terenie pomiędzy zjazdem do miejscowości z drogi krajowej (tzw. „krzyżówki”) a osiedlem „Rzemieślnik”. Wójt Janusz Pabich wydał na nią już warunki zabudowy. Druga o mocy znacznie już większej, bo około 2 megawatów powstanie w Długim Borku przy zakładzie Saria. Janusz Pabich przyznaje, że jest zwolennikiem budowy tego typu obiektów, bo przynoszą one zdecydowanie więcej korzyści niż strat.

- Gmina będzie miała z tego podatki, zarobią rolnicy na sprzedaży np. kiszonki, a dodatkowo powstanie kilka miejsc pracy – argumentuje wójt. Zapewnia, że planowane w Świętajnie inwestycje nie spotkały się z większymi protestami.

- Pewne uwagi były, ale płynęły bardziej z niewiedzy niż konkretnego zagrożenia – twierdzi. Według niego pojawiające się wśród niektórych obawy związane z funkcjonowaniem biogazowni, są przesadzone.

- Jeżeli mamy biogazownię rolniczą, do której przywozi się gnojowicę w szczelnych zbiornikach i kiszonkę, a całość jest kilka metrów od gospodarstwa, to, na litość boską, czego się boimy? - pyta wójt.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski