Część działek wchodzących w skład Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Juranda w Szczytnie jest w ostatnim czasie systematycznie podtapiana. Działkowicze, ludzie przeważnie w starszym wieku, dla których uprawa ziemi to jedna z niewielu dostępnych im radości, są załamani.
- Całą uprawę ogórków, marchwi i kartofli szlag trafił. Zebrane plony nadają się tylko do wyrzucenia - żali się Ireneusz Majkowski. Działkę ma tutaj od ponad 30 lat i jak dotąd wszystko było w porządku. Jednak to, co dzieje się obecnie przerasta ludzkie wyobrażenie. Mówi „Kurkowi”, że jego ogródek w ostatnim czasie był zalewany pięć razy. W sobotę i niedzielę (dwa tygodnie temu) woda sięgała mu po kolana i zalała nie tylko działkę, ale wdarła się do domku i foliaka. Sąsiad Benedykt Ptak boryka się z identycznymi problemami. Ogródki tych działkowiczów leżą tuż przy ul. Kochanowskiego, ale nie lepiej jest i na drugim końcu kompleksu, od strony nowej siedziby straży pożarnej. Tam z wodnym żywiołem zmaga się m. in. Mieczysław Nowicki. - Nie mam już sił walczyć ze skutkami ustawicznego podtapiania, bo co zrobię, to woda wszystko obraca wniwecz - skarży się „Kurkowi”, dodając, że jak tak dalej pójdzie to pozbędzie się działki, bo na co mu takie bagienko.
BURZÓWKA DO ROWU
Zdaniem poszkodowanych, temu wszystkiemu winne jest miasto. Stało się bowiem tak, że kilka lat temu cała sieć burzowa odprowadzająca wodę deszczową z osiedla domków jednorodzinnych posadowionych w kwartale ul. Robotnicza - Piastów została po prostu podłączona do otwartego rowu melioracyjnego, który biegnie przez opisywane wyżej działki. - Ostatnie lata były stosunkowo suche i nic szczególnego się nie działo, ale w tym roku jest tragedia - twierdzą jednogłośnie działkowicze. Mówią, że kiedy dni są bezdeszczowe woda ledwie sączy się po dnie rowu, ale wystarczy nawet krótka nawałnica, a rów zmienia się w rwący potok i wylewa na graniczące z nim uprawy. W dodatku całą tę sytuację pogarsza przepust poprowadzony pod ul. Kochanowskiego. Jest to stara konstrukcja, a rury mają zbyt małą średnicę i są zanieczyszczone, co mocno hamuje spływ wody. Działkowcy zwracali się o pomoc do spółki wodno-ściekowej „Sawica”, ale jak dotąd nie udało się im spotkać z ich szefem. Stefan Piskorski, prezes „Sawicy” twierdzi, że na umówione spotkanie przybył, ale nie zastał działkowiczów. Nie wdając się w szczegóły, po której stronie leży wina, dodajmy, że zdaniem Stefana Piskorskiego faktycznie wąskie gardło stanowi ów przepust pod ul. Kochanowskiego, Wyjaśnia także „Kurkowi”, że spółka wodno-ściekowa zajmuje się tylko konserwacją bieżącą rowów oraz innych urządzeń melioracyjnych, ale nie prowadzi inwestycji. To leży już w gestii Urzędu Miejskiego. - Miasto przeprowadziło akurat milionowe inwestycje, jeśli chodzi o kanalizację deszczową przy ulicach Sportowej, Polskiej oraz Wasińskiego i obecnie nie stać nas na kolejne - tłumaczy Krystna Lis z UM. Dodaje jednak, że potrzeby w tej kwestii są dobrze znane i dlatego przygotowano już kompletne opracowania i projekty dotyczące przebudowy i unowocześnienia miejskiej sieci deszczowej. Kiedy jednak ruszą inwestycje – nie wiadomo, gdyż akurat upływa kadencja obecnych władz.
Marek J. Plitt