Pełen niezapomnianych wrażeń wrócił z mistrzostw świata w karate kyokushin w kategorii open prezes SKKK Piotr Zembrzuski. Do Japonii pojechał jako sędzia i choć nie wyznaczono go do żadnego pojedynku jest szczęśliwy, że mógł spędzić kilka dni w kraju będącym kolebką karate.

W kolebce karate

W ósmych już mistrzostwach świata w kategorii open rozgrywanych co cztery lata wystąpiło 240 zawodników z 63 krajów, w tym pięcioosobowa reprezentacja Polski. Nasi zawodnicy rozczarowali, nie przechodząc trzeciej rundy. Szczególny zawód sprawił Tomasz Najduch, który był w ósemce rozstawionych zawodników. Odpadł w trzeciej rundzie ulegając lżejszemu, ale za to zwinniejszemu zawodnikowi gospodarzy.

Ton zawodom nadawali karatecy Rosji, Brazylii i Japonii.

- Te trzy szkoły mogły naprawdę imponować, brazylijska - finezją i polotem, rosyjska - siłą, a japońska - niesamowitą wytrzymałością - opowiada Piotr Zembrzuski, prezes Szczycieńskiego Klubu Kyokushin Karate. Wymienione reprezentacje wyraźnie dominowały nad resztą świata. Polacy muszą się jeszcze dużo uczyć, by znaleźć się w gronie najlepszych.

W poprzednich MŚ zwyciężył zawodnik z Brazylii i był to pierwszy przypadek w historii mistrzostw, że wygrał karateka z innego kraju niż Japonia. Nic dziwnego, że gospodarzom zależało bardzo, aby tytuł znów do nich wrócił.

W pojedynku finałowym reprezentant Japonii Hitoshi Kiyama pokonał Rosjanina Plechanowa. Wynik ten wzbudził sporo wątpliwości.

- Zdaniem wielu obserwatorów walka była remisowa - opowiada Piotr Zembrzuski. - W takiej sytuacji powinna być dogrywka. Sędziowie jednak przyznali zwycięstwo Japończykowi, a nie bez znaczenia było to, że wśród nich aż trzech było rodakami Kiyamy.

Piotrowi Zembrzuskiego nie było dane sędziować ani jednej walki, a mimo to wrócił z Japonii w znakomitym nastroju. Miał bowiem możliwość spędzenia kilku dni w kolebce karate kyokushin - klasztorze Mitsumine, w którym odbywają zgrupowania najlepsi zawodnicy świata.

- To niesamowite miejsce, o pobycie w którym marzy każdy karateka. Cieszę się, że spędziłem tam kilka dni odbywając treningi pod kierunkiem największych mistrzów posiadających 7 i 8 dan - zwierza się prezes SKKK.

(olan)

2003.11.26