Przed tygodniem mieliśmy tłusty czwartek, czyli dzień, w którym większość z nas musiała uszanować tradycję i skonsumować choć kilka pączków. Ale nie tylko pączków, bo sklepowy asortyment jest znacznie bogatszy (fot. 1) .

W poszukwianiu utraconego czasu (II)Oprócz klasycznie wyglądających pączków smażonych na świeżo lub przygotowywanych z ciasta głęboko mrożonego mieliśmy do wyboru małe pączki twarogowe, rozmaite donuty, gniazda czy chrusty. Możliwości konsumpcyjne społeczeństwa są ostatnio jakby większe, towaru szybko ubywało, ale wypieków i tak przygotowano nadmiar, tak że pączki w teoretycznie chudy już piątek pozostały w ilościach skądinąd hurtowych i przykładowo zestaw 12 sztuk można było kupić za niecałe 2,50 zł.

Tłusty czwartek to dla osób praktykujących przypomnienie o Popielcu (fot. 2) i okresie Wielkiego Postu, który właśnie się zaczął i potrwa do Wielkanocy. W naszych czasach łatwiej przychodzi pielęgnowanie tradycji opartych na konsumpcji (chociażby pączków). Jakoś trudniej jest z poszczeniem. A jak to kiedyś bywało? Wiedzy na ten temat dostarcza np. cytowana już przez nas książka naszej Czytelniczki, pani Doroty Sobieraj, zatytułowana „Odnaleźć czas utracony”. W lekturze nie brakuje informacji dotyczących chociażby przechodzenia z czasu karnawału w okres postny w latach przedwojennych. Zwyczaje pochodzą z terenów dzisiejszej Ukrainy – tam wychował się tata pani Doroty. Oto jeden z fragmentów:

(…) zabawą kończącą karnawał była „kłódka”. Po okresie rozpusty karnawałowej należało przygotować się do okresu postu i wszystkie „frykasy” każdy zamykał na przysłowiową kłódkę.

W rodzinnym domu taty dom był okresem wszelkiej wstrzemięźliwości. Mięso pojawialo się jedynie w niedzielę, w pozostałe dni tygodnia żywiono się potrawami przygotowanymi z suszonych grzybów i owoców (sosy, kisiele i kompoty), w piecu chlebowym pieczono kartofle w łupinach i spożywano je z olejem lnianym lub konopnym. Na oleju pieczono placki oraz talarki cebuli. Najlepszym przysmakiem w okresie postu były suszone piskorze (tę rzadko spotykaną obecnie rybkę widzimy na fot. 3 ). Po złowieniu rybę wkładano do soli, aby wytarła się ze szlamu, następnie patroszono, przyprawiano i wkładano do pieca chlebowego. Tak przygotowane piskorze mogły leżeć przez kilkanaście dni. Za czasów młodości prababci Wiktorii przez cały okres postu nie można było w ogóle spożywać produktów mięsnych. Tata do dzisiaj w okresie postu nie je mięsa w każdą środę, a w piątki pości przez cały rok.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.