"Mieszkańcy Warmii i Mazur nie mają szczęścia ani do parlamentarzystów, ani do rządzących tym regionem".
Rozmowa z Mieczysławem Aszkiełowiczem, posłem na Sejm RP z okręgu olsztyńskiego, z ramienia Samoobrony.
Rozmowa z Mieczysławem Aszkiełowiczem, posłem na Sejm RP z okręgu olsztyńskiego, z ramienia Samoobrony.
- Warmińsko-mazurskie należy do najsłabiej rozwijających się regionów w kraju. Zdaniem ekspertów jedną z przyczyn takiej sytuacji jest bierna postawa parlamentarzystów. Z mizernym skutkiem lobbują oni region, z którego zostali wybrani do sejmu i senatu.
- Jeżeli chodzi o mnie, to należę do jednych z najbardziej aktywnych posłów, o czym może chociażby świadczyć 60 wystąpień z mównicy sejmowej. Utrzymuję też bliski kontakt z wyborcami, w powiecie szczycieńskim byłem w ubr. dziewięciokrotnie. Generalnie jednak posłowie z Warmii i Mazur żyją swoim życiem w Warszawie, zupełnie nie martwiąc się problemami tego regionu. Jedyną ich troską jest to, czy zostaną wybrani na następną kadencję. Mieszkańcy nie mają szczęścia ani do nich, ani do rządzących w tym regionie.
- Co ma pan im do zarzucenia?
- Wpuszczają tu wielkie obce firmy, producentów trzody chlewnej. Tym sposobem mamy kilka nieszczęść na raz - zaśmiecanie i zasmradzanie środowiska, żywność wątpliwej jakości i potężne zagrożenie utraty pracy dla funkcjonujących tu drobnych producentów.
- Kontrowersje wzbudza też mnogość dużych marketów.
- To wielki skandal. Ich właściciele nie odprowadzają podatków dochodowych manipulując kosztami, a zatrudnieni w nich ludzie za 12 godzin dziennej pracy otrzymują miesięcznie 600 zł. To oczywista wina naszych władz, że dopuszczają do takich sytuacji. Wielkie sieci likwidują drobny handel i nic dziwnego, że bezrobocie na naszym terenie należy do największych w kraju.
- Ludziom podobają się markety, można tam kupić towar taniej.
- I dają się nabrać. Zrobiłem kiedyś eksperyment kupując te same produkty w swoim sklepie i dużym markecie. Porównując rachunki wyszło na to, że w małym sklepiku zakupy były tańsze. Ludzie nabierają się na tzw. promocje nie zdając sobie sprawy, że na pozostałych produktach ulg cenowych już nie ma.
- Skąd takie przyzwolenie dla dużych marketów?
- Ludzie trzymający władzę mają szerokie powiązania korupcyjne. To zjada nasze państwo. Żeby skutecznie zwalczyć ten problem połowa ludzi będących u władzy powinna być wyrzucona.
- Wszędzie jest źle?
- Oczywiście, że nie. Odwiedziłem właśnie szkołę niepubliczną w Trelkowie. Rozmawiałem z nauczycielami, rodzicami i mogę śmiało powiedzieć, że jestem pełen uznania dla tego, co robi w gminie Szczytno wójt Wojciechowski. To gospodarz z krwi i kości. Ten człowiek nie konsumuje budżetu tylko rozsądnie inwestuje i rozwija swoją gminę, a do tego ma doskonały kontakt z wyborcami. Mało jest takich liderów samorządowych, nie tylko w województwie.
- Jak silna jest Samoobrona w powiecie szczycieńskim?
- Mamy tu ok. 170 członków, ale wcale nie zależy nam na ściąganiu ludzi za wszelką cenę. Zależy nam głównie na jakości, choć nie ukrywamy też, że jak w przypadku każdej partii naszym celem jest przejęcie władzy.
- Do niedawna Samoobrona uczestniczyła w sprawowaniu władzy w naszym powiecie. Trwało to jednak krótko. Najpierw starosta ze stanowiska naczelnika oświaty odwołał kandydata Samoobrony na burmistrza Szczytna, a ostatnio na jego wniosek członka waszej partii odwołano ze składu zarządu powiatu. Chyba nie jest pan zadowolony z posunięć starosty.
- No cóż... Mogę tylko powiedzieć, że w mętnej wodzie dobrze ryby się łowi.
- Rozmawiał pan ze starostą?
- Tak, ale nie na ten temat. Przedstawił mi z grubsza sytuację w powiecie szczycieńskim.
- Prosił może pana o wstawiennictwo w rozwiązaniu któregoś z ważkich problemów?
- O nic nie prosił.
- To wyjeżdża pan ze Szczytna w komfortowym samopoczuciu. Nic nie musiał pan nikomu obiecywać.
- O nie, szkole w Trelkowie obiecałem kserokopiarkę i na pewno trafi ona do placówki w pierwszej połowie tego roku.
- Panie pośle, nie zazdrości pan popularności Renacie Beger?
- Jest bardzo miłą i sympatyczną koleżanką i do tego wesołą.
- A poza tym bardzo seksowną. Te kurwiki, propozycje rozbieranych sesji zdjęciowych... Pan też jest pewnie pod wrażeniem jej wdzięków?
- Odpowiem powiedzeniem: "Cygan, ale we własnej wiosce kur nie kradnie". A poważnie, to jestem wierny swojej żonie. Jak przyrzekłem, to wierności dochowam.
- Tyle pokus czyha na posła. Ufa panu?
- Przeżyliśmy już prawie 25 lat i na tym tle nie było między nami żadnych konfliktów.
Rozmawiał
Andrzej Olszewski
2004.02.25