Choć w Polsce walentynki obchodzone są od niedawna, to budzą wiele emocji. Popularne na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych święto u niemałej części osób wzbudza irytację lub całkowitą obojętność. Nie brak też głosów, że jest ono obce rodzimej tradycji, zgodnie z którą dzień zakochanych przypada na letnie przesilenie zwane sobótką. O opinię na temat walentynek zapytaliśmy kilkoro mieszkańców miasta i powiatu.
Nazwa święta obchodzonego 14 lutego pochodzi od św. Walentego, którego wspomnienie liturgiczne w Kościele katolickim przypada właśnie tego dnia. Walentynkowym zwyczajem jest wysyłanie listów lub kartek zawierających miłosne wyznanie, często pisane wierszem. Na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych czczono św. Walentego nie tylko jako patrona zakochanych, ale również … chorych na epilepsję.
Do Polski walentynki zawędrowały dopiero w latach 90. minionego stulecia. Święto to konkuruje z rodzimym, słowiańskim, zwanym potocznie Nocą Kupały albo sobótką, obchodzoną w noc przesilenia letniego z 21 na 22 czerwca.
Część społeczeństwa krytykuje walentynki jako przejaw amerykanizacji obcy polskiej kulturze. Wielu osobom nie podoba się też komercyjny charakter tego święta i konsumpcyjne nastawienie. Obecnie, już od połowy stycznia, w sklepach można się natknąć na walentynkowy asortyment: limitowane edycje czekoladek, bieliznę, misie, serduszka itp. gadżety związane ze świętem zakochanych.
Jak sprawdziliśmy, także wśród mieszkańców miasta i powiatu nie brak odmiennych opinii na temat tego święta. Oto, co o nim sądzą nasi rozmówcy:
WIESŁAW NIDERAUS, satyryk
Nie obchodzę walentynek, to nie moje święto, nie moja tradycja. Kobiety ściskam 8 marca, a te mnie najbliższe na co dzień. Nie poddaję się temu, podobnie jak Halloween. Uważam, że to przejaw nieświadomej, bezkrytycznej amerykanizacji i element wszechobecnej popkultury.