Nie spodziewałem się, że pisząc przed tygodniem o tragicznej oprawie budowlanej szczycieńskiej, zabytkowej wieży ciśnień wywołam aż taką burzę. Bywa, że po niektórych moich felietonach kilkoro czytelników zechce dać wyraz swojemu poparciu, lub też odwrotnie. Czasem dzwonią do mnie osobiście (moje stacjonarne miejsce pracy jest ogólnie znane), czasem do redakcji, lub też wpisują swoje uwagi do internetowych komentarzy.
No, ale żeby aż tak jak przed tygodniem? Tego jeszcze nie było! Zostałem wręcz zasypany telefonami, a wszystkie z poparciem i dopingiem do dalszego ścigania skandalicznych miejskich realizacji. No to jedźmy dalej, jako że przykładów na nieudolność, beztroskę lub świadomy przekręt nietrudno u nas znaleźć.
Interesuje mnie jakim sposobem na wartościowym rekreacyjnie terenie nad jeziorem dużym, przy wjeździe z Olsztyna, powstała stacja benzynowa. Tuż obok już istniejącej. O ile pamiętam był to plac przewidziany pod budowę hotelu. Przypominam sobie ilustracyjną planszę informacyjną postawioną przy ogrodzeniu terenu budowy. Aby otrzymać zezwolenie na budowę należy wykonać projekt, który musi być zgodny z zasadami określonymi przez obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego, a jeżeli taki plan nie istnieje, to opracowanie musi spełniać kryteria opisane jako warunki zabudowy. Toteż w dokumentacji przedłożonej w stosownym urzędzie jest zapewne adnotacja o przeznaczeniu nadjeziornego terenu pod budowę hotelu. Zatem co? Albo zmieniono warunki zabudowy (dlaczego?), albo popełniono samowolkę. Ciekawe, że jak byle biedaczyna postawi na swojej własnej działeczce szopę, a nie załatwi niezbędnych formalności, to mu tę szopę rozwalą, aby ukarać nieszczęśnika za bezprawne działanie. Żeby mu się, broń Boże, we łbie nie poprzewracało i nie próbował występować przeciw urzędniczej władzy. Natomiast wobec możnych tego świata urzędnik podwija ogon pod siebie i woli nie wychylać się. Niby nic nowego, szkoda tylko, że miasto wygląda przez to jak wygląda.
W komentarzu internetowym do mojego felietonu sprzed tygodnia czytelnik Gienek daje wyraz swemu oburzeniu odnośnie perspektywy Szczytna oglądanej przez osobę wjeżdżającą do miasta od strony Olsztyna. Panie Gienku, ma pan całkowitą rację! Gdybyśmy wyobrazili sobie wyimaginowaną postać „błędnego wędrowca”, coś na wzór błędnego rycerza, który nadjeżdża do nieznanego mu Szczytna od strony stolicy województwa, to zastanówmy się co może go zachęcić do odwiedzenia zabytkowego grodu? Jeziora nie zobaczy wcale, bo zasłaniają je stacje benzynowe. Dalej, po prawej, na rogu Bohaterów Westerplatte, przed Kauflandem, ujrzy paskudny, czerwony baraczek handlowy od strony rur i drzwi do zaplecza. Na ogół dostawczy trakt pawilonów handlowych ukrywa się na wewnętrznym podwórku. U nas jest to czołowa elewacja wjazdowa kauflandzkiego założenia. Wreszcie nasz błędny wędrowiec wjedzie na rondo i spojrzy w lewo, a tam zobaczy opisany już przeze mnie krajobraz po bitwie z dominującą wieżą ciśnień. Nie mam żadnych wątpliwości, że taki podróżnik, korzystając z ronda, zawróci i ucieknie jak najdalej od koszmarnej mieściny z jaką skojarzy mu się „brama wjazdowa”.
Jak to jest, że nikt nic nie wie i nie ma winnych? Dokumentacja związana z opisanymi realizacjami jest zawsze do wglądu dla miejskich i starościńskich samorządowców. Przecież te sprawy nie dzieją się na szczeblu Burmistrza, czy Starosty, ale podległych im urzędów. Może by tak któryś z Panów (lub Pań) Radnych zechciał zainteresować się kto i w jakim stopniu winny jest zeszpeceniu miasta. Chętnie służę pomocą, jeśli będzie ona potrzebna do rozszyfrowania dokumentacji budowlanej. Sądząc po zainteresowaniu naszej społeczności opisanymi przeze mnie architektonicznymi paskudami, samorządowego działacza, który podejmie się wyjaśnienia tych spraw czeka świetlana polityczna przyszłość. Zapewne będzie mógł liczyć na głosy większości obywateli Szczytna we wszelakich wyborach.
Na zakończenie jeszcze jeden słynny „kwiatuszek”. Dżungla w miejscu, gdzie w roku 2006 zburzono kino „Jurand”. Od dziewięciu lat plac zarasta i szpeci miasto.
Andrzej Symonowicz