W ubiegły czwartek coś dziwnego działo się z tabliczkami-reklamami, które pojawiły się na ulicach miasta kilka lat temu. Niektóre z nich zostały usunięte, a ta z placu Juranda przez dłuższy czas pozostawała w dziwacznym stanie, jaki widać na zdjęciu - fot. 1. Zaniepokoili się tym nasi Czytelnicy i pytali co to się stało. Czy może tabliczki wraz z podtrzymującymi je słupkami padły pastwą wandali, którzy wczesną jesienią grasowali na Małej Bieli? Tym razem na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, a słupki zostały po prostu wykopane i przestawione w inne miejsca. Dotyczyło to tych, które stały w ciągu dróg krajowych, czyli przy ul. Sienkiewicza, Odrodzenia i Polskiej, stanowiących szlaki nr 53 i 57. Okazało się, że stały one zbyt blisko pasa jezdni, w związku z czym wspomniana w poprzednim numerze „KM” komisja BRD, czyli Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego zaleciła ich przestawienie.
Tabliczek pokazanych na fot. 1 nie przesunięto zbyt daleko. Nadal stoją na placu Juranda, tyle tylko, że parę metrów dalej, na skwerku okolonym kamieniami, a usytuowanym tuż za kioskiem ruchu - fot. 2. Na pierwszy rzut oka niby wszystko jest w porządku, ale jak widać tabliczki trafiły prosto pod koronę drzewa, które teraz u schyłku jesieni nie ma już liści. No i nie trzeba wiele wyobraźni, aby uzmysłowić sobie, jak to będzie wyglądało w okresie letnim. Przecież tabliczki znikną z ludzkich oczu wśród odradzającego się listowia. Ale i to nie wszystko, gdyż ustawienie ich tuż pod koronami drzew skutkuje jeszcze innymi niespodziankami.
KONIECZNOŚĆ PUCOWANIA
Drzewa, jak wiadomo, wytwarzają rozmaite substancje organiczne, m. in. lepką spadź. Gdy trafi na tabliczki zaraz przyklei się do nich wszelki miejski kurz, szybko je brudząc. Coś takiego można zauważyć m. in. na skrzyżowaniu ul. 3 Maja z Odrodzenia. Tam słupek z tabliczkami-drogowskazami stoi właśnie pod koroną niedużego drzewa i całość jest mocno pobrudzona. To samo zjawisko dotyczy również znaków drogowych - fot. 3. Ustrojstwa te należałoby w ramach przedświątecznych porządków po prostu umyć.
MARNY DOJAZD
Niedawno pisaliśmy o ul. Krzywej, która stanowi dojazd do „małej obwodnicy”. Dziurawa i popękana nawierzchnia tej pierwszej, nijak jednak nie pasuje do gładkiego i równego dywanika asfaltowego pokrywającego ten drugi szlak. Cóż, podobne skargi są na część ul. Łomżyńskiej, a konkretnie fragment od skrzyżowania z ul. Towarową do banku oraz siedziby Urzędu Gminy Szczytno.
Obraz asfaltu na tym odcinku jest nieomal taki sam, jak na ul. Krzywej - fot. 4. Zieją w nim głębokie dziury, a poza tym jest on mocno spękany. Z informacji uzyskanych w ratuszu wynika jednak, że remont nie nadejdzie tu szybko, nie wcześniej niż na wspomnianej ul. Krzywej. Jak mówi Wiesław Kulas z Urzędu Miejskiego, obecnie na miejskich ulicach trwają cząstkowe remonty. Zapewnia, że dziury na ul. Łomżyńskiej wkrótce zostaną załatane.
NIECIEKAWY MUREK
Na wyremontowanym odcinku ul. Łomżyńskiej, stanowiącym fragment wspomnianej wcześniej „małej obwodnicy” zaraz za schroniskiem „Cztery Łapy” widać jakiś biały, betonowy murek. Niektórym naszym Czytelnikom budowla ta nie przypadła do gustu - fot. 5.
W ich opinii konstrukcja jest brzydka, no i mają wątpliwości czy przypadkiem nie poniesiono zbędnych kosztów na jej zbudowanie, czy np. nie wystarczyłaby zwykła metalowa barierka w rodzaju takich, jakie stawia się na skraju pobocza szosy przy ostrym zakręcie, czy głębokim poboczu. Zasięgając fachowej opinii w tym przedmiocie, dowiedzieliśmy się, że ów betonowy mur i owszem ma za zadanie zapobiec ewentualnemu wpadnięciu jakiegoś pojazdu do Kanału Domowego, który płynie za tą budowlą, ale jej główny cel jest zupełnie inny. Wrażenia wzrokowe są bowiem w tym przypadku mocno mylące. To co widać, to zaledwie czubek przysłowiowej góry lodowej - fot. 6. Znacznie większa część muru nie jest widoczna, bo skrywa się pod ziemią, sięgając głęboko poniżej dna kanału (żółty otok na fot. 6). Głównym zaś zadaniem tej solidnej betonowej konstrukcji jest uniemożliwienie obsunięcia się wysokiej i stromej skarpy. Gdyby muru nie było, po pierwszym lepszym deszczu droga niechybnie spłynęłaby do kanału. I jeszcze jedno w sprawie nieciekawego wyglądu.
Można by namówić jakichś graficiarzy do efektownego pomalowania muru, ale lepszym rozwiązaniem wydaje się inny pomysł. Otóż w Szczytnie jest wiele szkół, a jeszcze więcej w nich klas. A gdyby tak jedna z nich pod wodzą nauczyciela plastyki opracowała jakiś ciekawy projekt pomalowania muru, coś na kształt już istniejących malunków na pobliskim schronisku? A może warto byłoby urządzić międzyszkolny konkurs, którego zwycięzcy mieliby prawo pomalować obiekt – wynik pewnie byłby interesujący.
RUTYNA GUBI
Kilka dni temu otrzymaliśmy kilka sygnałów od mieszkańców Rudki w przedmiocie złego oznakowania pionowego na odcinku szosy Szczytno - Nowe Gizewo - Rudka. Zdaniem naszych rozmówców przed tabliczką z nazwą Nowe Gizewo powinien stać znak oznaczający teren zabudowany. Ponadto jeden z łuków w Rudce, gdzie miesiąc temu miał miejsce śmiertelny wypadek powinien być poprzedzony znakiem ograniczenia prędkości, np. do 50 km/godz. Powyższe skargi można, a właściwie trzeba by skomentować jednym, a krótkim zdaniem: rutyna gubi.
Rzeczywiście poza terenem miasta, a przed Nowym Gizewem nie ma tabliczki oznaczającej teren zabudowany - fot. 7. Na ogół rozumowanie jest w takim przypadku następujące - oto wydostaliśmy się miasta, wiec teraz hajda! można już pędzić te dopuszczalne 90 km/godz. Tymczasem nic bardziej mylnego - skoro nie było po drodze takiego znaku, jak na fot. 8, nadal obowiązuje tylko „pięćdziesiątka” i ani kilometra więcej! - Ów feralny zakręt w Rudce został oznaczony czerwonymi strzałkami, a nie poprzedzony znakiem ograniczającym prędkość do 50 km/godz., gdyż to ostatnie nie miałoby sensu - tłumaczy Bogdan Nowak, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg i dodaje, że znak oznaczający koniec strefy zabudowanej stoi dopiero za mostkiem w Rudce. Tyle wyjaśnień, natomiast osobną sprawą są obyczaje i kultura kierowców. Gdy pokonywaliśmy opisywaną trasę Szczytno - Nowe Gizewo - Rudka z prędkością dopuszczalną na terenie zabudowanym, wszystkie inne pojazdy biorące udział w ruchu, wyprzedały nas.
Mało tego, często ten i ów pokazywał nam wymowne gesty lub popędzał sygnałami dźwiękowymi, denerwując się, że ma przed sobą jakąś łamagę drogową. Tak oto wygląda rzeczywistość na naszych drogach. Dodajmy jeszcze na koniec, że jeden z mieszkańców Rudki narzekał, że wspomniany zakręt ze strzałkami został źle wyprofilowany, bo jak wjechał w niego z prędkością „tylko” 80km/godz., nieomal wyrzuciło auto na drugą stronę szosy(!).