Wójt Czesław Wierzuk zorganizował konsultacje z mieszkańcami w sprawie budowy na terenie gminy elektrowni wiatrowych. W spotkaniu wzięli udział także przedstawiciele firmy zainteresowanej postawieniem ośmiu wiatraków w rejonie Olszewek, Nowych Kiejkut i Linowa. Do realizacji inwestycji droga jednak jest jeszcze daleka.

Wiatrakowe konsultacje

TEMAT NIE JEST NOWY

Na to, by konsultacje w sprawie budowy farm wiatrowych w gminie Dźwierzuty się odbyły, naciskali mocno członkowie działających tu stowarzyszeń ekologicznych oraz część mieszkańców. Początkowo niechętny im wójt Czesław Wierzuk ugiął się w końcu pod presją społeczną i zorganizował spotkanie z udziałem potencjalnych inwestorów. Przybyli na nie prezes firmy Topoz przygotowującej tego typu przedsięwzięcia pod względem projektowym oraz pracownicy firmy Windprojekt z Inowrocławia. Wójt przypominał, że temat lokalizacji elektrowni na terenie gminy nie jest wcale nowy, lecz pojawił się już w 2008 roku, za rządów jego poprzednika Tadeusza Frączka. Wtedy firma z Gdańska złożyła w Urzędzie Gminy wniosek o wykonanie studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego na obszarach Małszewka i Sąpłat. Stosowną uchwałę podjęli w tej sprawie radni, ale inwestor nie przystąpił do realizacji zadania. Zainteresowanie postawieniem wiatraków w 2009 roku wyrażała także firma Windprojekt, a już za rządów Wierzuka również Active Wind. Na wniosek tej ostatniej w czerwcu ubiegłego roku podjęta została uchwała o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w obrębie Dźwierzuty, Olszewki, Jabłonka. Wszystko jednak wskazuje na to, że nie jest już ona zainteresowana budową wiatraków w gminie.

– Dwie uchwały są podjęte, ale żadna nie została zrealizowana, bo najprawdopodobniej inwestorzy się wycofali. Teraz jesteśmy w przededniu podjęcia trzeciej na realizację zadania przez Windprojekt – mówił Wierzuk. Ostatnio głośno też było o inwestorce z Gdańska, która planowała budowę wiatraków w Dźwierzutach, w małej odległości od zabudowań. Pomimo zaproszenia władz gminy nie przybyła ona na spotkanie. Zdaniem Wierzuka są małe szanse, by zrealizowała swój zamiar.

– To postępowanie jest na razie zawieszone. Wezwaliśmy inwestora do sporządzenia raportu oddziaływania na środowisko, ale jak dotąd się nie odzywa – informował wójt.

TO NIE PRZEZ EKOLOGÓW

Dlaczego dotychczasowe plany budowy na terenie gminy farm wiatrowych nie zostały zrealizowane? Jak się okazuje, wcale nie z powodu protestów ekologów, co sugerował Wierzuk podczas niedawnej sesji Rady Gminy. Prezes firmy Topoz Tadeusz Wronka tłumaczył, że na przeszkodzie stoją względy związane z koniecznością otrzymania niezbędnych uzgodnień i pozwoleń, a także uzyskaniem korzystnych warunków przyłączenia do sieci energetycznej. Już samo przygotowanie niezbędnej dokumentacji pod inwestycję jest bardzo żmudne i kosztowne, a i tak nie wiadomo, czy na końcu nie zablokują jej kwestie związane z ochroną przyrody. Firmy zainteresowane budową wiatraków muszą przez rok monitorować dany teren, by zbadać, jakie występują tu gatunki roślin i zwierząt.

– Wytyczne ochrony środowiska są nieraz pisane na dwie strony. Dotyczą żaby, chrabąszcza, ptaka. Nieważne, że one na danym terenie nigdy nie występowały. Inwestor i tak musi się do tego odnieść, bo inaczej plan nie zostanie uzgodniony – utyskiwał prezes Wronka.

Z kolei przedstawiciel firmy Windprojekt informował, że chce ona postawić maksymalnie osiem wiatraków o mocy 2 MW każdy. Początkowo brano pod uwagę na ich lokalizację trzy obszary w gminie, ale po wstępnej obserwacji ornitologicznej w grę wchodzi jeden. Jest to rejon Olszewek, Nowych Kiejkut i Linowa. Firma do sierpnia przyszłego roku musi jeszcze prowadzić tu obserwacje przyrodnicze, nie ma też warunków przyłączeniowych.

– Być może po monitoringu okaże się, że żadna z turbin nie powstanie – mówił przedstawiciel firmy.

SPRZECZNE OPINIE

Najwięcej kontrowersji wśród mieszkańców oraz stowarzyszeń ekologicznych budzi kwestia ewentualnego oddziaływania wiatraków na zdrowie ludzi. Ekolodzy obecni na spotkaniu chcieli się dowiedzieć, w jakiej odległości od zabudowań zlokalizowane zostaną turbiny. Jak się jednak okazuje, polskie prawo tego nie reguluje. Przedstawiciel firmy Windprojekt zapewniał, że wiatraki nie powstaną bliżej niż 500 metrów od strefy zabudowy. Wójt Wierzuk powoływał się na biuletyn Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska dotyczący oddziaływania farm wiatrowych. Wynika z niego, że nie ma dostatecznych dowodów na to, że wiatraki powodują niekorzystne dla zdrowia skutki. Ekolodzy z kolei prezentowali stanowisko elbląskiego sanepidu, prezentującego odmienne wnioski.

– My nie jesteśmy przeciw turbinom, o ile tylko są rozmieszczone w odpowiedniej odległości od zabudowań – zapewniał Dariusz Aliszerow.

SOŁTYS TRAFIA SZLAG

Wypowiedzi osób sceptycznych wobec inwestycji spotkały się z negatywną reakcją zwolenników budowy farm wiatrowych, zwłaszcza tych związanych z wójtem Wierzukiem.

– Szlag mnie już trafia na tych ekologów – irytowała się sołtys Popowej Woli, a zarazem radna gminna Kazimiera Klobuszeńska. – Niedługo jak będą tak protestować, to nam nie będzie wolno wyjechać ciągnikiem w pole, bo żabę przygnieciemy – mówiła, dodając, że każdy rolnik w gminie byłby szczęśliwy, gdyby na jego ziemi postawiono wiatraki. Z kolei Grzegorz Mielecki dawał do zrozumienia, że postawa ekologów prowadzi do blokowania wszelkich inwestycji na terenie gminy, a tym samym „produkowania” coraz większej liczby klientów opieki społecznej. Jego słowa spotkały się z reakcją ekologów, którzy poprosili przedstawiciela firmy o podanie, jak dużo miejsc pracy przybędzie w gminie wraz z farmami wiatrowymi.

– W tej chwili elektrownie wiatrowe są samoobsługowe – odpowiadał pracownik, dodając jednak, że przy budowie wiatraków zyskałyby miejscowe firmy. Na koniec wójt zapowiedział, że podobne konsultacje będą się toczyć nadal.

– Będziemy spotykać się, dyskutować, aż wszystko do końca wyjaśnimy – deklarował Wierzuk.

Ewa Kułakowska