W dobie ciągłego zabiegania i zapracowania mamy coraz mniej czasu, by pomyśleć o swoich potrzebach, także tych najbardziej podstawowych jak odżywianie. To powoduje, że całymi dniami nic nie jemy, a kiedy przychodzimy do domu bez zastanowienia chwytamy cokolwiek, by zaspokoić pierwszy głód. Myślimy sobie, że skoro w ciągu dnia mało co przegryźliśmy, to musimy nadrobić zaległości. Robimy więc obiad: ziemniaczki, kotlecik, albo zamawiamy pizzę, później siadamy przed telewizorem i kontynuujemy kolację do godziny 22.00-23.00. No i jak to się kończy? Po pierwsze, albo już mamy z tego powodu nadwagę bądź otyłość, ewentualnie jesteśmy na dobrej drodze do otyłości za 5, 10 lat. Po drugie, fatalnie śpimy, wybudzamy się, a rano jesteśmy bardziej zmęczeni niż przed pójściem spać. Nasz organizm, zamiast regenerować siły, musi ciężko pracować, trawiąc obfitą kolację, (co przebiega znacznie trudniej w pozycji leżącej, a przy okazji u niektórych wzmaga zgagę).
Dlaczego takie jedzenie sprzyja tyciu? Jeśli zjemy coś w ciągu dnia, to się ruszamy i jesteśmy w stanie na bieżąco spalić energię dostarczoną w posiłku, a wieczorem idziemy spać i ta niespożyta energia idzie w nasze nieszczęsne boczki. Wieczorem mamy też niższy poziom różnych substancji biorących udział w trawieniu i przyswajaniu pokarmów.
Rada na takie kolacyjki jest dość prosta, ale wymaga od nas zaangażowania i chęci zmiany. Na początek musimy zacząć planować już w ciągu dnia, co zjemy po powrocie do domu, by nie zjadać wszystkiego, co akurat mamy pod ręką. Najlepiej przygotować coś lekko strawnego, niesmażonego, unikać na wieczór warzyw wzdymających: kapusty, kalafiora, brokułów, fasoli, grochu, itp. Dobrze, by posiłek był bogaty w węglowodany złożone, które dadzą dłuższe uczucie sytości: warzywa, orzechy, nasiona, pieczywo pełnoziarniste, grube kasze, a zdecydowanie powinniśmy unikać w porze wieczornej słodyczy, potraw mącznych, pieczywa jasnego, itp. Mogą być też delikatne potrawy z dodatkiem niezbyt tłustego mięsa czy ryby. Co do owoców lepiej nie jeść tych bardzo słodkich, łatwo fermentujących w żołądku: jabłek, gruszek, bananów, winogron, czereśni. Mogą za to być jagody, truskawki, grejpfruty, maliny, kiwi, morele, czy brzoskwinie.
Kolejnym krokiem jest przesuwanie posiłków na wcześniejsze godziny. Najpierw powoli zmniejszamy wielkość kolacji na rzecz chociażby małego śniadania. Następnie wprowadzamy posiłki w ciągu dnia. Po jakimś czasie powinniśmy zacząć odczuwać głód rano i w ciągu dnia, a wieczorem, zamiast objadać się, będziemy przegryzać delikatny posiłek (najpóźniej na dwie, trzy godziny przed pójściem spać, ale nie później niż o godzinie 19.00) i przygotowywać pyszny obiad, by zjeść go następnego dnia zaraz po powrocie z pracy.
Kinga Karalus