Wydawać by się mogło, że w mieście grunty rolne stanowią jedynie niewielki procent wszystkich terenów. Tymczasem w Szczytnie, które pod tym względem nie należy wcale do wyjątków, zajmują one aż 1/3 powierzchni. Czy to korzystne dla miejskich finansów? W zeszłym roku z tytułu podatku rolnego do budżetu wpłynęło zaledwie 14,5 tys. złotych.
ODROLNIENIE PRZEZ ZABUDOWĘ
Słysząc hasło: „grunty rolne” wielu z nas widzi zapewne oczami wyobraźni wiejską zabudowę, pola uprawne i łąki, na których pasą się gospodarskie zwierzęta. Mało kto kojarzy ten termin z miastem. Tymczasem i w nich nie brak terenów o takim właśnie charakterze. W Szczytnie grunty rolne zajmują znaczny obszar, bo aż 1/3 powierzchni. Skąd się to bierze? Burmistrz Danuta Górska tłumaczy, że ma to związek z uwarunkowaniami sięgającymi okresu powojennego.
- Wtedy w Szczytnie były w zasadzie tylko grunty rolne, lasy i jeziora – mówi. Dopiero w miarę, jak znaczne części miasta zostały zabudowywane, struktura podziału gruntów ulegała stopniowym zmianom.
- Obecnie nie ma innej formy faktycznego odrolnienia, jak zabudowanie danej nieruchomości – tłumaczy burmistrz. Proces ten nie następuje jednak automatycznie, bo do spełniania jest wiele procedur. Przykładowo, inwestor, który nabył grunt rolny i zamierza wybudować na nim nieruchomość, musi najpierw dokonać podziałów geodezyjnych. Wówczas geodeta sporządza w wykazie gruntów zmianę jego przeznaczenia na zabudowaną. Na podstawie tego starostwo może zmienić zapis w ewidencji gruntów. Następnie odpowiednia decyzja trafia do właściwego urzędu miasta lub gminy. Wtedy możliwe staje się naliczenie nowych opłat i podatków.
- Działki, które na dziś oferujemy do sprzedaży mają charakter rolny. Ulegają one odrolnieniu w momencie, kiedy zostają zabudowane i oddane do użytku. Wtedy odbywa się cała ta procedura, która jest u nas obowiązkowa i prowadzona we współpracy ze starostwem – mówi burmistrz.