Była ofiarą przemocy domowej, narkomanką i alkoholiczką. Popadała w konflikty z prawem, odebrano jej dzieci. Znalazła się na dnie. W końcu trafiła do więzienia, gdzie przeszła duchową przemianę. Dziś, będąc już na wolności, chce zacząć swoje życie od nowa i pomagać ludziom, którzy tak jak ona znaleźli się w trudnej sytuacji.

Więzienie uratowało mi życie
- Marissa Mróz: - Myślę, że mam w życiu jeszcze jakąś misję do spełnienia

TOKSYCZNY ZWIĄZEK

„Nazywam się Ilona, ale proszę napisać, że mam na imię Marissa. Byłam w życiu niejednym – narkomanką i alkoholiczką. Byłam w policyjnym areszcie, a obecnie jestem w więzieniu. (…) Nie wstydzę się tego, bo to miejsce uratowało mi życie. Przyniosłam mojej rodzinie ból, strapienie i wstyd. Zawiodłam się w małżeństwie, ale jestem kimś więcej, o wiele więcej niż sumą tego wszystkiego” - tak zaczyna się list – wyznanie, które Ilona Mróz napisała będąc w więzieniu. Zanim tam trafiła, przeszła przez piekło przemocy i uzależnienia. Początkowo nic tego nie zapowiadało. - Wychowywałam się w normalnej rodzinie. Miałam dom, pracę, samochód. Zaczęłam studia, dostałam się nawet do Narodowych Sił Rezerwy – zaczyna opowieść Marissa, prosząc, aby w artykule używać jej nowego imienia.

Być może jej losy potoczyłyby się inaczej, gdyby, jako nastolatka, nie spotkała na swojej drodze przyszłego męża. To on, jak twierdzi, wciągnął ją w narkotyki. Po raz pierwszy spróbowała ich, mając zaledwie 14 lat.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.