Paweł Rok, pełen charyzmy muzyk i pedagog jeszcze do niedawna wiązał ze swoim pobytem w Wielbarku ogromne nadzieje. W miejscowości, w której pod względem kulturalnym niewiele się działo, stworzył chór, występujący obecnie na imprezach rangi wojewódzkiej i powiatowej, skupiający mieszkańców różnego wieku i profesji. Jednak zniechęcony bezskutecznym poszukiwaniem dachu nad głową dyrygent opuszcza Wielbark.
OŻYWIENIE W KULTURZE
Paweł Rok, wybitny wiolonczelista i dyrygent, a także pedagog, ma na swoim koncie występy niemal na całym świecie. Jednak od dwudziestu lat najważniejszym dla niego miejscem na ziemi stała się niewielka działka nad Sawicą w Wielbarku. Tutaj artysta spędza lato, mieszkając w przyczepie kempingowej. Kiedy w ubiegłym roku przeszedł na emeryturę, postanowił osiedlić się w miasteczku na stałe. Artysta mocno zaangażował się w wielbarskie życie kulturalne, tworząc działający przy Gminnym Ośrodku Kultury chór. W ciągu zaledwie kilku miesięcy zebrał kilkanaście osób w różnym wieku i z nieznających nut amatorów uczynił prawdziwych chórzystów. Mają oni na swoim koncie występy m. in. w miejscowym kościele, zakładzie Swedwoodu, a ostatnio zaprezentowali się na zorganizowanej w Wielbarku uroczystości z okazji Dnia Bibliotekarza i Działacza Kultury. Dodatkowo przed publicznością wystąpiły wtedy także młodziutkie flecistki, uczennice szkoły podstawowej, które od niedawna ćwiczą pod okiem Pawła Roka. Koncert okazał się dużym sukcesem. Spodobał się zaproszonym gościom na tyle, że część repertuaru śpiewali wraz z chórem. Paweł Rok dawał też szereg koncertów wraz z warszawskimi muzykami, grając chociażby podczas wystawy fotograficznej w wielbarskim kościele ewangelickim czy w Szczytnie na uroczystości podpisania partnerstwa z niemieckim Herten.
BEZ WŁASNEGO KĄTA
Niestety, wiele wskazuje na to, że Wielbark może stracić artystę. Wszystko z powodu kłopotów mieszkaniowych muzyka. Jeszcze do niedawna wynajmował mieszkanie w połowie domu, ale właściciele z dnia na dzień zmienili swoje plany i wypowiedzieli mu lokum. Wtedy pod swój dach przyjęła go jedna z chórzystek, Lucyna Antosiak. Paweł Rok rozglądał się za mieszkaniem do kupienia, ale wysokie ceny nieruchomości przekraczają jego możliwości finansowe.
- Za małe mieszkanie w Wielbarku ludzie chcą teraz 200 - 250 tys. złotych. Za te pieniądze można przecież postawić całkiem spory dom - mówi Paweł Rok. Myślał też o budowie niedużego domku na swojej działce, ale na przeszkodzie stoją przepisy o ochronie środowiska, zabraniające lokowania tego typu obiektów w odległości mniejszej niż 100 m od rzeki. Tymczasem całkiem niedawno nadarzyła się mu okazja zamieszkania w byłym domu katechetycznym w Ulatowie między Przasnyszem a Chorzelami. Paweł Rok zamierza się tam przeprowadzić na stałe, a tylko na okres letni wracać na wielbarską działkę, do przyczepy.
Muzyk co prawda deklaruje, że nadal będzie prowadził chór, ale konieczność dojazdów na pewno wpłynie na jego działalność.
- Próby nie będą już tak częste jak teraz - mówi Paweł Rok. Niemożliwa stanie się również jego praca z dziećmi, które uczył gry na flecie, a w przyszłości planował stworzyć także ognisko muzyczne.
NIEPOWETOWANA STRATA
Dla chórzystów to smutna wiadomość.
- Śpiewanie daje mi ogromną radość, pomaga pożytecznie zagospodarować czas. Byłaby wielka szkoda, gdyby pan Paweł wyjechał. Poza tym wreszcie coś fajnego dzieje się w Wielbarku - mówi Teresa Kozicka, rencistka, która w chórze śpiewa od początku, a jej wnuczka pod okiem artysty ćwiczy grę na flecie. Ryszard Mróz, zaprzyjaźniony z Pawłem Rokiem, także nie dopuszcza do siebie myśli o tym, że muzyk mógłby opuścić Wielbark.
- To człowiek bardzo sympatyczny, otwarty na innych, zupełnie niekonfliktowy. Ma duży wkład w integrację naszej społeczności. Jego wyjazd byłby niepowetowaną stratą - uważa Ryszard Mróz. Deklaruje, że postara się wpłynąć na zmianę tej decyzji. Zamierza też interweniować u wójta gminy Wielbark Grzegorza Zapadki. Ten ostatni zapewnia, że zrobił, co mógł, by zatrzymać muzyka.
- Przedstawiłem mu kilka propozycji, ale pan Paweł z nich nie skorzystał - mówi wójt. Jedną z nich była możliwość zamieszkania w byłej filii biblioteki w Przeździęku. Lokal wymaga jednak sporych nakładów, trzeba by było wymienić w nim okna oraz instalację. Grzegorz Zapadka potwierdza, że ceny nieruchomości w Wielbarku poszybowały w górę, na co wpływ ma funkcjonowanie tu zakładu IKEI. Jak mówi, gmina nie ma możliwości przydzielenia lokum artyście, bo nie dysponuje takimi mieszkaniami.
Paweł Rok ze zrozumieniem podchodzi do tych argumentów, choć nie ukrywa, że ma żal do gminy o to, że nie udzieliła mu wystarczającego wsparcia. Jest przekonany, że mimo wszysko udałoby się znaleźć odpowiednie mieszkanie. Największe rozgoryczenie odczuwa z powodu tego, że na przeszkodzie jego planom stanęły bezduszne przepisy i niemoc urzędników.
Ewa Kułakowska