Wiosna, czy to Ty?

Pierwsze dni tegorocznej wiosny były zgoła niewiosenne, a raczej zimowe i przez to dość mocno zapadły nam w pamięć. Dlatego teraz, choć już od kilku dni mamy ciepłą aurę, jeszcze z niedowierzaniem rozglądamy się wokół, jakby zdając pytanie - wiosna, czy to ty? Jednak jak mówi znane przysłowie - co się odwlecze to nie uciecze i rzeczywiście, ta upragniona pora roku w końcu dotarła także do nas. Poznać to po porządkach, jakie czynione są na miejskich ulicach. W zasadzie to trochę dziwne, że nie robi się letnich, jesiennych czy zimowych, a akurat wiosenne porządki. Cóż, wynika to zapewne z ludzkiej natury (czyt.: lenistwa), ale i nie tylko. Wiosną natura budzi się do życia, ubierając się w świeże i czyste szaty, no to i my pragniemy także generalnej odnowy naszego sztucznego, asfaltowo- betonowego środowiska. Metody są, jak na razie, niczym za króla Ćwieczka, czyli zamiatanie za pomocą tradycyjnych ręcznych szufli oraz mioteł - fot. 1.

NA KOLEI NIE PO KOLEI

Oho, ale chyba nie w tym przypadku, jaki zaobserwowaliśmy na głównym przejeździe kolejowym w Szczytnie. Tam pod sam styk torów z ulicą zajechała specjalna żółta drezyna i wysiadło z niej sześciu ludzi - fot.2.

Jak wynikło to z rozlokowania poszczególnych osób, układ sił w grupce był następujący - czterech robotników (środek fotografii) i zachowujących należyty dystans dwóch inżynierów-obserwatorów (prawa strona fotografii). Przy czym należy zwrócić uwagę na pewien ważny szczegół w białym otoku. Jest to worek z tzw. zimnym asfaltem, który trzyma w dłoniach jeden z robotników. W przejeździe kolejowym zrobiło się bowiem kilka poważnych pozimowych dziur, no i teraz z wiosną przyszedł czas na ich załatanie ... Ale jakie załatanie! Oto jeden z robotników wydobywał z worka plastyczny, choć zimny asfalt (taka nowa technologia) i kładł go do dziur.

- Normalka - powie ktoś mający do czynienia z podobną robotą i będzie miał rację, ale najważniejsze zacznie się teraz - fot. 3.

Owych czterech robotników nagle skupiło się nad jedną z łatanych dziur i co... Rozpoczęli jakąś debatę, czy może strajk? Nic bardziej mylnego. Solidarnie depczą włożony do dziury asfalt, aby zagęścić go w ten osobliwy sposób, a wszystko to czynią pod bacznym okiem wymienionych wcześniej inżynierów-obserwatorów. To się nazywa nowoczesność naszych kolei!

ZA KRÓTKA MIARKA?

Na ul. Wileńskiej stoi plebania i ciągle jeszcze drewniany kościół, a poza tym rozlokowały się przy niej także spore markety, wskutek czego ruch panuje tu spory. Właśnie od przejeżdżających tędy naszych Czytelników otrzymujemy liczne sygnały w przedmiocie pewnej osobliwości, którą najlepiej przedstawi takie oto zdjęcie - fot. 4. Widać na nim wyraźnie brak ciągłości asfaltowego dywanika. Tymczasem, jak powszechnie wiadomo, odcinek drogi, od świateł do przejścia dla pieszych, widoczny na fotografii nr 4, wykonał własnym staraniem market „Lidl”, zaś następny kawałek francuski „Brico- i InterMarche”. Zdaniem naszych Czytelników, wniosek logiczny nasuwa się jeden. Miasto, ustalając ile kto ma wykonać metrów, źle wymierzyło odcinki (pewnie urzędnicy mieli za krótką miarkę) i tak pozostał odcinek niczyj. Pozostawiony zaś sam sobie, niestety, nie doczekał nowej nawierzchni.

Na szczęście rzeczywistość nie wygląda tak źle i jak zapewniają nas władze miasta, w ratuszu mają miarki dobre.

Asfalt położony staraniem „InterMarche”, jak dowiadujemy się na ratuszu, jest tylko warstwą podkładową i z chwilą nastania wiosny, wylany zostanie dywanik właściwy. Włodarze miasta nie chcą naciskać na inwestora odnośnie ściśle określonych dat, ponieważ ten już wykonał sporo innej roboty - kosztowną sieć kanalizacyjną wzdłuż ul. Moniuszki. Teraz dojdzie elegancka nawierzchnia, zatem zdaniem władz należy się cieszyć, a nie narzekać.

APELE

Tuż u wylotu ul. Ogrodowej w ul. Warszawską do posesji opatrzonej nr 2 przylegają dwa niskie garaże. Psują one ciągłość zabudowy, nijak nie pasując do reszty architektury, ale nie tym akurat chcieliśmy się zająć. Uważny Czytelnik na pewno dostrzeże na drzwiach obu tych obiektów jakieś małe tabliczki - fot. 5.

Co to takiego? Są to wywieszki apelujące do innych posiadaczy aut, żeby nie parkowali w tym miejscu, bo w

ten sposób blokują wyjazd z garaży. Pierwsza z lewej wygląda tak: - fot. 6. Widać jednak, że taka zwykła odezwa mało skutkuje, bo na sąsiednich drzwiach napis jest już dużo bardziej konkretny: fot. 7.

Oczywiście tego typu wywieszki nie mają mocy prawdziwych znaków drogowych, takich jak zakaz parkowania i postoju, a są jedynie obywatelską prośbą do innych posiadaczy aut, aby zachowywali się kulturalnie i nie utrudniali życia innym. No tak, ale dlaczego napisano, że koszt holowania wyniesie 250 zł, skoro z tego co dowiedział się „Kurek”, miejscowe firmy za odholowanie na lawecie (na terenie miasta) pobierają co najwyżej 150 zł. Stówkę w formie zadośćuczynienia za krzywdę bierze właściciel garażu?

TAJEMNICZA POSTAĆ

Cóż to za tajemniczy dżentelmen w wysokim cylindrze i wsparty na hebanowej laseczce? Jego niecodzienny ubiór - paletot na aksamicie, a pod spodem czarny frak atłasem podbity wskazuje, że to chyba hrabia jakiś, albo książę. No i przestaje wtedy dziwić to władcze, przenikające do szpiku kości spojrzenie, rzucane znad niebieskich okularów - fot. 8.

Choć zdjęcie robione było aż w dalekim Wrocławiu, postać ta była i jest nadal mocno związana z naszym miastem. Gdy jeszcze nie poznajecie, Szanowni Czytelnicy, co to za osoba, wiedzcie, że to nasz miejski radny Paweł Grzegorczyk. Od razu pragniemy wszystkich uspokoić - Paweł nie porzucił Szczytna dla tytułów książęcych i nie został żadnym dolnośląskim władcą udzielnym. W tamte południowe strony rzuciły go sprawy związane z muzyką. Właśnie we Wrocławiu, w niesamowitej scenerii powstał materiał filmowy promujący najnowszą płytę zatytułowaną „HellWood” (patrz str. 7). Dla fanów Draka i całego zespołu mamy jeszcze jedno cenne zdjęcie, tym razem wszystkich członków Huntera w niecodziennych, XIX -wiecznych kreacjach - fot. 9.

DEMENTI

Informacja zawarta w poprzednim numerze „Kurka” (patrz krótki artykuł: „Mała żegluga”), mówiąca o tym, jakoby Giżycko chciało nam oferować swój zabytkowy obrotowy most niestety nie jest prawdziwa. Jak zapewne domyśliliście się, Szanowni Czytelnicy, był to primaaprilisowy żart.