Jeszcze w tym roku ukaże się książka „Tajemnica generała Samsonowa” autorstwa Sławomira Ambroziaka, wójta gminy Jedwabno. Znajdzie się w niej nie tylko odpowiedź na pytanie o okoliczności śmierci rosyjskiego dowódcy w bitwie pod Tannenbergiem. Nie zabraknie także historii wielkiej miłości oraz wątków szpiegowskich. Autor zabierze również czytelników w podróż po współczesnej Ukrainie, do rodzinnej wsi generała, gdzie po blisko stu latach miała miejsce wzruszająca i symboliczna uroczystość.

Wójt na tropie generała Samsonowa
Sławomir Ambroziak na wjeździe do ukraińskiej wsi Jakimowka (rejon Mała Wyska, Obwód Kirowogradzki), miejscu ostatniego pochówku generała Aleksandra Samsonowa. „Was wita wieś Jakimowka” - witacz tej treści ustawiono w tym roku w związku z uroczystością poświęcenia miejscowej cerkwi

HISTORYCZNA PASJA

Sławomir Ambroziak, choć z wykształcenia jest prawnikiem, to od najmłodszych lat interesuje się historią. Już jako mały chłopiec dużo czytał, a najbardziej fascynowała go przeszłość jego małej ojczyzny – Mazur. W 1998 r., mając zaledwie 19 lat, zaczął publikować artykuły w „Roczniku Mazurskim”. Jego cykle historyczne drukował też „Kurek Mazurski”. Od dawna w centrum zainteresowań Sławomira Ambroziaka jest historia generała Samsonowa, dowódcy armii „Narew” w bitwie pod Tannenbergiem. W 2004 r. opublikował artykuł o ostatnich godzinach życia rosyjskiego wodza w lasach koło Wielbarka zatytułowany „Legenda Samsonowa”. Dzięki niemu autor zyskał opinię jednego z największych znawców tego tematu w kraju. – Ta historia była mi bliska od czasów dzieciństwa. Znałem ją z opowiadań rodziców, sąsiadów oraz innych mieszkańców mojej rodzinnej Szuci – wspomina Sławomir Ambroziak. Wśród ludzi krążyły opowieści o skarbie Samsonowa, które w szczególny sposób działały na wyobraźnię. Do tego dochodziła jeszcze bliskość terenu, w którym generał zakończył życie. Od Szuci dzieliła go właściwie tylko rzeka Omulew. – Pamiętam jeszcze taki obrazek z lat 80., kiedy istniał tam poligon i często dobiegały z niego odgłosy strzałów. Dla nas wtedy to było coś normalnego, dziś pewnie trudno byłoby mi się przyzwyczaić do takiego sąsiedztwa – wspomina.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.