Puchar Świata w Starych Jabłonkach przeszedł już do historii. W sportowym miasteczku, które powstało nad jeziorem Szeląg Mały, wizytę składali dość licznie także szczytnianie, na których organizacja imprezy i jej poziom sportowy wywarły duże wrażenie.

Wrócą tam za rok

SIATKARSKIE ŚWIĘTO

Pokonanie trasy ze Szczytna do Starych Jabłonek zajmuje tylko nieco ponad godzinę i ci kibice z naszego powiatu, którzy w minionym tygodniu jeździli nad Szeląg Mały, nie mieli czego żałować. Wraz z tysiącami widzów, przewijającymi się przez sportowe obiekty, fetowali swoje siatkarskie święto. Mnogość meczów z bonusem w postaci imprez towarzyszących sprawiała, że w Starych Jabłonkach trudno było się nudzić. Co warto zauważyć, piwo sprzedawano w wielu miejscach i upalna pogoda sprzyjała jego konsumpcji, ale osoby, które przeholowały, można było policzyć na palcach jednej ręki. Nie jest to zbyt częsty obrazek na rodzimym podwórku.

Używanemu z pewnym lekceważeniem słowu „plażówka” od dawna należy się nobilitacja – uprawianie tej dyscypliny wymaga znacznie większej wszechstronności niż w przypadku tradycyjnej piłki siatkowej. Poziom meczów decydującej fazy był wysoki. Choć dla kibiców wizyta w Starych Jabłonkach to przede wszystkim wspaniała zabawa, wielu zawodników podchodziło do rozgrywek całkowicie serio i nerwy niekiedy puszczały.

Polacy emocjonowali się zwłaszcza losami pary Fijałek/Prudel, która w turnieju mężczyzn zawędrowała wysoko, zajmując ostatecznie siódme miejsce. Niesamowite wrażenie robiło to, co działo się podczas przegranego przez Polaków meczu z hiszpańskim duetem Herrera/Gavira. Wokół jednego z bocznych boisk zgromadziło się, bagatela, 2,5 tys. widzów. Nie liczyło się to, że spora część widziała tylko fragmenty boiska. Wspaniały doping nie pomógł jednak słabnącym coraz bardziej rodakom.

Piłka plażowa kojarzy się głównie z Brazylią i właśnie reprezentanci tego kraju święcili w Starych Jabłonkach triumfy. Etatowy zwycięzca wcześniejszych edycji turnieju i ulubieniec publiczności, Ricardo, tym razem bez Emanuela, musiał zadowolić się dopiero 9. miejscem wywalczonym wspólnie z 42-letnim Franco. Wygrała za to para Benjamin/Pedro, pokonując w finale 2:0 niemieckich faworytów Reckermanna i Brinka.

Główne trofeum powędrowało także w ręce Brazylijek, Juliany i Larissy, które w finale turnieju pań pokonały rewelacyjne Australijki.

Decydujące mecze obserwowała całkiem pokaźna reprezentacja Szczytna i okolic. „Kurek” widywał szczytnian zarówno na trybunach wokół poszczególnych boisk, jak i przy licznych stoiskach gastronomicznych. O podzielenie się wrażeniami z pobytu w Starych Jabłonkach poprosił dwoje z nich.

Ryszard Orkwiszewski

Turniej był naprawdę perfekcyjnie zorganizowany. Wrażenie robiły tłumy publiczności i cała otoczka. Mecze stały na bardzo wysokim poziomie. Było na co popatrzeć. Finałowy mecz panów trzymał cały czas w napięciu. W Starych Jabłonkach byłem pierwszy raz, ale planuję być już co roku.

Iwona Chełchowska

Najlepszy dla mnie był mój pierwszy dzień, piątek. Byłam tym wszystkim zafascynowana. Duże wrażenie zrobiły na mnie Australijki, a zwłaszcza Louise Bawden, która została najlepszą zawodniczką Pucharu Świata. Turniej w Starych Jabłonkach to świetna zabawa dla kibiców. Wrócę tu na pewno za rok. Byłam jednak zawiedziona, że nie mogłam kupić żadnej koszulki z nazwiskami graczy.

(gp)