Kolejna część wspomnień mieszkańca Targowa Augusta Latzy z 1945 roku.
BRUTALNE ZASIEDLENIA W RAŃSKU
W jeszcze brutalniejszy sposób Polacy osiedlali się w Rańsku. Zauważono, że dekret polskiego rządu i rosyjskiej komendantury zezwalał na zasiedlanie przez Polaków tylko pustych gospodarstw. Ale było coraz więcej tych, którzy przyjęli rosyjski komunizm (jak napisano, tak i styl) z „mottem”: Co twoje to moje. W Rańsku Polacy nie mogli zrobić nic innego niż: pewnej nocy około godziny 12. polscy żołnierze przybyli i rozkazali, że w ciągu pół godziny wszyscy Niemcy mają się stawić na ulicy z 15 kilogramami bagażu. Zaskoczenie było niemałe. Polskie kolby karabinowe pomogły tam, gdzie rzeczy nie poruszały się wystarczająco szybko. Podróż odbywała się przez Dźwierzuty do Małszewka (majątek). Osiedle było dość duże. Było opuszczone. Wszystko było rozgrabione, zupełnie puste. Nie było ziemniaków, chleba. Odległość z Rańska do Targowa = 5 km, do Dźwierzut kolejne 5 km i do Małszewka kolejne 4 km, czyli w sumie 14 km pieszo po żywność. Ale co za szok: kiedy przybyli po kilku dniach do Rańska ich domy i gospodarstwa były już zajęte. Ich tam nie było, a Polacy mieli prawo kolonizować. Wyjaśniono im, że jeśli niemieccy „uchodźcy” z Rańska na tym osiedlu nie będą mogli znieść głodu, mogliby wrócić do swoich gospodarstw, gdyby zdecydowali się opowiedzieć za Polską. Nie pozostało nic innego, jak tylko to zrobić. Gdy wszystko było gotowe, podpisali oświadczenie i wrócili, ale Polak zostawił im tam tylko 1-2 pokoje, tak jak w Targowie. To przydarzyło się mądrym mieszkańcom Rańska, którzy śmiali się z nas, bo my, mieszkańcy Targowa, chcieliśmy uciec jak króliki. W Orzynach dali się niestety dobrowolnie spolonizować i mogli pozostać w swoich gospodarstwach. Ale też nie wszyscy. Kto nie miał dobrej opinii lub został obsmarowany przez niemiłych sąsiadów, musiał uciekać, jeśli chciał pozostać Niemcem.