W poprzednim „Kurku” pisaliśmy o kawkach, które upodobały sobie uliczne drzewka rosnące wzdłuż ul. Odrodzenia. Obrały je za sypialnie, wskutek czego chodniki pod drzewkami wyglądają okropnie, podobnie jak ławeczki i kosze na śmiecie, całe powalane ptasimi odchodami.
Sądziliśmy, że ów wygląd jest jedynym utrapieniem mieszkańców i obciachem dla miasta, ale byliśmy w błędzie. Pan Zdzisław, mieszkaniec bloku położonego w pobliżu skrzyżowania ul. Odrodzenia z 1 Maja, skarżył się w redakcji, że jeszcze większą zmorą jest smród ptasich odchodów. Ma mieszkanie na I piętrze, a gdy chce je przewietrzyć, zamiast ożywczego powietrza, do pokoju napływa okropny odór.
Gdy to piszemy, ponownie chwycił mróz, chodnik pokrył śnieg i wygląda on na czysty.
Jest to jednak ułuda. Pod śnieżnobiałą, dość grubą, warstwą ukrywa się coś, co podczas najbliższej odwilży znowu wypełznie na wierzch i znów będzie obciach oraz smród.
SKAZANI NA PODNIEBNE ESKADRY
Podpatrując kawki bytujące w Szczytnie zdumieliśmy się ich liczebnością. Nad dachami budynków posadowionych wzdłuż ul. Odrodzenia unosiły się ich całe chmary, wykonując przedziwne manewry w powietrzu.
Przy czym trzeba dodać, że nie było to jedno stado, bo już za zasięgiem obiektywu polatywało drugie nie mniej liczne. Jak wyczytaliśmy w Wikipedii, europejskie kawki zaczęły przysposabiać się do środowisk miejskich niedawno, po II wojnie światowej. Wówczas wiele miast wskutek bombardowań zamieniło się w ruiny, przypominające rumowiska skalne, naturalne siedliska tych ptaków. Co więcej, kawki nauczyły się korzystać z resztek pokarmu ludzkiego i wydaje się, że miast już nie opuszczą, choć jak ostatnio zauważono, nie lubią one wieżowców. Dlatego też w centrach wielkich miast są rzadko spotykane, a licznie występują na ich peryferiach oraz w miasteczkach o niskiej zabudowie. Cóż, wypływa z tego wniosek taki, że aby pozbyć się kawek z ul. Odrodzenia należałoby postawić przy niej drapacze chmur. Na to jednak w dającej się wyobrazić przyszłości raczej się nie zanosi.