BŁOTKO POD RATUSZEM
Wyczekiwana od dawna wiosna przyniosła niektórym mieszkańcom Szczytna wielkie utrapienie. Zwłaszcza tym mieszkającym na miejskich obrzeżach.
Niby nie było wielkich śniegów, to i nie powinno być dużo roztopowej wody, która rozmiękczałaby grunt. A jednak... Oto pod samym ratuszem rozlewa się "piękne" błotko, że przejść lub przejechać tędy samochodem nie sposób - fot. 1.
Wydawać by się mogło, że skoro błoto podeszło już niemal pod progi gmachu miejskich włodarzy, skutecznie sygnalizuje problem. Ba, niekoniecznie, bo oto od kilku dni w redakcji "Kurka" dosłownie urywają się telefony. Dzwonią zdesperowani mieszkańcy ulic o gruntowych nawierzchniach, szczególnie z osiedla Kochanowskiego. Czują się opuszczeni przez miejskie władze, samotnie skazani na szamotaninę w błocie i brei wszechogarniających ich rejony zamieszkania.
PODRÓŻ DO PRZYCHODNI
Pan Bogdan Kuncewicz mieszkający na ul. Iwaszkiewicza w ubiegły wtorek zamierzał zawieźć chorą żonę do lekarza. Daleko nie ujechali, samochód nie przebrnął przez zwały błota i w dodatku się uszkodził.
- Trzeba było wezwać taksówkę i przejść kilkadziesiąt metrów przez maź, gdyż taksówkarz nie zaryzykował jazdy pod sam dom - skarżył się "Kurkowi".
Nazajutrz, kiedy złość przeszła, pan Bogdan rozkopywał ulicę motyką, mając nadzieję, że wzruszona ziemia szybciej obeschnie i przejazd ulicą stanie się możliwy - fot. 2.
Oczywiście nie na wiele się to zdało. Przy okazji warto zwrócić uwagę na szczegół zaznaczony otokiem (lewy dolny róg fotografii 2). Mieszkańcy ulicy co większe doły i wykroty własnym sumptem zasypali łamanymi dachówkami.
- Poszło ich przeszło 300 sztuk - wyjaśnia Bogdan Kuncewicz.
Zdaniem mieszkańców tych okolic, władze miasta mało troskają się o stan ulicy, wszak jeden przejazd równiarki problemu nie rozwiązał. Na drugi dzień po przejeździe maszyny było tak samo jak przedtem. Zdesperowani zamierzają przedstawić urzędnikom z ratusza faktury za naprawę zniszczonych aut. Myślą też, czy aby nie należało w odruchu buntu zaprzestać płacenia podatków.
ANI W PRZÓD, ANI DO TYŁU
Kawałek dalej jest ulica Brzechwy. Mieszka tutaj Tomasz Składowski, który pokazuje "Kurkowi" nieprzebytą maź, w którą zamieniła się także nawierzchnia i tego traktu.
- Do naszych domów nie można dojechać ani od strony ul. Iwaszkiewicza, ani Norwida, przez co jesteśmy odcięci od świata - mówi "Kurkowi".
W trakcie rozmowy, na naszych oczach wyjeżdża z głębi ulicy samochód osobowy. Porusza się nie blisko osi jezdni, bo to w ogóle niemożliwe, ale jej skrajem, tuż - tuż przy płocie, niemal się o niego ocierając.
Niestety, niewiele to pomaga, koła bowiem zagłębiają się po osie w rozmiękłym gruncie, a po kolejnych próbach jazdy do przodu, potem w tył, pojazd osiadł na podwoziu, zakopawszy się na dobre - fot. 3.
Przy okazji na zdjęciu widać, jak przemieszczają się tędy piesi, brnący w błocie po kostki.
* * *
"Kurek" oglądał opisywane wyżej ulice w czwartek 8 marca. Tego samego dnia w godzinach popołudniowych na pomoc mieszkańcom osiedla ruszyła wielka równiarka i wywrotki. Z nawierzchni ul. Brzechwy zdjęto warstwę rozmiękłego gruntu i w jego miejsce nasypano żwir.
- Sytuacja powinna być opanowana przynajmniej w tym miejscu - twierdzi inspektor Wiesław Kulas z Urzędu Miejskiego.
Dodaje, że w tym roku sytuacja jest wyjątkowa. Zimą nie było wielkiego śniegu, za to chwycił mróz, wskutek czego nieosłonięta ziemia przemarzła miejscami do głębokości 60 - 80 cm. Gdy zapanowały temperatury plusowe, i to znaczne, część gruntu rozmarzła, a pod spodem została zmarzlina. Wierzchnia warstwa, jak na Syberii, przemieniła się w błotnistą, miękką breję, gdyż woda nie mogła wsiąknąć w głąb gruntu.
Taka sytuacja powstała na wszystkich gruntowych miejskich nawierzchniach, w dodatku w tym samym czasie, no i nie starczyło miejskich sił oraz środków, aby zapanować nad całością.
Mamy, wskutek tego to, co mamy.
W piątek kolejny raz równiarka pracowała na osiedlowych ulicach. Między innymi doprowadziła do porządku nawierzchnię ul. Tuwima - fot. 4.
Jej kilkakrotny przejazd dał w końcu efekt, ale tylko na tym odcinku. Dalej, u wlotu do ul. Lwowskiej nie jest już tak dobrze.
Także nawierzchnia ul. Iwaszkiewicza w okolicy posesji nr 8 i 9 pozostaje nadal zdradliwa, koła samochodów grzęzną w rozmiękłej brei po ośki.
- Radykalnym wyjściem z sytuacji byłoby urządzenie nawierzchni wszystkich ulic gruntowych z tłucznia. Koszty takiej modernizacji sięgałyby 30%-40% wydatków potrzebnych na położenie asfaltu, ale i tak trzeba by na ten cel zgromadzić ok. 10 mln złotych - takie wyjście z sytuacji przedstawia nam Wiesław Kulas, by po chwili dodać:
- Miasta w chwili obecnej nie stać jednak na takie wydatki.
PRZYCINKI I WYCINKI
Wiosna w tym roku dość wcześnie zawitała na Mazury. "Kurek", przebywając we wsi Tragowo (gm. Dźwierzuty) był świadkiem przylotu żurawi, wędrownych ptaków, które pojawiają się u nas dużo wcześniej niż bociany. W związku z tą wiosną na ulicach miasta trwa przycinka drzew. Tu i tam widać pilarzy hasających wśród konarów, nawet na dość znacznych wysokościach - fot. 5.
Dołem, jak gdyby nic, spacerują sobie ludzie.
- A gdyby tak gałąź spadła na przechodnia? - zapytujemy robotników.
- Nic takiego nie grozi, gdyż te przed ucięciem mocowane są linami i opuszczane na nich w dół - pada wyjaśnienie.
Przez chwilę obserwujemy prace i rzeczywiście - ofiar wśród przechodniów nie ma, gałęzie są spuszczane delikatnie na ziemię, możemy zatem spokojnie odejść.
Ba, zaniepokoiło nas coś innego. Oto z ulicy Polskiej, vis a vis MDK-u znikł żywopłot - fot. 6.
Zrobiło się tu teraz jakoś przestronniej i słoneczniej, ale niestety, nic już nie filtruje okropnych samochodowych spalin i nie powstrzymuje wszędobylskiego ulicznego kurzu, który bez przeszkód wciska się do okien i drzwi mieszkań oraz sklepów.
- A dlaczego to tak? - zastanawiał się "Kurek".
Wycinki dokonała GDDKiA, a dlatego, że żywopłot mocno się zestarzał i częściowo usechł. Pamiętał on bowiem jeszcze przedwojenne czasy.
Inspektor Krystyna Lis odpowiedzialna za miejską zieleń, mówi że dobrze się stało, a nowe, niskie nasadzenia dodadzą uroku tej części miasta.
2007.03.14