Czy w połowie listopada można mieszkać w nieogrzewanym mieszkaniu? Okazuje się, że można, a dokładniej - trzeba. Bo jakie ma inne wyjście inwalida I grupy, samotnie wychowujący 15-letnią córkę, gdy od maja nie może się doprosić w TBS-ie, by naprawiono wadliwie działający piec?
Roman Sawicki, zajmujący wraz z córką niewielkie mieszkanie komunalne przy ul. Lipperta swoje w życiu przeszedł. Najpierw stracił zdrowie, potem żonę i dach nad głową. Został na bruku z kilkuletnim zaledwie dzieckiem. Jakiś czas pomagała rodzina, a w 1995 roku, za burmistrzowania Andrzeja Kijewskiego, pan Roman otrzymał mieszkanie komunalne: niewielką kuchnię i ciemny, bo wtedy jeszcze pozbawiony okien pokój. Ze względu na stan zdrowia lokatora (niedowład nóg bardzo utrudniający poruszanie się), miasto zlikwidowało piece i założyło lokalne, centralne ogrzewanie. Nie było z nim większego problemu aż do tego roku, kiedy z kaloryferów zaczęła ciec woda, a gazowy piec, gdy się go włączyło, natychmiast przestawał działać.
- Już w maju, ustnie informowałem administratora czyli TBS o tym, co się dzieje, ale bez echa - skarży się Roman Sawicki "Kurkowi". - Na początku września na piśmie wystąpiłem z prośbą o naprawę pieca, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
Próbował swoją sprawą zainteresować nie tylko administratora, ale i władze miejskie, a nawet powiatowe i PCPR. Obietnice pomocy uzyskiwał, ale... w mieszkaniu nadal było zimno. Owszem, TBS przysłał ekipę hydraulików, choć dopiero w listopadzie, którzy uszczelnili kaloryfery i wymienili zawory, ale z automatycznym piecem nie umieli sobie poradzić.
- Ewentualnych napraw i czyszczenia powinien dokonywać użytkownik - mówi "Kurkowi" dyrektor TBS Alfred Kryczało. - Ale dziś jeszcze ten piec obejrzą fachowcy.
Jak dyrektor "Kurkowi" obiecał, tak się też i stało. W czwartkowy wieczór 13 listopada piec użytkowany przez Romana Sawickiego został naprawiony, oczyszczony i w mieszkaniu nareszcie zrobiło się ciepło.
Nieustanna walka
Romana Sawickiego dobrze znają i w TBS-ie, i w MOPS-ie. Z obiema instytucjami prowadzi od lat szeroką korespondencję, oczekując wsparcia. Trudno się dziwić, bo z renty w wysokości 718 zł nie tak łatwo utrzymać mieszkanie, dorastającą córkę i siebie, gdy sporo środków pochłaniają leki.
- Przez kilka lat walczyłem z TBS-em np. o to, by w pokoju wstawili mi okno. Córce trudno było odrabiać lekcje, gdy w domu ciągle ciemno - wspomina pan Roman. Początkowo uzyskiwał tylko odmowne decyzje, które motywowano sprzeciwem właściciela sąsiadującego z mieszkaniem sklepu, wówczas meblowego (dziś market ABM). Miejscy urzędnicy radzili mu, by pojechał do Olsztyna, do dyrekcji firmy prowadzącej ów sklep, i "wyprosił zgodę".
- To śmieszne - komentuje Roman Sawicki. - Jak miałem jechać do Olsztyna, skoro z trudnością w ogóle wychodzę z domu.
Później uzyskał obietnicę, że jednak okno zostanie wstawione, ale bezskutecznie miesiącami czekał na jej realizację. W 2001 roku nie wytrzymał. Kupił okno, wezwał majstrów i wykonał remont własnym sumptem. I od tego czasu próbuje od TBS-u uzyskać zwrot poniesionych nakładów. W odpowiedzi słyszy - nie ma pieniędzy.
- Chyba w końcu pójdę z tym do sądu - powiada.
Nie ma też pan Roman pochlebnego zdania o MOPS-ie. Co prawda ma przyznany dodatek mieszkaniowy, od czasu do czasu uzyskuje dodatkowe wsparcie, np. na zakup podręczników dla córki, która w tym roku kończy gimnazjum, ale nie do końca go to zadowala.
- Córka korzystała z bezpłatnych obiadów, ale ostatnio już nie może. W MOPS-ie powiedzieli, że skoro u mnie jest czysto, schludnie, to widać daję sobie dobrze radę, a pomagać oni muszą tym, gdzie jest pijaństwo itp. Czyli co, mam zacząć pić czy zrobić chlew z mieszkania? - żali się inwalida I grupy.
* * *
Nie jest pan Roman z pewnością jedynym mieszkańcem Szczytna, który boryka się z problemami i oczekuje pomocy od tych instytucji, które są do tego powołane. A wszystko wskazuje na to, że coraz trudniej będzie ją uzyskać. Na przykład od przyszłego roku miasto nie otrzyma już z państwowego budżetu przynajmniej częściowego zwrotu wypłaconych dodatków mieszkaniowych. Nie dostanie też środków m.in. na oświetlenie ulic.
- Mamy za to otrzymać większy udział w podatku dochodowym od osób fizycznych, ale czy budżet miasta wyjdzie na tym dobrze? Wątpię, bo z pracą w Szczytnie jest coraz trudniej, a od tego przecież zależy, ile otrzymamy środków - mówi skarbnik miasta Hanna Żylińska.
Nie będzie więc panu Romanowi łatwiej. Na dzień dzisiejszy ma przynajmniej cieplej.
Halina Bielawska
2003.11.19