Z górki na pazurki

Choć to już początek grudnia, niestety, brakuje śniegu, przez co świat wygląda smutno i kompletnie niezimowo. Na pociechę, pod koniec listopada trochę popadało i biały puch zaległ na miejskich chodnikach i jezdniach. Nie było jednak tego na tyle dużo, aby spowodowało to zakłócenia ruchu (jak w innych rejonach Warmii i Mazur), ale na tyle wystarczająco, aby ten, kto się pospieszył zdążył zażyć zabawy na sankach. Ta sztuka udała się Marcinowi i Michałowi z SP nr 3. Obaj, mieszkańcy ulicy Ogrodowej, udali się na śnieżną zabawę do zamkowej fosy - fot. 1. Zabawy było sporo, bo liczył się nie tylko udany zjazd, ale i efektowne przewrotki.

- Prawdziwa męska zimowa rozrywka nie może obejść się bez sińców i innych drobnych potłuczeń - powiedzieli „Kurkowi” zgodnie Marcin i Michał.

ZIMÓWKI O WŁAŚCIWEJ PORZE

W związku z tą zimą, przypomniały mi się z dzieciństwa jabłuszka zwane zimówkami. W przydomowym ogródku rosły jabłonki, a ojciec, wpajając mi sadowniczą wiedzę, wskazywał na drzewka mówiąc, to papierówki, to zajączki, tam znowu złota reneta, a to zimówki.

- No, ale jak to zimówki - oponowałem - skoro owoce wydają tak, jak inne drzewka pod koniec lata albo na początku jesieni.Gdyby w pełni zasługiwały na swoją nazwę, jabłka musiałyby pokazywać się na nich dopiero zimą, kiedy spadnie śnieg. No i proszę sobie wyobrazić, że po wielu, wielu latach doczekałem się czegoś takiego. Zapędziwszy się na ul. Łomżyńską, zauważyłem niecodzienny widok - ośnieżoną jabłonkę z gałązkami uginającymi się pod licznymi owocami - fot. 2.

Żółte jabłuszka, pięknie kontrastując z bielą śnieżnych czapeczek, wisiały sobie na jabłonce, co w pełni uzasadniało tę usłyszaną w dzieciństwie nazwę - zimówka.

OSŁABIONY ŁABĘDŹ

Jeden z naszych Czytelników alarmował redakcję, a było to w ubiegłym tygodniu, że nad małym jeziorem w okolicach nowego parku błąka się osłabiony łąbędź, ledwie utrzymujący się na nogach. Udaliśmy się niezwłocznie we wskazane miejsce, gdzie istotnie zobaczyliśmy tego pięknego, białego ptaka w asyście licznych kaczek krzyżówek i mew, a nawet hodowlanego gołąbka - fot. 3. Na szczęście tak łąbędź, jak i inni przedstawiciele tej ptasiej czeredy nie byli osłabieni. Stadko natomiast z apetytem objadało się kawałkami chleba rzucanymi przez mieszkańca naszego miasta - fot. 4.

DOKARMIĆ CZY NIE?

Przy okazji warto się zastanowić nad tym, jak to jest z dokarmianiem dzikich ptaków, w tym łabędzi. Czy przypadkiem nie wyrządzamy im nieświadomie w ten sposób krzywdy? Jak wykazują badania, łabędź niemy, bo z tym gatunkiem mamy tu do czynienia, coraz liczniej zamieszkuje w Polsce. Rokrocznie zimuje u nas ok. 20 tys. tych wspaniałych, okazałych ptaków, co byłoby nie do pomyślenia zaledwie 30 - 40 lat temu. Większość z nich opuszczała wówczas zimą nasz kraj, a obecnie ponad 80% łabędzi pozostaje cały rok w Polsce. Przyczyniło się do tego intensywne dokarmianie. Według OTOP (Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków), dokarmianie łabędzi powinno być zupełnie wstrzymane w okresie od wiosny do jesieni a także zimą, gdy nie ma dużych mrozów. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu - dokarmianie powoduje bowiem zanikanie u tych ptaków instynktu wędrówki, co może doprowadzić do zaskoczenia dużych stad przez mrozy, a to z kolei może skończyć się tragicznie, wmarznięciem w lód. I jeszcze jedno - łabędzie to roślinożercy, należałoby zatem podawać im wyłącznie pokarm roślinny. Najlepsze są ziarna zbóż, ponadto surowe lub gotowane, ale bez soli, drobno pokrojone warzywa. Chleb zaś powinien stanowić tylko pokarm uzupełniający i musi być świeży, w żadnym wypadku spleśniały. Nie wolno także, i tu uwaga dzieci, podawać łabędziom słonych chipsów czy paluszków, gdyż taki pokarm powoduje poważne schorzenia przewodu pokarmowego.

(źródło: internetowy magazyn przyrodniczy „SALAMANDRA”).

DROGI ASFALTOWE I DROGI BAGNISTE

Małe podszczycieńskie wsie, takie jak Małdaniec czy całkiem maleńkie, jak Piecuchy mają swoje własne place zabaw dla dzieci. Nie są to co prawda jakieś okazałe obiekty, bo i milusińskich w miejscowościach tych nie jest dużo, a zawsze to spora atrakcja. No i obiektów tych zazdroszczą mieszkańcy innych gmin powiatu. Ba, nie dość na tym. Przez obie te wsie przebiegają asfaltowe drogi! Są też eleganckie polbrukowe chodniki - fot. 5. Co prawda te nowo wybudowane odcinki nie są długie, ograniczają się tylko do terenu zabudowanego, ale to i tak sporo. W niedalekiej zaś przyszłości (w nowym roku), asfalt połączy Małdaniec z Piecuchami i dalej z Wałami.

- Niedługo będziemy podróżować do Szczytna i innych miast w prawdziwym komforcie - cieszy się Tadeusz Sygnowski, sołtys wsi Piecuchy. Dodaje, że te nowe odcinki, to dla mieszkańców istne zbawienie. Jeszcze nie tak dawno ciężko było poruszać się autem przez wieś. Samochody grzęzły w bocie po osie, bo główna wiejska droga wyglądała jak obecnie ta, wiodąca przez las do Zabiel.

KOLEINY I BŁOTO

W okolicach opisywanych wyżej wsi gminne i leśne drogi są mocno zdewastowane przez samochody dokonujące wywózki drewna. Rolnicy skarżą się, że mają przez to bardzo utrudniony dojazd na swoje łąki i pola. A wywózki dokonuje się tu niemałej, bo usuwa się wiatrołomy powstałe podczas pamiętnego, sierpniowego kataklizmu. Droga częściowo gminna, częściowo leśna, która prowadzi z Piecuch do Zabiel jest tuż za wsią praktycznie nieprzejezdna, no i do gospodarstw położonych na kolonii, czy łąk oraz pól jest niezwykle trudno się dostać. Udaliśmy się tym traktem, ale daleko dojechać się nie udało. Tuż pod lasem, gdzie widać stosy gotowego do transportu drewna zatrzymaliśmy się, nie mając odwagi zapuszczać się dalej - fot. 6.

Na fotografii sołtys wsi Piecuchy stoi w miejscu, w którym „Kurek” zakończył swoją podróż. Gdy tak staliśmy, kombinując jak się z tego błota wykaraskać, niespodziewanie z głębi lasu (od strony wsi Zabiele) wynurzył się pojazd ratunkowy służby zdrowia - fot. 7.

No tak, ci ratując komuś życie wyboru nie mają - muszą tędy przejechać i tyle.

NISZCZYCIELE DRÓG

Niszczycielami tych gminnych i leśnych dróg są, jak już wspomniano, pojazdy wywożące drewno z lasu, a należące do firm zatrudnionych przez Nadleśnictwo Szczytno.

- Teren w okolicach Piecuch i Małdańca to jeden z najbardziej dotkniętych przez żywioły, które rozszalały się w sierpniu tego roku - powiedział „Kurkowi” Mariusz Karpiński z Nadleśnictwa Szczytno. Ogólnie jest do wywiezienia ok. 80 tys. m3 drewna i potrwa to jeszcze przynajmniej pół roku. Co gorsza, transport tego materiału musi przebiegać drogami wokół Małdańca czy Piecuch, bo innych, alternatywnych traktów po prostu nie ma. Leśne drogi, jak informuje nas Mariusz Karpiński, nadleśnictwo stara się naprawiać na bieżąco - niedawno dokonano tego wspólnie z gminą Szczytno. Niestety, znacznie gorzej sytuacja wygląda w okolicy wsi Małdaniec, ale o tym, i czy rolnicy mogą czekać pół roku, aż możliwy będzie dojazd na ich łąki, napiszemy za tydzień.