Wizyta
Piątek, 19 września
Awantura na Śląsku i w Warszawie. O zamykanie kopalń. Rząd nie chce więcej finansować nierentownego przedsiębiorstwa, a górnicy walczą o swoje miejsca pracy. Rozumiem jedną i drugą stronę. Ale ostatnio mam pewne wątpliwości. Sam słyszałem, jak jeden z górników deklarował, że zarabia tylko tysiąc pięćset złotych. Prawda to, czy drobne kłamstwo na użytek publiczności? Bo jeżeli prawda, to się nie dziwię jego oburzeniu. Przecież doskonale wie, jakie pensje pobierają dyrektorzy kompanii węglowych. Trochę dziwne wydają mi się też liczby, które podaje się do publicznej wiadomości, dotyczące kosztów wydobycia jednej tony węgla - 148 zł. A sprzedaje się go za granicę za 82 zł. Czyli z kolosalną stratą. Ale to jest możliwe, skoro rynki światowe zalewa chiński węgiel. Tam robocizna się w ogóle nie liczy, a władze państwa Środka zrobią wszystko, by zarobić twardą walutę (tak jak my to robiliśmy jeszcze kilkanaście lat temu). Tylko mam małe pytanko: dlaczego w takim razie w punktach sprzedaży opału węgiel kosztuje aż 450, a nawet więcej złotych. Wygląda więc wszystko tak, że polski podatnik finansuje zadłużenia kompanii węglowych, a potem płaci wysoki haracz, gdy potrzebuje "czarnych diamentów" do palenia w piecu. Coś tu nie gra.
Niedziela, 21 września
To było w Szczytnie najważniejsze wydarzenie tygodnia! Wizyta przywódcy Samoobrony - Andrzeja Leppera w Szczytnie. Także w redakcji "Kurka Mazurskiego", gdzie obdarowano go glinianym kogutem. Ale pan Lepper wcale nie ma zamiaru cienko piać jak kogut. Krzyczy gromkim głosem wysyłając rządzących obecnie (trochę nie bez racji), rządzących poprzednio, a przede wszystkim profesora ekonomii Leszka Balcerowicza do obozów koncentracyjnych, które ma zamiar utworzyć w Bieszczadach, aby tam tłukli kamienie potrzebne do budowy mieszkań, które ekipa Samoobrony ma zamiar budować, w tym upatrując lekarstwa na kłopoty ekonomiczne państwa. Nawet wie, skąd wziąć na to pieniądze. W jednym poseł Lepper ma rację: źle się dzieje w polskim państwie. Natomiast jego argumentacja nie trafia mi do przekonania. Przede wszystkim dlatego, że nawołuje do powrotu do lat z czasów miłościwie nam panującego Edwarda Gierka, oraz, co tu ukrywać, troszczę się o własną kieszeń. Nie wiem czy nasz gość zdaje sobie sprawę, że póki jest Balcerowicz wszyscy, którzy mają niewiele pieniędzy, mogą liczyć na to, że z dnia na dzień nie tracą one na wartości, jak to kiedyś bywało. A to bardzo ważne dla większości ludzi w Polsce, by za złotówkę można było kupić cztery bułki zarówno na początku jak i na koniec miesiąca. Nie zdziwiła mnie natomiast popularność lidera Samoobrony wśród mieszkańców Szczytna. Mieszkańcy naszego miasta są narodem wierzącym, a jako tacy łatwo wierzą w cuda. Poza tym sporo jest takich, którzy z chęciš wróciliby w epokę Gierka.
Poniedziałek, 22 września
Przebąkuje się, że prócz podatku zdrowotnego, będziemy jeszcze płacić opłatę "manipulacyjną" za rejestrację do lekarza oraz wypisanie recepty. I nie jest to bynajmniej pomysł wicepremiera Pola. Opłaty te mają być minimalne, trzy, pięć i dwa złote. Ale jak się do tego doda ceny leków i fakt, że najczęściej z poradni lekarskiej korzystają emeryci i renciści, to wszystko przestaje być śmieszne. Pomysłodawcy - specjalna komisja powołana przez ministra Hausnera, w której skład wchodził między innymi pan Boni, były minister pracy - tłumaczą się, że w ten sposób pragną zablokować nieuzasadnione korzystanie z porad lekarskich. Tylko westchnąć: oj Boni, Boni - nigdy nie miałeś zbyt dobrych pomysłów, a teraz zwyczajnie "puściłeś bąka".
Wtorek, 23 września
Ostatnio głośno się dyskutuje w telewizji i sejmie na temat polskiego stanowiska w sprawie tak zwanej konstytucji Unii Europejskiej. Dyskusja ta ma charakter wybitnie polityczny, co postaram się poniżej udowodnić. Otóż sejm zmusił rząd do zajęcia stanowiska, które w żaden sposób nie ma szansy na realizację. Przynajmniej w punkcie dotyczącym ilości głosów przyznanych nam na konferencji w Nicei, gdzie ustalono, że Polska będzie miała o dwa głosy mniej niż Niemcy czy Francja. Nowa konstytucja przewiduje co innego. Każde państwo będzie miało proporcjonalnie tyle głosów, ile ma ludności. I to jest normalne! Z jakiej racji, gdybyśmy to przełożyli na krajowe warunki, na przykład ilość wybieranych posłów z Warszawy (która ma przeszło milion mieszkańców) miałaby być taka sama, jak ze Szczytna, które mieszkańców liczy sobie 28 tys? Brak logiki. A takie stanowisko musi zająć nasz rząd. Paranoja. Denerwuje mnie jednak także co innego. Otóż tak jak posłowie w naszym sejmie mają dbać o interes Polski jako kraju w całości, a nie okręgów wyborczych, w których zostali wybrani, tak posłowie do parlamentu europejskiego, mają tam reprezentować interesy Europy w całości, a nie partykularne zachcianki kraju, z którego pochodzą. Kiedy każdy ciągnie koszulę w swoją stronę, wynik może być tylko jeden: koszula się podrze.
Środa, 24 września, wieczorem
Właśnie obejrzałem dobry mecz piłki nożnej Groclinu z Grodziska Wielkopolskiego z potentatem z Berlina Hertą. Wynik był remisowy. Jak na mecz wyjazdowy całkiem nieźle. Ale nie to jest najbardziej frapujące. Otóż tak się składa, że wiem iż Grodzisk Wielkopolski to miasteczko liczące połowę mieszkańców Szczytna! Proszę to sobie wyobrazić! Nie dość, że grają w pierwszej lidze, że zdobyli wicemistrzostwo Polski, to jeszcze potrafią się przeciwstawić drużynie o 12-milionowym (w euro) budżecie. Gdybyśmy mieli taką drużynę w Szczytnie - chodziłbym na mecze mimo deszczu i słoty. Ale chyba mi to na razie nie grozi.
A wszystkiemu winny "Kurek". Nie dość, że spowodował deficyt "Dni i Nocy Szczytna", to z pewnością ma też wpływ na formę drużyny piłkarskiej trenera Magnuszewskiego (aktualnie 6 miejsce w lidze okręgowej).
Marek Teschke
2003.10.01