JUBILEUSZ
Jubilat
O jakim jubilacie tu mowa? Jak to o jakim? O felietonie z cyklu "Z pieca spadło" i jego autorze, czyli mnie. Wiem, że tego nikt nie liczy, ale ten felieton jest 99 z kolei - czyli, że następny, setny, będzie felietonem jubileuszowym.
Tak się składa, że nie wierzę, aby ktokolwiek wpadł na pomysł, by z tej okazji urządzić jakąś akademię czy bodaj wręczyć mi ozdobny dyplom. Nie wierzę też, że na tę okoliczność otrzymam od naczelnego "Kurka" odpowiednio grubą kopertę zawierającą trzycyfrowe banknoty. Pozwoliłem więc sobie chociaż trochę powspominać i zrobić podsumowanie tego, o czym w minionym roku pisałem, a co, moim zdaniem, jest istotne, by uporządkować sobie w głowie otaczającą nas rzeczywistość.
Świat
Nigdy tego w swoich ubiegłorocznych felietonach nie napisałem, ze strachu, a może w nadziei, że to nieprawda, ale dało się to odczytać między linijkami.
Otóż niezauważalnie dla większości ludzi nie tylko u nas w domu - w Szczytnie, czy gdziekolwiek byśmy mieszkali - wybuchła trzecia wojna światowa i trzeba nam się z tą myślą oswoić. Wojna dziwna, w której po jednej stronie walczą terroryści, a po drugiej pozostała społeczność świata. Wydaje się, że ona nas nie dotyczy, że w najlepszym razie odbywa się gdzieś daleko. Ale to nieprawda. Ma - i to duży - wpływ na nasze życie. Chociażby ekonomiczny. Ale też psychologiczny: może nas dopaść w każdej chwili. To co groźne zazwyczaj przychodzi niespodziewanie. Przecież Amerykanie też nie spodziewali się, że 11 września 2001 roku ktoś może ich zaatakować i to w tak bestialski sposób.
Nie kraczę. Chcę po prostu uświadomić wszystkim, że tak jest, że oto toczy się wojna i prędzej czy później może ona dotrzeć też na próg naszego domu.
I to jest najważniejsza wiadomość ubiegłego roku dotycząca całego świata.
Europa
Niewątpliwie istotnym zdarzeniem dla Europejczyków jest podjęcie kroków mających na celu zjednoczenie się państw europejskich w pewnego rodzaju unię. Po co? W imię ludzi, którzy Europę zamieszkują. Przecież Polak czy Czech nie jest gorszy od Francuza czy Niemca. Będąc razem łatwiej rozwiązywać problemy, łatwiej jeden drugiemu pomagać, łatwiej regulować spory, a przede wszystkim potrzeby, nie jednego konkretnego państwa, ale całej europejskiej społeczności. Łatwiej walczyć z chorobami, łatwiej kształcić dzieci, łatwiej bronić się przed wrogiem, łatwiej żyć (w tym także walczyć z bezrobociem). Przecież litewskie dzieci także lubią winogrona czy pomarańcze. A włoskie piszą takie same prośby do św. Mikołaja jak polskie. I na spełnienie tych próśb zasłużyły. Nie może w tym przeszkadzać ani nawet najwyższy wybudowany nie wiadomo po co mur, czy zapuszczona na informacje "żelazna kurtyna".
To co zdarzyło się w Danii pod koniec ubiegłego roku ma olbrzymie znaczenie dla każdego pojedynczego Europejczyka. Większe niż jesteśmy w stanie sobie to obecnie wyobrazić. Należy się tylko dziwić, że następuje tak późno. Chociaż... i teraz dają się słyszeć głosy, że od Europy należy uciekać jak najdalej. Z okazji jubileuszu nie nazwę tych ludzi po imieniu. Powiem tylko, że głupota jest grzechem śmiertelnym. O czym wielu wierzących zapomina.
Polska
Wydarzenia w Polsce związane są z wydarzeniami w Europie. Ale u nas nastąpiło też inne. Także ważne. Wybory samorządowe. Po raz pierwszy wybieraliśmy bezpośrednio osoby, które mają sprawować władzę przez najbliższe lata. Miało to olbrzymie znaczenie. Okazało się bowiem, że w wyborach tych kierowaliśmy się nie względami partyjnymi czy wynikającymi z tego powiązaniami, a zaufaniem, jakim obdarzamy konkretnego człowieka. Jeszcze nie wszędzie tak było, ale i do tego dojdziemy. Tylko powoli, choć nie za wolno. Okazało się też, że partia kojarzona z czerwonym kolorem krwi też składa się z ludzi. Lepszych i gorszych. A nie jest zespołem, który wykonuje bez dyskusji polecenia zwierzchności. Można uznać, że ponieśli porażkę. Ale też zwyciężyli. Część z nich zrozumiała, że ludzie przestali oceniać partię, a zaczynają oceniać ludzi.
Szczytno znajduje się w Polsce. I to co napisałem powyżej, dotyczy też nas osobiście. W bezpośrednich wyborach na burmistrza wygrał pan Bielinowicz. Widocznie jako człowiek i obywatel cieszy się największym zaufaniem mieszkańców. Przepadł za to przedstawiciel partii, która miała i tradycyjnie nadal ma największe poparcie społeczeństwa ziemi szczycieńskiej. Paradoks? Nie. Potwierdziły się tendencje ogólnopolskie. Także w Szczytnie doszło do rozłamu w SLD. Są w tej partii ludzie, którym nie podoba się utożsamianie lewicy z postkomuną, a skłaniają się ku poglądom europejskiej socjaldemokracji. Chyba na razie nie odnieśli zwycięstwa. Brak im człowieka, który by swoją pracą, swoim działaniem na niższych niż eksponowane stanowiska wykazał, ile jest wart. Ale czas działa na ich korzyść. Pożyjemy - zobaczymy.
A u mnie w domu?
Dziękuję, wszyscy zdrowi.
Marek Teschke
2003.01.22