JAK PATRZEĆ
Nie odkrywam Ameryki pisząc, że każdy człowiek ma ukryty w mózgu mechanizm, który pomaga mu interpretować zjawiska, jakim się przygląda. Taki wewnętrzny komputer przyjmuje napływające dane ze świata zewnętrznego, następnie je obrabia, by w szalonym tempie wydrukować na ekranie naszej świadomości odpowiedni wynik. Jak prawie wszystkim wiadomo, wynik ten jest (naturalnie mam na myśli normalne komputery) zależny od oprogramowania. I tu dochodzimy do sedna sprawy. W ludzkim mózgu znajduje się komputer o oprogramowaniu typowym tylko dla tego jednego egzemplarza. A więc nie tak jak w normalnych komputerach, w których obowiązują pewne standardy, a oprogramowanie komputerów osobistych jest prawie jednakowe. Ułatwia to komunikację między nimi (internet, poczta elektroniczna), a także jednakową interpretację wprowadzanych do komputera danych. Nasz wewnętrzny komputer takich standardowych programów nie zawiera. Są tacy, co mówią "szkoda" - ja twierdzę, że bardzo dobrze, bo jeszcze tego by brakowało, aby wszyscy myśleli tak samo. Byłby to koniec rozwoju człowieczeństwa, bowiem do tego przyczyniają się wyłącznie ludzie myślący niestereotypowo, myślący inaczej.
Czasami jednak żal, że w ludzkim komputerze nie ma oprogramowania, które by chociaż w podstawowych sprawach ułatwiało nam porozumienie się między sobą.
Stąd tak częste przypadki "zawieszania się" u niektórych ludzi pracy ich wewnętrznego komputera. "Zawiesić się" oznacza w języku komputerowców odmowę pracy, co z kolei można wytłumaczyć jako zanik myślenia u niektórych osobników.
Ten przydługi wstęp jest po to, aby zapoznać Czytelników z metodami sprawdzania naszego wewnętrznego komputera i tego czy pracuje on prawidłowo.
Ogłoszenia
Czasami czytamy obszerne artykuły prasowe, w których autorzy, najczęściej sprzyjający jakiejś opcji politycznej, starają się nam udowodnić, że wszystko idzie ku dobremu i jest nam coraz lepiej. Często też przytaczają skomplikowane badania naukowe i statystyczne na potwierdzenie swojej tezy.
Normalnemu jednak czytelnikowi prasy żadne badania nie są potrzebne. Nie musi też czytać ogromniastych artykułów, ani słuchać ględzenia przemądrzałych pseudonaukowców. Wystarczy, że przeczyta sobie strony z ogłoszeniami np. w "Kurku Mazurskim". Już po pobieżnym ich przejrzeniu można zobaczyć, jak społeczeństwu naszego miasta się powodzi.
Najobszerniejszą rubryką jest oferta sprzedaży (należy tu zsumować rubrykę "Sprzedam" z takimi samymi ofertami w rubrykach "Nieruchomości, lokale" i "Auto"). Interpretacja tego faktu jest jednoznaczna: nie mamy pieniędzy i musimy się wyprzedawać, aby je zdobyć. Dodatkowo jeszcze powinniśmy zarejestrować fakt, że rubryka "Kupię" w ogóle czasami nie występuje, a jeżeli już, to zawiera dwie, trzy pozycje. Wniosek może nasz wewnętrzny komputer wysnuć tylko jeden: jest bieda i żadne "naukowe" badania tu niczego nie zmienią.
A skoro już jesteśmy przy ogłoszeniach, to można też wysnuć przy okazji inne wnioski. Rubryka "Usługi" jest dość obszerna. Co świadczy o zmianach strukturalnych w naszej gospodarce autentycznie zmierzającej do polepszenia warunków bytowania społeczeństwa, bowiem większość działań gospodarczych polega właśnie na wzajemnym świadczeniu usług. Niestety, zbyt wielka chęć reklamy (ogłoszeń) świadczy też o biedzie społeczeństwa, którego nie stać na korzystanie z ofert usługodawców. Na uwagę zasługuje też rubryka "Praca". W "Kurku" zawiera zarówno oferty zatrudnienia "Dam pracę" jak i "Poszukuję pracy". Na szczęście są one w równowadze, ale w ostatnich czasach da się zauważyć pewne ożywienie tyczące ofert pracy. Czyżby była to oznaka pewnego (minimalnego zresztą) ożywienia na tym rynku, co może wiązać się ze spadkiem bezrobocia?
I tak dalej, i tak dalej. Warto więc czytać ogłoszenia i przy poprawnym działaniu naszego wewnętrznego komputera można osiągnąć wyniki porządkujące wiedzę na temat kondycji naszego społeczeństwa.
Teleturnieje
Sporą popularnością (w telewizji mówią brzydko "oglądalnością") cieszą się teleturnieje. Oglądam je czasami, bo można z nich wysnuć wiele wniosków. Wprowadzam więc informacje o nich i o uczestnikach do mojego wewnętrznego komputera i zadaję pytanie: dlaczego? Mam nadzieję, że mój komputer działa poprawnie i błyskawicznie daje odpowiedź: ze względu na chęć wzbogacenia się jak najmniejszym kosztem. Pośrednio można też domniemywać zwyczajną biedę, szczególnie, że wielokrotnie da się zauważyć proporcjonalną zależność: wprost zastraszającą chęć posiadania przy minimalnym stanie wiedzy. Przy tym cechują one szczególnie mieszkańców Śląska. Da się to odpowiednio wytłumaczyć, ale nie pora na to, gdyż nasz komputer podpowiada także inne wnioski. I tak: brak samokrytycyzmu występujących zawodników. Można im to wybaczyć, gdyż człowiekowi trudno ocenić stan swojej wiedzy; trema telewizyjna u ludzi obdarzonych wyobraźnią - bez przerwy myślą o tym, że ogląda ich co najmniej milion widzów (i tak są przejęci chęcią, aby dobrze wyglądać na ekranie, że wymiata to im z mózgu resztkę wiedzy, jaką posiadają) - a także nieumiejętność reagowania na słowa prowadzącego, który ma za zadanie przeszkadzać uczestnikowi w daniu prawidłowej odpowiedzi, chociaż twierdzi, że jest wprost przeciwnie. Niestety, ogólny wniosek z oglądania teleturniejów jest tylko jeden - jesteśmy przerażająco niedouczeni. Kto tu zawinił? Szkoła? Nie. My sami. Po prostu po zakończeniu swojej szkolnej edukacji (bez względu na to, na jakim etapie ją zakończyliśmy) nie czytamy, nie mamy zainteresowań, brak nam nawyku do sięgania do źródeł, jeżeli czegoś nie wiemy.
Sam się dziwię, że aż tyle wniosków wysnuł mój wewnętrzny komputer z tak błahych zdarzeń, jakimi są oglądanie teleturniejów i czytanie ogłoszeń prasowych.
Mam też apel do potencjalnych teleturniejowiczów: nim poślecie swoje zgłoszenie, nim zadzwonicie do telewizji, przeczytajcie większość książek, które znajdują się w publicznej bibliotece. Inaczej czeka was kompromitacja taka, jaka spotkała np. większość nauczycieli w tej zabawie występujących, przez co utracili niemałą część autorytetu jakim, być może, cieszyli się u swoich uczniów.
Marek Teschke
2003.02.19