DŁUGI WEEKEND
Tekst ten przeznaczony jest przede wszystkim dla młodzieży, która z racji wieku nie może pamiętać, jak było przed 20 i więcej laty. A warto o tym wiedzieć, bo 1 maja był najpiękniejszym świętem za czasów komuny. Nawet piękniejszym niż Dzień Dziecka, czyli 1 czerwca. Dorośli także woleli 1 maja niż np. 22 lipca (22 lipca przypada w czasie urlopowym) czy rocznicę rewolucji październikowej (bo było to święto poważne, z akademiami i wręczaniem medali).
Co innego 1 maja. Młodzież tego dnia mogła czuć się wyróżniona, bo w pochodzie maszerowała na czele kolumny, tuż po działaczach i pocztach sztandarowych, a takie miejsce w pochodzie dawało mnóstwo korzyści. Przede wszystkim czoło pochodu jako pierwsze dochodziło tam, gdzie następowało jego rozwiązanie (stadion, boisko szkolne). Po złożeniu na samochodach szturmówek i portretów, młodzież była wolna i mogła się rzucić do licznych w tym miejscu punktów handlu, gdzie pracownicy Powszechnej Spółdzielni Spożywców i Miejskiego Handlu Detalicznego sprzedawali naprawdę tanio papierowe torebki, w których znajdowała się parówka i spora bułka. Co prawda sprzedawano tylko po jednej, ale ktoś obrotny i ze sporym apetytem mógł obskoczyć kilka samochodów i porobić sobie spore zapasy parówkowych porcji. Prócz tego dla dorosłych było też piwo. Po południu odbywały się zawody sportowe i inne zabawy organizowane przez nauczycieli. Bywało, że z tej okazji rzucano jeszcze porcję parówek i piwa. Nie należy też zapominać o lodach. Na patyku. Tanich i, jak mi się wówczas wydawało, bardzo smacznych. O ile pamiętam, gdzieniegdzie sprzedawano też kaszankę z wody, którą na Śląsku nazywają krupniokami, lub duże buły z plastrem kiełbasy, którą nazywano szynkową. Poza tym można było zaopatrzyć się w kolorowe baloniki i bawić się na wielu estradach ustawionych na świeżym powietrzu, gdzie do późnych godzin przygrywały do tańca orkiestry zakładowe bądź strażackie. 1 maja był też okazją do licznych popisów amatorskich zespołów z Domu Kultury bądź zespołów regionalnych.
Naprawdę 1 maja było świętem wesołym. A potem następował 2 maja, z pustymi hakami u rzeźnika i octem na półce w supersamie.
Jutro pierwsza rocznica wstąpienia do Unii Europejskiej. Już nie pamiętam, czym straszono polskie społeczeństwo przed naszym wejściem do piętnastki. Ale z dużym prawdopodobieństwem mogę napisać, że straszono właściwie wszystkim i wszystkich. Tymczasem minął rok i nic wielkiego się nie stało. Tylko szczególnie złośliwi mówią o drożyźnie, która nastąpiła i o braku jakichkolwiek korzyści z naszej przynależności do wspólnoty zachodniej. Tymczasem, prawdę mówiąc, podwyżki owszem są, ale niewiele wyższe niż wynikałoby to z inflacji, a obawy przed partnerami z Unii mają raczej starzy członkowie, a nie my, nowi. Jakoś daliśmy sobie radę i to raczej lepiej niż gorzej.
Tak się złożyło, że w niedzielę, w pierwszomajowe święto musiałem pojechać do miasta. Potrzebne było lekarstwo, a już w mieście okazało się, że właściwie jeszcze parę rzeczy można kupić. I co myślicie, udało się? Jasne! W supermarketach - niektórych - tłumniej niż w dzień powszedni. W "Championie" ruch, w innych marketach, a nawet całkiem małych sklepikach - to samo. Święto świętem, a zarobić trzeba, kiedy nadarza się okazja. A okazja jest jak nigdy - długi weekend, odwiedziny turystów, właścicieli domków i w ogóle dużej liczby spragnionych ludzi. Byle zakupy robili na trzeźwo.
Rocznicowych okazji "Kurkowi Mazurskiemu" nie brakuje. Oto powrócili z X Rajdu Czytelników "KM" jego uczestnicy. Tym razem maszerowano "Tropem Leśnej Zwierzyny" do leśniczówki Wykno. Wiosna w tym roku się spóźniła. Ale mimo to uczestnicy rajdu mieli co podziwiać. Jestem tego pewny, mimo że w rajdzie nie uczestniczyłem. Dlaczego tak sądzę? Bo obserwuję przyrodę wokół mojego domu. Co roku przybywa jakiś gatunek, którego w ubiegłych latach nie było. W tym roku jest sensacja: para orłów.
Oby tak dalej, a przyroda Mazur wróci niemal do swojego stanu pierwotnego i turyści z kraju i z zagranicy będą mieli prawdziwą ucztę, podglądając roślinność i zwierzynę okolic Szczytna.
Długi weekend obfitował w ważne wydarzenia. 2 maja święto młode, obchodzone zaledwie drugi raz: Święto Flagi. Jakże konieczne. W sondzie ulicznej przeprowadzonej przez TV niewielu naszych obywateli wiedziało, co oznaczają poszczególne kolory na polskiej fladze. Tego dnia przypada też Święto Polonii. I chociaż znaczenie polskiej emigracji obecnie ma inny "ciężar gatunkowy", to jednak nie należy o niej zapominać, szczególnie o tej sprzed roku 1980 ubiegłego wieku.
Oficjalne działania polskiego sejmu wokół rocznicy zakończenia II wojny światowej bardzo mnie usatysfakcjonowały. Były wyważone i przypominały historyczną prawdę o roku 1945. Także zaproszenie kombatantów wszystkich frontów i opcji niezwykle mnie ujęło. Żołnierze, szczególnie ci w pierwszej linii okopów, rzadko mają pojęcie o taktycznym albo politycznym podłożu takich lub innych decyzji dowództwa bądź władz. Oni przyszli się bić z wrogiem i często w tej walce giną lub zostają okaleczeni, nic nie wiedząc o skutkach swojego poświęcenia.
Obyśmy w zdrowiu doczekali czasów, kiedy podobnych rozważań nie będziemy musieli wyciągać na wierzch z kart historii.
Marek Teschke
2005.05.11