GRA NIE FAIR

Wtorek, 22 czerwca

... Z pieca spadło

Rządy dwudziestu pięciu europejskich państw uzgodniły treść konstytucji, która ma regulować kompetencje poszczególnych agend Unii, w tym także kontrowersyjny sposób głosowania. Naturalnie, jak to zwykle u nas, rząd przedstawia uzgodnienia jako sukces, a opozycja jako klęskę narodową. Gdyby mnie ktoś "wywołał do tablicy" odpowiedziałbym szczerze - "nie mam zdania". Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że z rządowych sukcesów dotychczas nic dobrego nie wynikało, a wprost przeciwnie, było coraz gorzej. Po drugie, nie wierzę opozycji, bo ta - czemu nie należy się dziwić - pragnie wykorzystać potknięcia rządu dla swoich politycznych celów. O innych powodach mojej nieufności nie warto nawet wspominać, ale jeden podkreślić trzeba: niewiele jest w Polsce osób, które znają treść konstytucji. I tu leży pies pogrzebany - wielu o niej mówi, chwali lub gani, a niewielu ją zna. Taki polski paradoks. Premier Belka mówi, że konstytucję będziemy zatwierdzać w referendum. Jak to sobie wyobraża? Czy każdy dostanie do ręki nową konstytucję, by mógł zdecydować? Bo jeżeli nie, to takie głosowanie jest diabła warte. A nawet gdyby otrzymał je pocztą do rąk własnych - to co ma z nią zrobić? Jeżeli umie czytać, a przecież wtórny analfabetyzm to u nas nic nowego, to przeczyta. A jeżeli nic z tego nie zrozumie? Badania wykazują, że niewielu Polaków rozumie to co czyta - w jaki sposób zagłosuje? Referendum więc odpada. A głosowanie w sejmie? Czy mam zawierzyć kłamcom? Przecież, tak z ręką na sercu, niewielu jest polityków godnych zaufania, a w głosowaniu sejmowym na pewno nie oni zdobędą większość. Więc co robić? Muszę zawierzyć człowiekowi, który cieszy się dużym autorytetem. Znam tylko jednego takiego człowieka - jest nim papież. Można mu wierzyć także dlatego, że z racji wiary - nie kłamie. A papież mówi jedno: dobrze, że doszło do kompromisu, chociaż preambuła bez powołania się na chrześcijańskie źródła rozwoju Europy narusza prawdę o korzeniach kultury i cywilizacji naszego kontynentu. To jest pewna wskazówka.

Środa, 23 czerwca

Jak wielu Polaków, interesuję się rozgrywkami piłkarskimi. Ale do pasji doprowadzają mnie fachowcy (w większości dziennikarze) gadający trzy po trzy o grze nie fair Duńczyków i Szwedów, a także (przed meczem) Czechów, którzy w spotkaniu z Niemcami wystąpili w mocno rezerwowym składzie. Szukanie sensacji ma każdy dziennikarz we krwi, ale poszukiwania te nie powinny przekraczać granicy zdrowego rozsądku. Tak, jak to miało miejsce w tym przypadku. Może nie będzie to w smak wielu kibicom w Polsce pamiętającym jeszcze "podłożenie się" Szwedów drużynie Łotwy w ostatnim meczu eliminacji, ale uważam, że zawodnicy drużyn Szwecji i Danii, mając zapewniony awans do ćwierćfinałów w wypadku remisu byliby idiotami chcąc pognębić przeciwnika tylko dlatego, że Włosi sobie tego życzą. Nawet nieumówieni podświadomie dążyli do remisu, a więc wyniku, w jakim się mecz zakończył. O chorobliwej podejrzliwości dziennikarzy najlepiej świadczy fakt, że po zwycięstwie Czechów nad Niemcami spiskową teorię piłkarskich dziejów zarzucono. No więc jak to było: Czesi wystawiając rezerwowy skład graliby nie fair gdyby przegrali, a że wygrali to grali fair? Panowie, takie teorie możecie sobie opowiadać w domu przy zimnym piwie, a nie publikować w gazetach lub wygłaszać do telewizyjnych mikrofonów. A tak naprawdę nie fair zagrali działacze piłkarscy nie przewidując, że do takich sytuacji może dojść. Zamiast system pucharowy zaordynować od początku turnieju tak, jak będzie to miało miejsce od ćwierćfinałów. Ale... chodziło zapewne o kasę. Wykazali się więc umiejętnościami co wybitniejszych ministrów rządu Millera.

Czwartek, 24 czerwca

Słyszę rzeczy zadziwiające: polscy rolnicy, którzy mieli być najbardziej pokrzywdzonymi obywatelami Rzeczypospolitej po wejściu tejże do Unii Europejskiej teraz należą do najbardziej uprzywilejowanych. Nie dość, że dostaną dopłatę do posiadanej ziemi tylko dlatego, że żyją i mają ziemię, albo mogą otrzymać emeryturę tylko dlatego, że ziemi nie chcą uprawiać i przekażą ją komu innemu - i to emeryturę nie byle jaką, bo na poziomie emerytur sekretarzy i działaczy partyjnych z PRL-u, to jest dwu lub trzykrotnie większych niż przeciętnego obywatela, to jeszcze zachodni kupcy rzucili się na polską wieprzowinę, wołowinę, cielęcinę i drób jak na świeże bułeczki oferując przy tym cenę od 20% do 40% wyższą niż otrzymywali dotychczas. Podobno w zachodnich województwach naszego kraju pojawiają się nawet kupcy chętnie kupujący nasze mleko. Tego jeszcze w kinach nie grali. Jak tak dalej pójdzie, to Samoobrona będzie mogła zwinąć swoje agendy na wsi, bo czego niby będzie broniła? Tego, że rolnikowi powodzi się jak nigdy przedtem? Wierzę, że przeciwnicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej nie będą mieli czego na wsi szukać.

I dobrze. Gdyby tak jeszcze były dopłaty do rent i emerytur otrzymywanych przez zwykłych ludzi np. za to, że nie korzystają z publicznej służby zdrowia... to kto wie, może eurosceptycy wyginęliby także w mieście.

A nie mówiłem? Rząd Marka Belki uzyskał poparcie w sejmie (zwykła większość kilkoma głosami, ale zawsze) i teraz do wiosny przyszłego roku będziemy mieli spokój z wyborami. Lewica uchwyciła brzytwę i będzie się jej trzymać. Nie powiem, kto będzie krwawił. Chociaż kto wie? Może będą sadzać do więzień sami siebie?

Obyśmy tylko w zdrowiu ten rząd przeżyli.

Marek Teschke

2004.06.30