ODRABIANIE ZALEGŁOśCI
Wszystko, co w tym tygodniu najważniejsze odbędzie się w niedzielę: światli i patriotyczni obywatele pójdą do urn wyborczych wybierać ludzi, którzy będą decydować o bieżących i przyszłych sprawach Europy. Cykl produkcji "Kurka Mazurskiego" nie pozwala mi jednak zwlekać z napisaniem tego felietonu-dziennika do późnej nocy z niedzieli na poniedziałek, więc w tekście tym kilka notatek, które nie zmieściły się uprzednio, a są, moim zdaniem, ważne.
Piątek, 4 czerwca
Właśnie minął uroczyście i wesoło obchodzony "Dzień Dziecka". Każda szanująca się gazeta, czasopismo, radio czy telewizja także go na swój sposób uczciła. Rzetelne redakcje zdawały sprawozdania (w tym "Kurek") z tego, co się na ich terenie z tej okazji zdarzyło. Jedynie telewizja publiczna, prócz relacji, musiała (jak to ona!) wykorzystać temat i pouczyć naród jak należy dzieci kochać, jak je przytulać, pieścić i robić wszystko, aby nie czuły się samotne. Przypomniała też o trudnych relacjach między rodzicami i dziećmi, a jedna z audycji traktowała nawet wyłącznie o stosunkach między matką a córką. W audycji tej występowały różne porządne mamy, które relacjonowały swoje wysiłki teoretyczno-naukowe, aby ich latorośle wyrosły na porządne panny i kobiety. Przeciętnego człowieka przerażały te naukowe wywody świadczące o olbrzymim przygotowaniu pedagogicznym mam i kierowaniu się w wychowaniu wskazaniami najwybitniejszych autorytetów. Tylko jedna z zaproszonych do dyskusji mam, mianowicie aktorka Beata Tyszkiewicz przyznała się do tego, że swoje córki po prostu rozpuszczała. I myślę, że była to świadoma demonstracja jej uczuć. Chciała przecież powiedzieć, że swoje córki zwyczajnie kochała, ale nie wypadało jej wobec innych kobiet demonstrować swoich poglądów, które dadzą się sprowadzić do jednego zdania: na diabła się zdadzą wszystkie naukowe przygotowania, jeżeli w rodzinie brakuje miłości. I to miłości nie tej naskórkowej, polegającej tylko na kupowaniu zabawek, pieszczocie, przytulaniu i powtarzaniu, że się dziecko kocha - ale prawdziwej, głębokiej więzi rodzinnej. Czasami polega ona także na tym, że ojciec wypruwa sobie żyły, aby zapewnić swoim dzieciom codzienny chleb i podręczniki szkolne, a na sadzanie sobie córki na kolanach albo brak mu czasu, albo tak został wychowany, że zbytnia wylewność wcale nie jest oznaką głębokich uczuć. Czasami też miłość matki polega na tym, że zdzieli syna ścierą po łbie, gdy wróci z kościoła do domu w podartym świątecznym ubraniu, bo akurat zdarzyło się, że droga do domu wiodła przez płoty, ogródki i kolczaste chaszcze.
Nie wspominam nic o stosunkach między nauczycielami a uczniami. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że po latach najmilej wspomina się surowych i wymagających nauczycieli.
Na koniec z innej beczki, chociaż też z tej samej okazji. Otóż Telewizja Polska oraz Rzecznik Praw Dziecka zorganizowały naradę (może sympozjum?), w której brało udział kilkadziesiąt osób - może sto, a nawet dwieście - które zakończyło się podpisaniem odpowiedniego porozumienia sprowadzającego się do tego, że w tv będą nadawane kształcące młodzież audycje telewizyjne. O, rany Julek! To w tv nie wiedzą o tym, że takie audycje trzeba nadawać? Czy trzeba spędzać dziesiątki naukowców, działaczy i Bóg jeden raczy wiedzieć kogo, aby dojść do tak oczywistej prawdy? Czy trzeba wydawać dziesiątki tysięcy złotych na coś, co powinien załatwić jeden telefon rzecznika do prezesa telewizji, a pieniądze przeznaczyć chociażby na wyprawki dla pierwszoklasistów? Kompletna paranoja! Bez narady niczego nie można załatwić? Jak w komunie!
Niedziela, 6 czerwca
Zmarł były prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan. Amerykanie uważają go za jednego z największych swoich prezydentów. My, Polacy, także mu sporo zawdzięczamy. Nasza wolność, to po części jego zasługa. Potrafił wprowadzając strategię "gwiezdnych wojen" wskazać Związkowi Radzieckiemu miejsce w szeregu, tj. kolosa na glinianych nogach. I tym zmusił radzieckich sekretarzy do ustępstw, a w rezultacie do upadku imperium dominującego nad wielką częścią Azji i całą Europą Środkową. To dzięki Niemu, Papieżowi i charyzmatycznemu elektrykowi ze stoczni odzyskaliśmy utraconą wolność. Niektórzy twierdzą, że także dzięki pomocy Boskiej.
Środa, 9 czerwca
Zastanawiam się na kogo będę głosował w niedzielę. Łatwiej mi powiedzieć - na kogo nie będę głosował. Na pewno nie będę więc głosował na kogoś, kto mi przypomina wójta, który buduje w gminie drogi tylko we własnej wiosce, bo po to go przecież wybrali; nie będę głosował też na kogoś, kto przypomina burmistrza czy starostę, który zamiast rozejrzeć się po urzędnikach w ratuszu i wyrzucić z roboty wszystkich niepotrzebnych, tworzy dziesięć nowych etatów, aby zatrudnić swoją bliższą i dalszą rodzinę oraz znajomków; nie będę też głosował na kogoś, kto mi przypomina posła czy senatora, który reprezentuje w naszym parlamencie swoich partyjnych kolesiów czy siedzi tam po to, aby brać niemałe pieniądze, bo nic innego w życiu robić nie potrafi. Będę więc głosował na tego, kto będzie się kierował interesem Europy, aby to ona, wyrównując poziom życia wszystkich narodów, nie zapomniała o europejskim patriotyzmie polegającym na tym, żeby nie dać się zapędzić w kozi róg gospodarce (ale także kulturze i nauce) japońskiej, chińskiej czy amerykańskiej. Dziewięćdziesiąt procent kandydatów nie ma u mnie żadnych szans. Bez względu na przynależność partyjną.
Obyśmy zdrowi na umyśle doczekali dobrej reprezentacji w Parlamencie Europejskim.
Marek Teschke
2004.06.16