POŻEGNANIE PREMIERA - POWITANIE UNII

Czwartek, 29 kwietnia

Europejski szczyt gospodarczy w Warszawie okazał się sukcesem. Dlaczego, skoro nie przyjechały do naszej stolicy najważniejsze osoby, dla których szczyt zorganizowano? A dlatego, że został doskonale przygotowany pod względem bezpieczeństwa. Okazało się, że Warszawa jest najspokojniejszym miastem Europy. To już coś. Antyglobaliści demonstrowali - ale spokojnie. Liczyli na kibiców Legii, że to oni zrobią zamiast nich zadymę, ale się przeliczyli. Jednym słowem zademonstrowaliśmy wobec całego europejskiego społeczeństwa, a można nawet powiedzieć wobec całego świata, że potrafimy być mądrzy nie tylko po szkodzie, ale także przed. Spokój i grzeczność zawsze przynosi dobre skutki. Dowodem na to niech będą oklaski w czasie grania hymnu irlandzkiego przed meczem polskiej reprezentacji z piłkarzami tej zielonej wyspy. Irlandzcy kopacze byli tymi oklaskami tak zszokowani, że nie strzelili nam żadnej bramki, a nawet powiem więcej: oddawali nam piłkę, kiedy tylko zbliżali się na odległość szesnastu metrów do naszego golkipera. Po takich oklaskach (zamiast zwykłych na innych stadionach gwizdów) nie wypadało Irlandczykom inaczej. Nie mówiąc o strzeleniu gola. Szkoda, że i nasi piłkarze zamiast skończyć na przedmeczowych oklaskach też byli grzeczni do końca meczu i nie strzelili przeciwnikom gola.

... Z pieca spadło

W poprzednim akapicie padło niezrozumiałe dla wielu słowo "antyglobaliści". Z językowego punktu widzenia, to przeciwnicy globalizmu. A globalizm to łączenie się w celu uzyskania wspólnych zamiarów. Antyglobaliści są przeciw. Nie chcą łączenia, bo to przynosi więcej wg nich szkody niż pożytku. Antyglobalistą jest między innymi splajtowany socjalista Ikonowicz. Ma on jasne i zrozumiałe dla każdego poglądy. Uważa mianowicie, że gdyby opodatkować w wysokości jednego procenta przepływy kapitałów między globalistami, to można by za nie wykarmić wszystkie głodne dzieci na świecie. I tak należy zrobić. Nawet siłą. W jego poglądach nie ma niczego nowego. Już sto lat temu niejaki Marks uważał, że trzeba zabrać bogatym i oddać biednym. Skompromitował się doszczętnie tak, że uchodzi za jednego z największych utopijnych filozofów w historii. Dlaczego? Bo wystarczy obejrzeć się wokoło. To m.in. Marksowi zawdzięczamy i nasze bezrobocie, i biedę, i głodne dzieciaki błąkające się po wysypiskach śmieci. A Ikonowicz (i jemu podobni) jest jedynie drobnym cwaniaczkiem, który chce zabrać pieniądze jednym, a dać je drugim, czyli rządzi się nie swoimi pieniędzmi. Też bym tak chciał. A może antyglobaliści opodatkowaliby sami siebie? Przecież ich podróże i zadymy też niemało kosztują. Lepiej więc by było te pieniądze wydać na głodujące dzieci, prawda? Mówią też, że ich manifestacje są pokojowe, co okazało się w Warszawie prawdą. Jestem ciekaw czy byłoby tak, gdyby ludzie nie zabezpieczyli swoich okien deskami, a porządku nie strzegło parę tysięcy policjantów? Podejrzewam, że wówczas o spokoju, tak jak w wielu miastach w Europie nie byłoby mowy.

Piątek, 30 kwietnia

Skorzystałem z zaproszenia i odwiedziłem pasymski Miejski Ośrodek Kultury i Sportu, by obejrzeć wystawę najstarszych zachowanych dokumentów z zasobów kościoła pastora Witolda Twardzika. Wystawa nieduża, ale jakże ważna, bo pobudzająca do refleksji nad pytaniem o nasz rodowód. Wystawa skromna, ale fachowo i z dużą starannością przygotowana. Moje gratulacje. Szkoda, że brak pieniędzy na ochronę cennych dokumentów uniemożliwi odwiedzenie jej przez szersze grono osób zarówno miejscowych, jak i przyjezdnych.

Sobota, 1 maja

Całą noc oglądałem w telewizji uroczystości związane z naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej. Wszystko obyło się z należytą pompą, chociaż najskromniej było ponoć w Irlandii, która przewodniczy Unii w bieżącym półroczu.

Czego się po naszej akcesji spodziewamy? Młodzi jak zwykle są pełni nadziei i zachwytu, bo młodzi lubią zmiany. A nieco starsi? Ci są bardziej sceptyczni: "pożyjemy - zobaczymy" - mówią. Jedno jest pewne: świat się nie zawalił, nie nastąpiło trzęsienie ziemi ani potop. A Pieszy Rajd "Kurka Mazurskiego" też się odbył normalnie. Jak co roku.

Niedziela, 2 maja

Premier Miller już nie jest premierem. To dobrze, bo nie stracimy kolejnych kilkunastu miesięcy na trwanie nieudolnych rządów. Ale tak zwyczajnie po ludzku mi człowieka żal. Zawaliło się jego życie, a co gorsza poniósł porażkę jego sposób widzenia świata. Okazało się bowiem, że obecnie nie da się rządzić tak, jak się rządziło przez 45 lat Polski Ludowej. Okazało się też, że "fachowcy" ze starym sposobem myślenia, to żadni fachowcy, a nieudacznicy i kompletne beztalencia. Zbyt często okazywało się też, że wykorzystują swoje stanowiska w prywatnych lub partyjnych interesach. Aż przykro wspominać. Tyle afer nie uzbierałoby się nawet przez wszystkie kadencje poprzednich rządów. Jeden tylko minister wykazał się, moim zdaniem, niezłym talentem i fachowością - minister rolnictwa Olejniczak. Ale to młody człowiek nie mający pojęcia o tym, jak się rządziło w poprzednich peerelowskich czasach. To on okazał się jedynym "fachowcem" z prawdziwego zdarzenia. I nie radzę żadnemu z następców Millera go zmieniać. Bo lepszego w tych trudnych czasach ciężko będzie znaleźć.

A premierowi Millerowi życzę miłego odpoczynku zarówno tego lata, jak i w latach następnych. I stronić od polityki, bo czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. I tego się zmienić nie da. Nawet uroczystą przysięgą.

A my, obyśmy w dobrym zdrowiu doczekali rządów prawdziwych fachowców.

Marek Teschke

2004.05.05