... towarzyszyły i nadal towarzyszą każdemu z nas. Miło wspominamy maskoteczki i pluszowe przytulaneczki z dzieciństwa.
Pamiętam, że wspólnie z siostrą bawiłyśmy się lalką, której nadałyśmy imię Rozalka oraz misiem o imieniu Mundek. Nawet, gdy teraz o zabawkach rozmawiamy, to żadna z nas nie ma pojęcia skąd pomysł na takie imiona. Niestety tylko na zdjęciach możemy zobaczyć jak wyglądali Rozalka i Mundek, ponieważ od wiecznego tulenia i całowania utraciły swoją świetność. Z czasem zostały zastąpione innymi, jednak te pierwsze na zawsze wpisały się w pamięć i mają wartość sentymentalną.
Ponadczasową wartość zabawek docenili twórcy Muzeum Zabawek i Bajek w Toruniu. W urodzinowym prezencie podarowałam mojemu, dorosłemu synowi zwiedzanie tego unikatowego, pełnego skarbów obiektu. Za sprawą przewodników-pasjonatów ukazujących zgromadzone ekspozycje przenieśliśmy się w fantastyczne czasy naszego dzieciństwa. Ja odnalazłam zabawki, które towarzyszyły mojemu dzieciństwu; syn rozpromieniony wskazywał te, którymi się bawił. Jako posiadacze zabawkowego nazwiska z entuzjazmem dotykaliśmy klocków, ja tych drewnianych, z którymi spędziłam wiele godzin na podłodze; syn klocków lego, tych z unikatowych, pierwszych kolekcji. Nawet pochwalił się przed właścicielem muzeum, że nadal kupuje i składa klocki lego i bardzo żałuje, że te z dzieciństwa, tu wskazał na mnie „mama oddała kuzynom”. Wówczas usłyszał, że wiele z eksponowanych zabawek należy do właściciela muzeum. W tym miejscu muszę wyjaśnić, że właściciele dokonali podziału: żona opowiada o zabawkach dziewczynek, natomiast właściciel o chłopięcym zaczarowanym świecie. Braliśmy też udział w prezentacji pędzącej specjalnie dla nas kolejki oraz innych, nakręcanych zabawek. Z żalem rozstawaliśmy się z wnętrzem pełnym wspomnień i namacalnych przedmiotów ilustrujących dzieciństwo.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, od razu zakrzyknęłam: „W Gabinecie Wspomnień stworzę ekspozycję minimuzeum zabawek”. Po powrocie do Szczytna ze wszystkich zakamarków powyciągałam zabawki mojego syna i przeniosłam do Gabinetu Wspomnień. Przy okazji zrobiłam drobne porządki i z workiem śmieci wybrałam do śmietnika. To, co w nim zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Ze śmieciowego worka wystawały główki lalek. Aż trudno w to uwierzyć, że w momencie gdy planuję stworzenie wystawy o zabawkach – owe zabawki czekają na mnie w śmietniku. Od razu przystąpiłam do prania i mycia lalek i już nikomu niepotrzebnych pluszaków. Jak to zwykle bywa jak coś się dzieje, to już fala sukcesu potrafi po prostu zaskoczyć. Dosłownie w tym samym dniu Gabinet Wspomnień odwiedziła była kierowniczka sklepu nr 5 pani Grażyna Grądzka i podarowała mi fotki ukazujące prowadzone przez „Społem” wnętrze sklepu zabawkowego. Jednym słowem, wystawa o zabawkowym charakterze sukcesywnie wkomponowywała się we wnętrze mojego spółdzielczego muzeum. Bowiem to nie koniec historii związanej z tworzoną miniwystawą. Inna znajoma podarowała mi makatkę nawiązującą do bajki o „Czerwonym Kapturku”. Proszę się więc nie dziwić, że gdy 20 sierpnia Gabinet Wspomnień odwiedziła pani Hanna Klenczon, siostra słynnego muzyka, to właśnie ją poprosiłam o uroczyste otwarcie minimuzeum zabawek o wdzięcznym tytule „Laleczki i przytulaneczki”.
Rozpromieniona i rozbawiona pani Hanna z wielką radością spełniła moją prośbę. Na wystawie nie mogło zabraknąć pluszowej przytulanki nawiązującej do utworu wykonanego przez Krzysztofa Klenczona na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Więc teraz, kto tylko pamięta niechaj zanuci: „Mały miś, do lasu bał się iść, ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś”... Osoby odwiedzające Gabinet Wspomnień oraz oglądające minimuzeum zabawek od razu pamięcią wracają do swojego dzieciństwa i chętnie ofiarowują skrywane w domowych pieleszach laleczki i różne pluszowe przytulaneczki. Ja to wszystko przyjmuję i w Gabinecie Wspomnień eksponuję.
Grażyna Saj-Klocek