Mieszkańcy Julianowa, Sąpłat i okolic, a także przebywający tam turyści są przerażeni. Nie mają bowiem wątpliwości, że planowana budowa ogromnej biogazowi zatruje życie nie tylko im, ale także mieszkańcom sąsiednich gmin. Chociaż sprawy proceduralne są już bardzo zaawansowane liczą, że uda im się zablokować plany inwestora.

Zablokować biogazownię

„BUDOWA ZAGRODOWA”

Niedawny artykuł w „Kurku Mazurskim” o budowie w Julianowie drugiej pod względem wielkości biogazowi w Europie poruszył okolicznych mieszkańców i przebywających tu turystów. Podczas specjalnie zwołanego zebrania w środę 18 sierpnia skierowali oni do wójta gminy Dźwierzuty i Samorządowego Kolegium Odwoławczego protest, w którym domagają się unieważnienia wydanych już decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych i warunkach zabudowy. Zostały one podjęte, jak informują, z rażącym naruszeniem prawa, niezgodnie z uchwałą Rady Gminy i rozporządzeniem ministra środowiska. Zwracają uwagę, że inwestycja nie jest „budową zagrodową”, jak uzasadniono to w decyzji o warunkach zabudowy, a znacząco oddziałującą negatywnie na środowisko. Lokalizację w tym miejscu powinny więc poprzedzić zmiany w studium uwarunkowań rozwoju gminy i miejscowym planie zagospodarowania terenu, a tego nie uczyniono.

WÓJT NAS OKŁAMAŁ

Szczególny żal protestujący mają do wójta Tadeusza Frączka o to, że okłamał ich obiecując dwa lata temu, że nie zgodzi się na lokalizację w gminie takiej inwestycji. - Z „Kurka Mazurskiego” dowiedzieliśmy się, że jest inaczej – mówiła podczas zebrania sołtys Sąpłat Monika Madrak. Wójt tłumaczył, że inwestor poprawił w stosunku do pierwotnych planów kwestie bezpieczeństwa związane z transportem odpadów do biogazowi. Mają one pochodzić według przygotowanej dokumentacji tylko z konglomeratu rodzinnego. - Nie mogłem zakazać działań podjętych przez pana Ronkiewicza, bo istnieje swoboda działalności gospodarczej – uzasadniał wójt zmianę swego stanowiska. Te argumenty nie przekonały zebranych. Wójt, według nich, złamał prawo, m.in. z tego powodu, że nie przeprowadził konsultacji społecznych dla tak ogromnego przedsięwzięcia. Owszem, jak przyznawała sołtys, rozkolportował zawiadomienia o planowanej inwestycji, ale nie było zawartej w nich informacji, że będzie miała tak olbrzymią moc - ok. 14MW.

BIOGAZOWNIA TAK, ALE MAŁA

- To my powinniśmy decydować o tym co się wokół nas dzieje, bo na tym polega samorządność – mówił Dariusz Piwoński, sołtys Labuszewa, sąsiadującej z Dźwierzutami gminy, w której ten sam inwestor, tylko pod inną nazwą spółki, także chce wybudować biogazownię. Na skutek protestów mieszkańców sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które ich zastrzeżenia uwzględniło. Warto zaznaczyć, że inwestycja w Labuszewie pod względem planowanej mocy ma być ... siedmiokrotnie mniejsza od tej w Julianowie. Zdaniem uczestników spotkania biogazownie mają sens, ale gdy są o małej mocy, służąc tylko potrzebom jednej gminy. Tak jak to jest w Niemczech.

- Do Julianowa będzie zwożone dziennie 1000 ton odchodów, odpadów roślinnych i zwierzęcych. To oznacza, że w ciągu doby przyjeżdżać tu będzie 50-70 samochodów ciężarowych. Nie wyobrażam sobie tego – ostrzegał członek stowarzyszenia „Piękne Dąbrowy” Jerzy Anderszewski.

WÓJT CHCE ZROBIĆ KROK DO TYŁU

Argumenty mieszkańców i ekologów, najwyraźniej zrobiły na wójcie wrażenie. Przyznając, że nie spodziewał się takiej skali protestu, postanowił zmienić front.

- Jeżeli zbłądziliśmy, należy zrobić krok do tyłu. Uczynię wszystko, żeby wycofać się z budowy biogazowni – zapowiedział zebranym, zastrzegając jednak, że wszelkie jego działania będą musiały mieścić się w granicach prawa. Ten sam cel, czyli zablokowanie inwestycji, postawili sobie uczestnicy zebrania, którzy wytypowali ze swego grona sześciu przedstawicieli do reprezentowania ich na zewnątrz.

- Mamy nadzieję, że nam pomożecie, że będziecie z nami i nie dopuścicie teraz i w przyszłości, aby na naszym pięknym terenie powstała tak niebezpieczna inwestycja – zwracała się do wójta i towarzyszących mu urzędników sołtys Sąpłat Monika Madrak.

POSTĘPOWANIE PROKURATURY

Ekolodzy z „Pięknych Dąbrów” zanotowali już pierwszy sukces. Zgłoszone przez nich zawiadomienie o katastrofie ekologicznej na terenach należących do rodziny Zbigniewa Ronkiewicza trafiło do prokuratury, która wszczęła w tej sprawie śledztwo. Dotyczy ono składowania wbrew przepisom spryzmowanego obornika bydlęcego z wyciekającą gnojowicą w strefie zasilania głównych wód podziemnych. Mogło to, jak czytamy w zawiadomieniu o wszczęciu śledztwa, „zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób bądź spowodować zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach”.

Andrzej Olszewski