Andrzej Materna, obecny dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Szczytnie, od samego początku jest głównym organizatorem szczycieńskich finałów WOŚP, stojąc na czele miejscowego sztabu. W rozmowie z „Kurkiem” wspomina pierwszy finał i mówi, na czym polega fenomen tej ogólnopolskiej akcji.

Zaczęło się od ZHP
Andrzej Materna: - Ludzie widzą, że w każdym szpitalu jest sprzęt z serduszkiem

- Jakie były początki WOŚP w Szczytnie?

- Zaczęło się od Związku Harcerstwa Polskiego, w którym, razem z Pawłem Malinowskim, byliśmy instruktorami. O akcji Jurka Owsiaka dowiedzieliśmy się z jego programu telewizyjnego „Róbta co chceta”. Stwierdziliśmy, że to fajna inicjatywa i warto byłoby w nią wejść. Złożyliśmy akces, a organizatorzy przysłali nam ankiety do wypełnienia. W pierwszym finale wolontariuszy było niewielu, może 3 – 4 osoby. Sami przygotowywaliśmy puszki, wykorzystując do tego metalowe opakowania po mleku „Bebiko” z plastikowymi wieczkami. Robiliśmy na nich plomby, oklejaliśmy i szliśmy w miasto.

- Czy pamiętam pan, ile wtedy udało się wam uzbierać?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.