Wśród urzędników i radnych ze Świętajna największymi zasobami może się pochwalić kierownik tamtejszego GOPS-u Tadeusz Ślubowski, a największymi zadłużeniami - wójt Jerzy Fabisiak.
Lubią oszczędzać...
W porównaniu z przedstawicielami władz innych samorządów, w Świętajnie bardziej ceni się oszczędność. Uskładane, najczęściej niezbyt duże zasoby na "czarną godzinę" wykazuje wyjątkowo duża liczba urzędników i radnych. Nad wszystkimi góruje kierownik tamtejszego GOPS-u Tadeusz Ślubowski, który w oświadczeniu majątkowym stwierdził, że dysponuje kontem złotówkowym wartości 45 000 zł. Na kontach walutowych natomiast zgromadził 4717 dolarów i 312 euro. To nie koniec stanu posiadania kierownika. Jako jedyny z grona tych, którzy mają obowiązek rozliczania się przed lokalną społecznością wykazał także zasoby w postaci obligacji wartości 25 tysięcy złotych. A wszystko przy osiąganym rocznym dochodzie na poziomie 28 615,50 zł z tytułu zatrudnienia, bo gospodarstwo rolne o powierzchni 8,5 ha nie przynosi kierownikowi żadnych profitów.
W Świętajnie sekretarz gminy Piotr Szopiński zarabia sporo więcej niż skarbnik Halina Jarosińska. Nic zatem dziwnego, że i konto ma zasobniejsze. Sekretarz bowiem, przy dochodzie rocznym 58 389 zł uskładał 16,5 tysiąca, natomiast skarbnik, zarabiając 41 523,18 zł, uzbierała 8451 zł.
Drugie miejsce po kierowniku GOPS-u, pod względem zasobności konta zajmuje radny - leśniczy Wiesław Zygmunt, który uskładał 40 tysięcy. Gospodarzy lepiej od kierownika GOPS, bo podobnej wielkości gospodarstwo rolne przynosi mu jednak dochód na poziomie 10 tysięcy, a i zarabia sporo więcej, bo 46 034,04 zł.
Leśników wśród radnych gminy Świętajno jest zresztą sporo i każdy coś tam odłożone na "czarną godzinę" ma. Przewodnicząca rady Alicja Bartnik-Krzyśków - 10 tysięcy, Aleksander Adamski - 9 tysięcy, Zygmunt Pampuch - 5, a Krzysztof Jabłoński- 3,5 tysiąca. Mają z czego odkładać, bo jako leśniczowie zarabiają dobrze ponad 40 tysięcy złotych rocznie, poza przewodniczącą, której roczny dochód nie przekracza 30 tysięcy.
Radna Halina Danielczyk nie ufa rodzimej walucie i gromadzi pieniądze jedynie w postaci euro, których ma już 4 tysiące. Oszczędza z zarobków, które "wycenia" na plus minus tysiąc złotych netto. Nieźle też wyglądają konta (w różnych bankach) radnej - nauczycielki Mirosławy Żyry, która wspólnie z małżonkiem zgromadziła ponad 31 tysięcy.
...i pożyczać
Pod względem rocznych dochodów prym wiedzie radny Wiesław Kozłowski, który z 26,8 hektarów hodowlanego gospodarstwa wyciąga 120 tysięcy złotych. Zasobów nie ma, bo też i byłoby trudno, skoro ma do spłacenia łącznie ponad 126 tysięcy kredytów.
50-hektarowe, dochodowe gospodarstwo rolne, przynoszące rocznie 12,5 tysiąca złotych, polepsza egzystencję dyrektor SP w Kolonii, Donacie Chrostek, której kierowanie placówką daje rocznie 28 995 zł. Jednocześnie jednak i do spłacenia ma dyrektor szkoły sporo, bo łączna wysokość czterech zaciągniętych kredytów sięga 63,5 tysiąca złotych.
Nie uskładała też nic na zapas radna Danuta Fabisiak, bo i jak, jeśli pieczarkarnia, będąca okrasą 3-hektarowego gospodarstwa nie przynosi żadnego dochodu, a prowadzenie agencji ubezpieczeniowej pociąga za sobą ogromne obciążenia. Radna bowiem stwierdza w zeznaniu PIT, że ta działalność przyniosła jej przychód wielkości 8 792,36 zł, ale koszty były takie, że ostateczny roczny dochód przyniósł zaledwie 622,37 zł. Do tego radna ma niewielką rentę (5646,19 zł rocznie), nieco dorobiła w jednej ze szczycieńskich firm i ostatecznie w ubiegłym roku zarobiła wszystkiego 9174 zł, a musi spłacić aż 22 tysiące kredytu.
Produkcja pieczarek, z której nie tak jeszcze dawno gmina Świętajno słynęła, przestała być wyraźnie opłacalna. Nie tylko radnej Fabisiak nie przynosi zysku. Także Marianna Dzielińska, dyrektor miejscowego gimnazjum, nie ma żadnych korzyści z tytułu prowadzenia dwóch pieczarkarni. Co prawda małżonek pani dyrektor w zeznaniu podatkowym ujawnia, że specjalny dział produkcji rolnej (a takim jest uprawa grzybów) przyniósł mu w ubiegłym roku dochód w wysokości 1646 zł, ale - być może - żona do tych zysków nic nie ma. Także radny Krzysztof Bladosz żyje z pieczarek. Przyniosły mu dochód na poziomie zaledwie 1800 zł, co jednak nie przeszkadza mu z tą działalnością łączyć większych nadziei. Gdyby tak nie było, nie zaciągałby kredytu na budowę pieczarkarni. Musi teraz spłacić 35 tysięcy. Z kolei radny Jerzy Cudnoch zapewne traktuje pieczarkarstwo jako hobby, z dochodem w wysokości 600 zł. Lepiej wychodzi na usługach koparko-spycharką, bo zarobił na tym 10 857 zł. Z działalności gospodarczej, czyli prowadzenia przedsiębiorstwa handlowo-transportowo-turystycznego nic nie ma natomiast radny Marek Kaczyński. Tylko nieco ponad 8,5 hektarowe gospodarstwo rolne daje mu dochód w wysokości 7 tysięcy, ale i koszty są niemałe, bo ma do spłacenia w sumie 22 tysiące kredytów, zaciągniętych m.in. na nawozy czy zakup maszyn. Również sam wójt Jerzy Fabisiak w prowadzeniu gospodarstwa rolnego o powierzchni ponad 500 hektarów, wspomaga się kredytami, w wysokości 210 tysięcy złotych, choć dochodów z gospodarstwa nie wykazuje. Spłacać jednak ma z czego, bo rocznie z wójtowego fotela wyciąga 83,5 tysiąca złotych. Nawet na koncie małe co nieco (10 tys. zł) już uskładał.
Halina Bielawska
2003.06.25