Ostatnie odcinki ścieżki pieszo-rowerowej nad dużym jeziorem zostały połączone nasypem, który powstał na skutek nawiezienia ogromnej ilości ziemi. Zdaniem wędkarzy i miłośników przyrody zasypano w ten sposób tarliska ryb, co grozi zagładą wodnej fauny w obu miejskich akwenach.
- Zasypanie kanału łączącego Szczycionek z jeziorem domowym jest barbarzyństwem dokonanym na przyrodzie - alarmuje redakcję Józef Ciechanowicz, były radny gminny i mieszkaniec Kamionka. Wyjaśnia, że w okresie wiosennych roztopów na tym zalewowym terenie ryby wychodziły na tarło, a narybek rozwijał się bezpiecznie, bo do rozlewisk nie miały dostępu większe drapieżniki. Teraz rybom grozi zagłada. Podobnego zdania jest również Piotr Perzanowski z koła wędkarskiego „Sum” w Szczytnie, które opiekuje się dużym jeziorem.
- Na bagniskach przy końcu jeziora co roku trą się szczupaki, liny, karasie i coraz rzadsze, będące pod ochroną piskorze - mówi pan Piotr. Tłumaczy, że zasypanie tego fragmentu jeziora, jak i odcięcie reszty bagnisk od akwenu może spowodować niepowetowane starty w jeziornej faunie. Spadnie pogłowie ryby, bo po prostu nie będą miały gdzie się rozmnażać.
Przedstawiciele szczycieńskiego ratusza nie widzą jednak problemu. Wiceburmistrz Krzysztof Kaczmarczyk mówi, że projekt budowy ścieżki był opiniowany przez najrozmaitsze instytucje, m. in. także Polski Związek Wędkarski oraz inne organizacje zajmujące się ochroną przyrody.
- Gdyby było coś nie tak, to nie byłoby akceptacji projektu - tłumaczy wiceburmistrz. Dodaje, że ryby znajdą sobie nowe miejsca na tarło.
Z jego stanowiskiem nie zgadzają się wędkarze.
- To nie jest tak, że lin, szczupak czy karaś mogą dowolnie zmieniać swoje przyzwyczajenia - ripostuje Piotr Perzanowski. Tłumaczy, że tarlisko musi spełniać konkretne warunki. Wspomina też o konsultacjach w Urzędzie Miejskim. Był raz w ratuszu na spotkaniu, wraz z prezesem PZW z Olsztyna, Zdzisławem Marterem. Niestety, nie mogąc porozumieć się z projektantami, opuścili to spotkanie.
I jeszcze jedno. Podczas przeglądania map obejmujących tereny ścieżki pieszo-rowerowej, które udostępnił nam Wiesław Markowski, kierownik miejscowego oddziału Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych dokonaliśmy zaskakującego odkrycia. Okazało się, że na nowych „uaktualnionych” mapach cały teren bagnisk za dużym jeziorem, a nawet kanał wiodący do jez. Szczycionek nie są uwidocznione. Zamiast tego cały ten obszar zaznaczony jest jako nieużytki rolne. Stąd wniosek, że jeśli ktoś, kto opiniując projekt ścieżki pieszo-rowerowej posługiwał się takimi materiałami kartograficznymi nie miał pojęcia, że owe „nieużytki” to bagniska, na których odbywają się tarliska ryb, to wydał taką opinię, jaką wydał, nie wiedząc, że rzeczywistość jest zupełnie inna.
Marek J.Plitt