Miało Szczytno żeglarskie tradycje, ale je zaprzepaściło. Miłośnicy tego sportu podejmują wysiłek, by na Domowym Dużym znów łopotały bezany i latacze, a każdy chętny miał zawsze stopę wody pod kilem.
Oficjalne otwarcie sezonu żeglarskiego nastąpiło w niedzielę, 30 maja.
Odradzanie żeglarstwa
Stowarzyszenie Młodych Żeglarzy "Bezan" i Miejski Ośrodek Sportowy współpracują ze sobą intensywnie, by w Szczytnie odrodził się ruch żeglarski.
- Niegdyś był to prężnie działający ośrodek sportów wodnych, który osiągał spore sukcesy. Wiele wskazuje na to, że te tradycje nie tylko będą kultywowane, ale i osiągną co najmniej taki, jak przed laty poziom - mówi Bernard Ingielewicz, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Żeglarstwa w Olsztynie, który w niedzielę 30 maja przyjął raport młodych szczycieńskich żeglarzy i przeprowadził uroczyste wciągnięcie na maszt związkowej bandery, pożyczonej zresztą na ten dzień dla MOS, który o własną dopiero się stara. Późno, zważywszy że szczycieński MOS już od 1995 roku jest zrzeszony w Polskim Związku Żeglarskim i Polskim Związku Motorowodnym. W szeregach PZŻ na Warmii i Mazurach działa 4,5 tysiąca ludzi, istnieje 46 czynnych klubów wodniackich, w ramach których żeglarstwo uprawiane jest rekreacyjnie i sportowo.
Dobre warunki
Zdaniem prezesa Ingielewicza Szczytno ma dobre warunki na pływanie pod żaglami, choć raczej w oparciu o jeziora położone poza miastem.
- To duże jezioro miejskie jest natomiast doskonałe dla wioślarzy. Można by tu zrobić tory wodne i trenować kajakarstwo - powiedział "Kurkowi".
Czy powstanie sekcja wioślarska - na razie nie wiadomo. Jak twierdzi Krzysztof Mańkowski, szef MOS, ośrodek ma na stanie 10 kajaków, które obecnie są remontowane i przygotowywane do użytku. Latem, podobnie jak rowery wodne i łodzie, będą wypożyczane.
Brakuje sprzętu
Na razie 15-osobowa grupa młodzieży, pod okiem instruktora Marka Płaczkiewicza, uczy się żeglować na niewielkich omegach.
- Zapotrzebowanie jest większe, więc utworzymy najprawdopodobniej jeszcze jedną grupę, jeśli uda się pozyskać pieniądze na opłacenie instruktora - mówi Krzysztof Mańkowski przyznając, że występują jednak rażące braki sprzętowe, które nie pozwalają na rozwinięcie skrzydeł (żagli). Konieczny jest zakup np. nowego silnika do łodzi, na co przeznaczono 5,4 tys. zł, bo bez asekuracji ratowników młodzi ludzie na jezioro wypływać nie mogą. Zresztą za bardzo nie mają i czym. Łódki co prawda są, ale stare i zniszczone, praktycznie wszystkie wymagają remontu.
- Wystąpiliśmy do Polskiego Związku Żeglarskiego o przekazanie nam kilku łodzi, które na potrzeby sportu wyczynowego już się nie nadają, ale do szkolenia - w zupełności. Jest duża szansa na to, że taki sprzęt otrzymamy - mówi Mańkowski.
Sport nad sporty
Do pracy i współpracy próbuje przyciągnąć tych, dzięki którym w MOS-ie kwitło żeglarskie życie. W otwarciu sezonu żeglarskiego, oprócz przedstawicieli władz powiatu i miasta ze starostą i burmistrzem na czele, uczestniczył np. Czesław Grad, emerytowany już nauczyciel szczycieńskiego "ogólniaka", który kilka pokoleń żeglarzy w Szczytnie wychował.
- Intensywnej pracy nie obiecuję, ale pomogę chętnie - mówił pedagog-żeglarz ostrzegając przyszłych majtków, że nie będą mieli z nim łatwego życia, bo żeglarska profesja do najłatwiejszych nie należy.
- Ale mimo to jest to sport i hobby, które ma wszystkie pozostałe pod sobą - uzupełnia prezes PZŻ Bernard Ingielewicz, dając dowód swej żeglarskiej pasji. - Jak żaden inny uczy dyscypliny, porządku i odpowiedzialnosci.
(hab)
2004.06.02