Tydzień temu swój felieton z cyklu „Po co komu artyści w Szczytnie” zakończyłem wzmianką o Czesławie Nowakowskim. Ciekawa postać. Maniak niestrudzony w promowaniu pejzażu ziemi mazurskiej poprzez inspirację i wspieranie artystów malarzy chętnych do podjęcia krajobrazowych tematów. Czesław – właściciel znanej warszawskiej firmy budowlanej – w swojej posiadłości w Czarnym Piecu od kilku lat organizuje malarskie plenery. Za własne, prywatne pieniądze gości i karmi zaproszonych artystów, a efektem jego starań są cykliczne wystawy poplenerowe, prezentowane w wielu miastach, także poza Polską. W ubiegłym roku w plenerze wzięło udział czternaścioro artystów z Polski, a także Czech i Litwy. Honorowym patronatem objął imprezę Jerzy Buzek. Owszem, inicjatywa Czesława Nowakowskiego zyskała pewne wsparcie władz naszego miasta, powiatu i poszczególnych gmin. Niemniej, wobec rosnącej rangi cyklicznej imprezy – coraz bardziej światowej, ogromnych kosztów ponoszonych przez prywatnego faceta (choćby był nie wiem jak zamożny), a także jego fanatycznego wręcz zaangażowania, wsparcie owo słabiutkie jest; żeby nie powiedzieć żenujące.
Wspomniałem także o Eugeniuszu Ozdze. I oto odezwał się do mnie nasz znakomity poeta Roman Maciejewski Varga. Jako dawny przyjaciel Ozgi, Roman uważa się za strażnika pamięci o swoim druhu. Przypomniał, że jest w posiadaniu licznych materiałów dotyczących zmarłego artysty, które chętnie – w razie potrzeby – udostępni. Warto dodać, że sam Roman jest artystą uznanym. Niewiele osób rozumie poezję, zatem przypomnę pewien historyczny żart jakim posłużyli się poeci z grupy Skamander (Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz, Lechoń i inni) na przełomie lat 20. i 30. minionego wieku. Debiutowała wówczas wspaniała poetka Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Nie od razu zauważono jej wielkość. Co innego poeci spod znaku Skamandra. Ci, aby pomóc początkującej artystce, po prostu dali ogłoszenie do gazety o takiej mniej więcej treści: Co do pani Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, to oświadczamy, że jest ona poetką wielką, na co dajemy swoje słowo honoru.
Podobnie zatem ja zaświadczam za Romana.
Przypomnę jeszcze inne szczycieńskie gwiazdy, których blask z trudem przebija się przez totalny brak zainteresowania miejscowych decydentów.
Jak tu nie wspomnieć - pośród braci muzycznej - znakomitego pieśniarza Jarka Chojnackiego? Także ze Szczytna wywodzi się znana w świecie folkowa „Transkapela” Roberta Wasilewskiego. W Szczytnie próbuje swoich sił młodziutki Piotr Krępeć grający na gitarze bardzo rzadko spotykaną, koncertową techniką. On zapewne także wkrótce „wyfrunie” w świat. A teraz część poświęconą muzyce zamknijmy słynnymi Huntersami i … możemy być dumni.
Warto także zwrócić uwagę jak bogato prezentuje się grupa artystów fotografujących. Wszystkich nie sposób wymienić, ale to przecież w Szczytnie pracuje Hubert Jasionowski – wielokrotny laureat licznych nagród za fotogramy dokumentujące tutejszą przyrodę. W podobnych nastrojach tworzy Ferdynand Sosnowski. Przypomnijmy także kształconego w łódzkiej filmówce Arka Dziczka, czy doświadczonego fotoreportera Tadeusza Zagoździńskiego. Aby poznać innych, warto śledzić prace prezentowane na corocznych konkursach „Fotograf Szczycieński” organizowanych przez nasze muzeum.
Najwięcej w poprzednich felietonach napisałem o artystach plastykach. Bo też znam ich najlepiej. Wymienię zatem jeszcze kilkoro znakomitości.
Wszyscy znamy plakaty i graficzne broszury wydawane choćby z okazji Dni i Nocy Szczytna. Mało kto natomiast zna nazwisko ich projektanta – znakomitego profesjonalisty Przemka Kozaka. Popularną statuetkę Juranda, wręczaną postaciom zasłużonym dla regionu, zaprojektował Grzegorz Adamiak – związany na co dzień, podobnie jak Janek Napiórkowski, z galerią Wyższej Szkoły Policji. Nasze dzieci uczy w szkole świetna malarka Ania Koniecpolska, a w MDK-u rzeźbiarz, którego prace można spotkać w różnych miejscach w Polsce, Michał Grzymysławski.
Niełatwo być artystą, toteż wykształconych twórców możemy spotkać także w miejscach całkiem nietypowych. Ja na przykład znam artystów, którzy pracują w warsztatach samochodowych, czy choćby w straży pożarnej.
Kończąc chciałbym podsunąć pewien pomysł naszym samorządowcom. A możeby tak zorganizować Wielki Bal Artystów? Na przykład podczas Dni i Nocy Szczytna. Zaprosić twórców, a także znaczących miejscowych przemysłowców plus ludzi polityki. Może narodziłyby się wówczas jakieś nowe inicjatywy? Proponuję, aby honor pełnienia obowiązków gospodarzy balu zaproponować naszym znakomitym plastykom nestorom – panom Janowi Kokorynowi i Aleksandrowi Wołosowi. Gdyby zaistniała taka „wola polityczna” chętnie pomogę w organizacji balu.
Andrzej Symonowicz