Czy były komendant WSPol. inspektor Wiesław M. brał udział w prowokacji, mającej na celu skompromitowanie byłego ministra rolnictwa Artura Balazsa i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego? Prokuratura w Jeleniej Górze postawiła inspektorowi M. zarzut przekroczenia uprawnień służbowych. Dotyczy to okresu, gdy kierował zespołem CBŚ ds. afery zbożowej.

Zamieszany w zbożu

Jeszcze do kwietnia br. był komendantem WSPol. w Szczytnie. Wcześniej zajmował wysokie stanowisko w CBŚ, kierując pionem zajmującym się sprawami ekonomicznymi. Od kilku dni jest podejrzanym.

Zarzut związany jest z aferą zbożową, która wybuchła dwa lata temu. Z magazynów zniknęło wówczas kilkadziesiąt ton ziarna. Podejrzenia kierowano w stronę byłego ministra rolnictwa Artura Balazsa. Jednak ABW szybko oczyściła go z zarzutu.

Przy okazji pojawił się inny wątek. "Newsweek" zasugerował, że ekipa Millera zamierzała skompromitować Artura Balazsa, by w ten sposób uderzyć w zaprzyjaźnionego z nim prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który często krytykował Millera.

- Nie wierzę, żeby służby specjalne działały z własnej inspiracji. Musiały mieć parasol ochronny - twierdzi były minister rolnictwa.

W czerwcu 2003 roku ówczesny minister MSWiA Krzysztof Janik powołał specjalny zespół ds. afery zbożowej. Na czele stanął inspektor Wiesław M. Jego działania budzą dziś wiele wątpliwości i zastrzeżeń.

- Zespół miał określone uprawnienia i pan Wiesław M. je przekroczył - twierdzi naczelnik wydziału śledczego jeleniogórskiej prokuratury Janusz Kaczyński.

- Nie miał prawa prowadzenia własnych przesłuchań. Tymczasem funkcjonariusze służb specjalnych przesłuchiwali świadków - dodaje autor publikacji w "Newsweeku" Michał Karnowski.

O dziwnych spotkaniach z oficerami ABW i CBŚ opowiada Irakijczyk z polskim paszportem Hassan al-Zubaidi. Jako podejrzany o wyłudzenie zboża trafił do aresztu. Kilkakrotnie otrzymywał propozycje "nie do odrzucenia".

- Ten pan powiedział mi, że jest wojna między prezydentem Kwaśniewskim a premierem Millerem. Oferował mi uchylenie aresztu w ciągu tygodnia lub rolę świadka koronnego, jeślibym obciążył Artura Balazsa.

Irakijczyk z propozycji nie skorzystał.

To są wymysły

- Jest to totalna bzdura, Hassana nigdy w życiu nie widziałem na oczy - zapewnia z kolei Wiesław M.

- Wszelkie polityczne konotacje działalności tzw. grupy zbożowej są wytworem fantazji i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - mówił "Kurkowi" trzy miesiące temu po ukazaniu się artykułu w "Newsweeku" i przed postawieniem mu zarzutów przez prokuraturę.

Dziś zdania nie zmienia.

- To są wymysły i wiązanie na siłę normalnych czynności policyjnych z polityką. Będąc policjantem nigdy nie bałem się żadnych "wielkich" nazwisk ani stanowisk - mówi.

Wiesława M. broni Adam Rapacki, który w 2003 roku był zastępcą Komendanta Głównego Policji.

- Nie widzę podstaw do stawiania zarzutów policjantom o przekroczenie uprawnień i nie wiem nic na temat wpływów politycznych na policjantów CBŚ - zapewnia słynny już twórca Centralnego Biura Śledczego.

- Tego typu działania wobec mnie mogą sparaliżować pracę CBŚ, bo kto w takiej sytuacji będzie się narażał.

Czy żałuje swojego udziału w rozwiązywaniu afery zbożowej?

- Nie żałuję. Nie mam sobie nic do zarzucenia - odpowiada krótko.

Jednak naczelnik jeleniogórskiej prokuratury zapowiada, że w tej sprawie postawione będą kolejne zarzuty.

- Może się okazać, że wiele osób zostanie nimi objętych, w tym także z wysokich kręgów władzy.

Andrzej Olszewski

2005.06.22