Na zabłocone ulice, brak placów zabaw dla dzieci i biegające samopas psy skarżyli się wyborcy podczas debaty z radnymi. Najwięcej pretensji do swoich przedstawicieli w ratuszu mieli mieszkańcy osiedla Kochanowskiego, którzy uważają, że władze o tej części miasta zupełnie zapomniały.
Nikt kija nie poda
Rozpoczęły się spotkania radnych z wyborcami. "Kurek" przysłuchiwał się debacie w SP 3 (10 listopada). Nie zgromadziła ona wielu zainteresowanych, do szkolnej świetlicy przyszło zaledwie kilka osób. Zabrakło też dwóch radnych - Tadeusza Tomaszewskiego oraz Henryka Wilgi. Ten drugi przeszedł niedawno operację, więc jego nieobecność była usprawiedliwiona.
Słaba frekwencja i jej przyczyny zdominowały pierwszą część debaty. Mieszkańcy osiedla Kochanowskiego zarzucili swoim przedstawicielom w ratuszu, że ci wykazują aktywność tylko przed wyborami, a potem zapominają o składanych obietnicach i nie zależy im nawet na odpowiednim nagłośnieniu spotkań z elektoratem.
- Kiedy zbliżają się wybory, to chodzicie po domach i namawiacie ludzi do tego, żeby na was głosowali, a teraz to nam nikt nawet kija nie poda - żaliła się podczas spotkania mieszkanka ulicy Lwowskiej Krystyna Duszak, która zwracała również uwagę na trudności w kontaktowaniu się z radnymi: - My nie znamy swoich radnych, nie wiemy, jak do nich dotrzeć. Gdyby nie informacja w "Kurku", to nikt by tu dzisiaj nie przyszedł.
- Nigdy nie chodziłam po domach i nikomu się nie narzucałam. Jeśli ktoś chce, to kontakt z radnymi znajdzie. My nie jesteśmy przecież od tego, by robić wam na złość - odpierała zarzuty Beata Boczar.
- Czasami trzeba wysiłku i z naszej, i z waszej strony, żebyśmy się wzajemnie poznali - studziła emocje przewodnicząca Rady Miejskiej Monika Hausman-Pniewska.
Podwyżka bez emocji
Skarbniczka Hanna Żylińska przedstawiła założenia do przyszłorocznego budżetu. Poinformowała wyborców, że w finansowych planach na nadchodzący rok przeznaczono na inwestycje 10 mln 800 tys. złotych. Żadnych emocji wśród zebranych nie wzbudziła wiadomość o podwyżce cen wody aż o 29 groszy. Następny mówca, burmistrz Paweł Bielinowicz, zapowiedział, że miastu przybędzie nowych miejsc pracy. Ma je zapewnić planowana na ulicy Pasymskiej inwestycja, w ramach której powstanie nowa stacja benzynowa i hotel. W zamiarach inwestora jest zatrudnienie tu 50 osób. Z kolei firma Grand Meble, która zbuduje zakład na ulicy Przemysłowej planuje zatrudnić w nim docelowo 200 pracowników.
30 lat w błocie
Po wystąpieniu burmistrza inicjatywę przejęli mieszkańcy, którzy przystąpili do zadawania pytań i składania wniosków. Po raz kolejny doszło do ostrej wymiany zdań między wyborcami a radnymi.
- Nic tu nie było powiedziane na temat osiedla Kochanowskiego. Mieszkam na nim 30 lat i jak brnęłam w błocie, tak dalej będę brnęła. Dzieci nie mają żadnego kąta do gry w piłkę. Słyszę, że w mieście coś się robi, ale nami nikt się nie interesuje - skarżyła się Krystyna Duszak.
Na jej słowa niemal od razu zareagował radny Zbigniew Gontarzewski, który zaczął wyliczać wykonane na osiedlu inwestycje.
- Niech pani nie mówi, że nic się nie robi. Musimy założyć, co jest dla nas najważniejsze i po kolei realizować nasze cele - odpierał ataki radny.
Psi problem
Wiele kontrowersji wzbudził także problem psów biegających samopas po ulicach i parkach. Mieszkaniec ulicy Narońskiego miał pretensje do Straży Miejskiej o to, że jej funkcjonariusze nie reagują na takie widoki i nie upominają mandatami właścicieli czworonogów.
- Może gdyby strażnicy zmienili środek transportu z kołowego na pieszy, widzieliby więcej - zasugerował.
Komendant straży Janusz Gutowski tłumaczył się zbyt małą ilością funkcjonariuszy.
- Każdy tego typu sygnał zostaje przez nas odnotowany. Kiedy jednak nie jesteśmy świadkami zdarzenia, nic nie możemy zrobić - wyjaśniał.
(łuk)
2004.11.17