W sierpniu tego roku mija 151. rocznica urodzin Bogumiła Labusza, zwanego Mazurskim Generałem, jednego z najbardziej oddanych i najwybitniejszych bojowników o polskość Mazur. Z tej okazji warto przypomnieć sobie tego zapomnianego bohatera, ktaóry całe niemal swoje życie poświęcił sprawie polskiej w Prusach Wschodnich. Nie jest to jednak sprawa prosta. O Bogumile Labuszu, mimo jego zaangażowanego życia, niewiele wiadomo, a jego biografia wciąż zawiera wiele białych plam, które powinny zostać wypełnione, by „czas nie zaćmił i niepamięć”.
Porażki wyborcze uświadomiły Labuszowi i innym zwolennikom Mazurskiej Partii Ludowej, że aby odnieść sukces i agitować za polskością mazurskiej ziemi, konieczna jest praca u podstaw, która w pierwszym rzędzie powinna przynieść uniezależnienie ekonomiczne uciskanej ludności polskiej w Prusach Wschodnich. Nie było bowiem tajnym, że mazurscy Polacy, popierający ruch narodowy, mieli trudności w otrzymywaniu pożyczek i byli szykanowani, także w aspekcie materialnym. Z tego powodu jesienią 1910 roku z inicjatywy Bogumiła Labusza założono w Szczytnie Bank Mazurski. Sam założyciel banku stanął na jego czele. Założenie mazurskiej instytucji finansowej było możliwe dzięki składkom drobnych rolników oraz pomocy Banku Ludowego z Lubawy i jego szefa dra Rzepnikowskiego. Bank wypłacał udziałowcom 4,5% odsetek. Było to możliwe dzięki społecznej i charytatywnej pracy związanych z nim ludzi. Jakby tego było mało dla wiecznie niespokojnego Bogumiła Labusza, w 1911 roku ponownie kandydował on do Reichstagu, w oparciu o radykalny program społeczny, który tak sformułował na łamach „Mazura”: Chcecie nam wydrzeć naszą gadkę mazurską, usuwacie nabożeństwa polskie z kościołów, utrzymujecie nas w ciemnocie, a w końcu chcecie nam zabrać ziemię, tę naszą własną, przez ojców naszych i nas ciężko zapracowaną... Wybory przegrał, ale nie powstrzymało go to przed dalszą działalnością dla dobra Mazurów.
W 1913 roku partia, na której czele stał, założyła w Szczytnie Mazurskie Kółko Rolnicze, instytucję, której zadaniem było służyć rolnikom w uzyskaniu porady prawnej i w wymianie poglądów na temat nowoczesnych sposobów uprawy roli. Ponieważ Labusz był wówczas niezwykle przeciążony obowiązkami, nie wszedł do kierownictwa tej nowej instytucji mazurskiej, to jednak nie powstrzymało go od wzorowego prowadzenia komórki Kółka, której siedziba znajdowała się oczywiście w jego domu w Hozembarku, który ponadto służył jako czytelnia ludowa i wypożyczalnia książek, upowszechniając tym samym słowo polskie wśród polskojęzycznych mieszkańców powiatu szczycieńskiego. Jego wzorowe, 70-hektarowe gospodarstwo podawane było za przykład i często odwiedzane przez innych rolników chcących podpatrzeć, jak dobrze gospodarować. To z tego powodu pisano o nim w „Gazecie Ludowej”: Kto chce mieć dobrą maszynę, ten niech porozmawia z mazurskim gospodarzem Labuszem, a nie z innym. Rodacy, swój do swego, popierajcie przemysł nasz!. Władze pruskie, nie mogąc oficjalnie nic uczynić Labuszowi, nieustannie go inwigilowały i czekały tylko okazji. Ta nadarzyła się, gdy wybuchła I wojna światowa. Mazurski działacz został aresztowany i oskarżony o zdradę stanu i działalność szpiegowską. Nawet dla militarystycznego państwa pruskiego oskarżenia te były na tyle absurdalne, że Labusz, między innymi dzięki zeznaniom swego towarzysza Gustawa Leydinga seniora, został uniewinniony i zwolniony do domu. Z tego okresu pochodzi anegdota, która chyba najbardziej ukazuje upór i twardy charakter „mazurskiego generała”. Otóż nad domem Labuszów w Hozembarku przez wiele lat widniał wizerunek białego orła. Gdy po zwycięskiej bitwie z Rosjanami do Hozembarka zawitał sam generał Mackensen, kazał roztrzaskać rzeźbę. Ledwo jednak wyjechał, na szczytowej ścianie domu pojawił się kolejny orzeł…
Klęska niemiecka podczas I wojny światowej dała nowy impuls i możliwość upomnienia się Mazurów o swoje prawa. W roku 1917 Bogumił Labusz stanął na czele tajnego Komitetu Obywatelskiego w Nidzicy. W kolejnym roku reprezentował Mazurów w Naczelnej Radzie Ludowej i Sejmie Dzielnicowym w Poznaniu. Aktywnie włączył się w działalność plebiscytową. Samego jednak plebiscytu już nie doczekał. Nie był zatem świadkiem klęski sprawy polskiej w Prusach Wschodnich. Gdy zapadł na ciężką chorobę, został umieszczony w szpitalu w Królewcu. Czując zbliżającą się śmierć, nakazał się jednak zawieźć do swego ukochanego Hozembarka. Nie zdążył już tam jednak dotrzeć za życia. Zmarł 13 marca 1919 roku w Jezioranach. Pochowano go jednak w jego wsi, dla której tyle dobrego zrobił. Dziś niewielu pamięta o Bogumile Labuszu, niewielu jednak pozostało kultywujących dawne mazurskie tradycje i pielęgnujących pamięć o bohaterach, którym przecież winni jesteśmy pamięć. Próżno też na dzisiejszych mapach szukać wioski Hozembark. W 1948 roku nadano jej, na cześć „generała”, nazwę Labuszewo…
Szymon Drej