Mieszkańcy bloku przy ul. Przemysłowej 6 nie muszą wcale oglądać horrorów. Przeżywają je na co dzień w swoim domu. A to za sprawą uciążliwego sąsiada, który daje im się mocno we znaki.
BEZSKUTECZNE INTERWENCJE
W ubiegłym tygodniu w jednym z mieszkań na czwartym pietrze wybuchł pożar. Szybka interwencja straży pożarnej sprawiła, że ogień zbyt mocno się nie rozprzestrzenił, ale mimo to straty były spore. Doszczętne spłonęło całe wyposażenie mieszkania, w tym meble, sprzęt RTV. Popękały szyby we wszystkich oknach, zniszczone zostały też drzwi wejściowe. Konieczna okazała się ewakuacja rodziny z sąsiedniego mieszkania.
Do tej pory nie są znane przyczyny pożaru, trwa postępowanie. Mieszkańcy bloku nie są jednak zdziwieni tym, co się stało. Ich 19-letni sąsiad daje im się od dawna mocno we znaki. Mieszka sam (właścicielka lokalu, jego matka, przebywa za granicą), ale prowadzi za to bardzo bujne życie towarzyskie.
- Libacje alkoholowe i głośna muzyka przez całą noc to u nas normalność - żalą się mieszkańcy. Interwencje na policji nic nie pomagają.
- Mundurowi przyjeżdżają, ale przeważnie wizyta kończy się pod drzwiami. Właściciel nie wpuszcza ich do środka. Odchodzą z kwitkiem. A zaraz potem muzyka i hałasy rozbrzmiewają na nowo.
Z pisma mieszkańców bloku przy ul. Przemysłowej do komendanta powiatowego policji w Szczytnie z 26 października 2008 roku:
„Zwracamy się z uprzejmą prośbą do pana komendanta o podjęcie zdecydowanych kroków w celu zapewnienia porządku i przestrzegania godzin ciszy nocnej i dziennej. Pomimo zgłaszania wielokrotnych ekscesów do dyżurującego komendy powiatowej, jak i również dzielnicowego nie przynoszą skutku. Pomimo tego cały czas w mieszkaniu przy ul. Przemysłowej 6/10 odbywają się libacje alkoholowe, co zakłóca odpoczynek po pracy i czas wolny. W razie niepodjęcia decyzji zapewnienia odpoczynku i spokojnego zamieszkania podejmiemy dalsze kroki w celu wyeliminowania tego zjawiska, włącznie z powiadomieniem telewizji”.
DAREMNE PROŚBY I GROŹBY
Prośby i groźby mieszkańców nie pomagają.
- Żona do pracy wychodzi zaraz po 6.00 rano, ale jak może pracować, skoro libacje kończą się godzinę - dwie wcześniej - załamuje ręce inny z mieszkańców. Po mocno zakrapianych imprezach pozostają ślady - na klatce pełno jest wówczas potłuczonego szkła po wódce i piwie oraz porozrzucane puszki.
- Próbowaliśmy z nim rozmawiać, chodziliśmy do niego, prosiliśmy. Był nawet uprzejmy, przepraszał, obiecywał poprawę, ale jeszcze tej samej nocy mieliśmy powtórkę z rozrywki – mówi starszy mężczyzna.
- To, co się działo w ostatnie Święta Bożego Narodzenia przechodziło ludzkie pojęcie – wspomina kolejny mieszkaniec bloku. - Pierwszy i drugi dzień muzyka była nastawiona na ful, nie szło spać. Wezwaliśmy policjantów i razem z nimi pukaliśmy do drzwi, aby uciszyć towarzystwo. Nic nie pomogło. Na początku stycznia otrzymałem jednak pismo od szefa dzielnicowych informujące, że do sądu przesłano wniosek o ukaranie sąsiada za zakłócanie wypoczynku nocnego.
To, jak twierdzi nasz rozmówca, jedyne oficjalne pismo, jakie otrzymał z policji po jego wielokrotnych wezwaniach.
MOGŁO BYĆ GORZEJ
- Taki finał był do przewidzenia. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później musi się coś wydarzyć. Przychodziło tu chyba pół miasta – mówią poirytowani mieszkańcy. Pocieszają się, że i tak nie było najgorzej. Pożar mógł wybuchnąć w nocy lub też eksplodować gaz.
Obecnie ich uciążliwy sąsiad na czas remontu mieszkania przeniósł się w inne miejsce. Nie mają jednak wątpliwości, że wróci. A to oznaczać będzie kolejne libacje i trwogę o to, czy nie spotka ich kolejne nieszczęście. - Jesteśmy załamani – mówi starsza pani. - W jakim kraju my żyjemy.
Podobnie jak pozostali nasi rozmówcy nie chce ujawniać personaliów.
- Boimy się. Młodzi, którzy tu przychodzą są nieobliczalni. Mogą podpalić mieszkania, a kto nam pomoże, przecież nie policja – tłumaczy.
MOŻEMY TYLKO PROSIĆ
Blokiem przy ul. Przemysłowej administruje Spółdzielnia Mieszkaniowa „Odrodzenie”. Ona też nie jest w stanie pomóc jego mieszkańcom.
- Rok temu zwrócili się do nas o pomoc – potwierdza Kazimierz Kiersikowski, administrator w SM. W reakcji spółdzielnia wystosowała pismo do właścicielki mieszkania, prosząc o przestrzeganie obowiązującego regulaminu.
- Możemy tylko prosić i zwracać uwagę – tłumaczy administrator spółdzielni.
A co na to policja?
Po przedstawieniu komendantowi Sławomirowi Olewińskiemu uwag mieszkańców otrzymaliśmy mailem krótką odpowiedź od jego rzecznik Anety Choroszewskiej-Bobińskiej. Dowiadujemy się z niej, że reakcją na pismo mieszkańców do komendanta było wysłanie na miejsce dzielnicowego, który przeprowadził tam wywiad środowiskowy. Wtedy jednak mieszkańcy bloku odmówili złożenia zawiadomienia o zakłócaniu spokoju oraz spoczynku nocnego. Oprócz tego rzecznik poinformowała nas, że w marcu 2008 r. uciążliwy sąsiad został ukarany mandatem 200 zł za używanie słów wulgarnych, a w grudniu 2009 i styczniu 2010 skierowano wobec niego wnioski o ukaranie do sądu w Szczytnie.
„Gdyby mieszkańcy bloku przy ul. Przemysłowej złożyli zawiadomienie o popełnionym wykroczeniu, w tym przypadku zakłócaniu spoczynku nocnego, funkcjonariusze mogliby natychmiast zareagować i ukarać sprawcę” – napisała Aneta Choroszewska-Bobińska.
Takie wyjaśnienia nie satysfakcjonują bezpośrednio zainteresowanych. Uważają, że po tylu interwencjach i wezwaniach policja powinna podjąć bardziej zdecydowane działania zmierzające do zapewniania im spokoju.
(o), (ew)