Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce odcisnęło swoje piętno na losach wielu ludzi. Jednak coraz częściej tamte wydarzenia i postacie biorące w nich udział odchodzą w zapomnienie. Ten powszechny trend ma niestety miejsce również w Szczytnie.
STAN WOJENNY
W poniedziałek 13 grudnia minęła 29. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Do dziś nie milkną spory co do sensowności decyzji podjętej przez Wojciecha Jaruzelskiego. Nie ma jednak wątpliwości, że wydarzenia mające miejsce w grudniu 1981 roku odcisnęły swoje piętno na losach najbardziej aktywnych działaczy „Solidarności”. W całej Polsce dotknęły ich represje. Wielu zostało internowanych. Po wyjściu na wolność byli zwalniani z pracy i pozostawiani samym sobie bez środków do życia. Niektórzy zmuszeni zostali do wyjazdu za granicę. Nie inaczej sytuacja wyglądała w Szczytnie, gdzie internowanych zostało jedenastu działaczy. Byli to ludzie będący inicjatorami wielu działań, więc na ich odizolowaniu władzy zależało najbardziej. Wśród nich znalazł się obecny radny powiatowy Szczepan Olbryś.
INTERNOWANIE
W nocy, około godziny 24.00 do mieszkania, w którym mieszkał wraz z rodzicami oraz siostrą, jej mężem i ich małym dzieckiem wkroczyli funkcjonariusze. Po krótkiej rozmowie Olbryś został wyprowadzony, pozostawiając w domu płaczącą rodzinę, bojącą się o dalszy jego los. Przewieziono go do komendy milicji w Szczytnie. Jak się okazało, byli już tam inni internowani działacze. Niedługo potem wszyscy zostali przewiezieni milicyjnymi nyskami do zakładu karnego w Iławie.
- Wszystko działo się bardzo szybko. O 6.00 rano następnego dnia byłem już w Iławie – mówi Olbryś.
Najpierw przetrzymywano ich w piwnicach. Jak się okazało, pomieszczenia, w których mieli przebywać nie były jeszcze gotowe do ich przyjęcia. Dopiero po 48 godzinach zostali przeniesieni do więziennych sal. Obowiązywał surowy rygor jednostki penitencjarnej. Szczególnie doskwierały ograniczone kontakty z rodziną. W zakładzie karnym w Iławie przebywali od dwóch do siedmiu miesięcy. Szczepan Olbryś został zwolniony po trzech miesiącach.
BYŁO ICH 11
Wrócił do Szczytna do pracy w zakładzie energetyki cieplnej, gdzie pracował do 1989 roku. Musiał się jednak meldować na każde wezwanie w komendzie milicji.
Zdawał sobie sprawę, że każdy jego ruch jest skwapliwie obserwowany. Poza Szczepanem Olbrysiem internowanych zostało dziesięciu innych działaczy.
Byli to nieżyjący już:
Czesław Kaczyński - pracownik PKS,
Andrzej Ciastek - pracownik Lenpolu, podczas internowania bardzo podupadł na zdrowiu, w wyniku paradontozy stracił wszystkie zęby, dodatkowo ujawniła się cukrzyca,
Janusz Adamczewski - po powrocie z internowania zmuszony do opuszczenia kraju, wyjechał do USA gdzie po kilkunastu latach zmarł,
Mieczysław Wendereusz - pracownik Unitra-Cemi, zmarł na terenie Niemiec,
Witold Szypszak - przewodniczący „Solidarności” w Unitrze, zmarł w Bostonie
oraz
Tadeusz Dubielecki – pracownik Unitra-Cemi aktualnie mieszka w Niemczech,
Wiesław Wierzbowski - członek zarządu regionu Warmii i Mazur, następca Szypszaka w Unimie, po tym jak wraz z żoną zostali zwolnieni z pracy wyjechali do Bostonu,
Zbigniew Maczan - pracownik Unimy, obecnie mieszka w Szczytnie,
Andrzej Buła - pracownik Lenpolu
Szymon Fijałkowski - pracownik PKS, wcześniej Unimy, obecnie przebywa w Republice Południowej Afryki.
Jak z powyższego widać, dużą część działaczy, krótko po uwolnieniu z internowania zmuszono do wyjazdu za granicę.
- W ten sposób został „przetrącony” kręgosłup naszej organizacji – mówi Olbryś.
HISTORYCZNY NIEBYT
Lokalni działacze biorący udział w wydarzeniach tamtych lat zostali całkowicie zapomniani. W ten sposób ginie pamięć o bohaterach naszych małych ojczyzn. Bardzo przykre, że dotyczy to także Szczytna. Próżno szukać w ostatnich latach jakichkolwiek akademii czy uroczystości związanych z działalnością „Solidarności” (jedynym wyjątkiem były skromne obchody XXV-lecia powstania związku).
- Nie wiem czym to jest spowodowane. Wydaje mi się, że to poddanie się swego rodzaju poprawności politycznej. Dzisiaj, o zgrozo, w modzie jest rehabilitowanie twórców stanu wojennego a nie jego ofiar – konkluduje Szczepan Olbryś.
Pozostaje jednak mieć nadzieję, że ta swoista moda na niepamiętanie kiedyś się zakończy i zostanie oddany hołd ludziom, którzy na to niewątpliwie zasłużyli.
Łukasz Łogmin/fot. A. Olszewski