Ci, którzy lubią normalną zimę w naszej strefie klimatycznej, nie powinni w ostatnim tygodniu narzekać.
Średnia temperatura była na delikatnym minusie, spadło trochę śniegu, co do gustu przypadło z pewnością milusińskim, a i dorosłych mogło zachęcić do hartujących ciało spacerów. W samym Szczytnie było nieco cieplej, temperaturę podniosły rozmaite miejskie wyziewy, a na głównych ulicach śnieg był rozpuszczany przez sól i rozjeżdżany przez samochody, ale już parę kilometrów za granicami grodu zimę można było podziwiać w pełnej krasie (fot. 1). Na zdjęciu widzimy urokliwie położony Szczycionek, a konkretnie starszą część tej miejscowości. Sąsiedztwo jeziorka pokrytego obecnie lodem i śniegową pierzynką, po obu stronach akwenu strome brzegi porośnięte drzewami, wokół uspokajająca cisza – obrazek wręcz idylliczny. Zima kojarzy się większości osób z zaskakiwaniem drogowców. „Kurkowi” wydaje się, że w tym sezonie jest zupełnie odwrotnie. Być może po ubiegłotygodniowych śnieżycach trudno było dojechać od razu w każde miejsce, ale niżej podpisany był świadkiem, jak jeszcze przed opadami (mróz był wówczas większy) wyjeżdżały solarki, by przed nadejściem nocy zapobiegać oblodzeniu na jezdni. W ostatnią niedzielę także po niekoniecznie głównych ulicach Szczytna jeździły piaskarki (fot. 2), które ułatwiały życie kierowcom.
CO KRYJE ŚNIEG
Być może w momencie, gdy niniejszy numer „Kurka” trafi pod strzechy, zima spuści z tonu i biały puch zacznie znikać. Byłoby szkoda, bo śnieg ma wiele zalet, a jedną z nich jest to, że zakrywa widoki nie zawsze najpiękniejsze. Jeszcze zanim biel otuliła nasze okolice, „Kurek” postanowił wybrać się do lasu, by wzorem dwojga naszych Czytelników (poprzednie wydanie) spróbować znaleźć pierwsze noworoczne grzyby. Sztuka ta się nie udała, korzyści (choć czy to do końca trafne słowo?) z wypadu do lasu między Szczytnem a Sędańskiem jednak były. Od ponad roku jeżdżący tą drogą mogą się cieszyć równym asfaltem, który zastąpił krzywą trylinkę na ul. Gnieźnieńskiej i nawierzchnię piaszczystą w dalszej części trasy. Poczyniliśmy obserwacje, z których wynika, że efekt prac drogowców jest odwrotnie proporcjonalny do tego, co widać po obu stronach asfaltu. Niezbyt sympatyczne widoki pojawiają się jeszcze w granicach miasta, tuż przed wjazdem do lasu mamy natomiast z kolei prawdziwe małe wysypisko (fot.3). A potem, praktycznie do samego Sędańska, i po lewej, i po prawej stronie drogi leżą co kilkanaście, kilkadziesiąt metrów, zielone butelki po piwie, głównie jednej marki (fot.4). Wydawać by się mogło, że po tylu edycjach akcji typu „Sprzątanie świata” świadomość wszystkich powinna się zmieniać, ale to najwyraźniej tylko nasze pobożne życzenia.