Zmiana profesji

Po okresie prosperity, dokładnie nie wiadomo prawdziwej, czy jedynie propagandowej nastąpił kryzys, który dał się we znaki nie tylko zwykłym mieszkańcom miasta, ale i... pofajdokom. Przynajmniej temu spod Miejskiego Domu Kultury, który stoi tuż pod kamieniem symbolizującym 21o południk szerokości wschodniej. Wcześniej kreowano go na obieżyświata, co z niejednego pieca jadał chleb, a jego atrybutem był kompas, który trzymał w dłoni. Cóż, ciężkie czasy nie pozwalają naszemu podróżnikowi na zagraniczne wojaże, bo jak widać, od chwili gdy osiadł pod kamieniem, tak stoi tam do dziś i nigdzie się nie rusza - fot. 1. Co gorsza, nie ma już w ręku kompasu. Albo go sprzedał, albo ktoś mu go zwędził, więc pusta dłoń wygląda obecnie dość żałośnie. Sprawia wrażenie, jakby wyciągał ją po jałmużnę.

I tak jest to właśnie odbierane przez miejscowych, a głównie przez turystów, którzy kładą obieżyświatowi w rączkę drobne monety - fot. 2. W ten oto sposób globtroter przekwalifikował się w żebraka, co nie było zamierzone przez twórców całej tej pofajdokowej hecy, ale mimo wszystko, uatrakcyjniło postać. Kiedyś tylko przystawano, popatrzono i odchodzono. Teraz turyści zatrzymują się na dłużej, bo sięgają za portfele, supłają z nich drobne i ofiarują figurce. Dłoń jest jednak mała i niewiele mieści się w niej grosza, może warto byłoby doposażyć pofajdoka w sakiewkę i to taką, która po wrzuceniu do niej monety wygrywałaby jakąś melodyjkę - np. „Miała baba pofajdoka”. To byłaby dopiero atrakcja!

BEZ DOSTĘPU

Jak pisaliśmy w poprzednim numerze „KM”, ścieżka pieszo-rowerowa pod Kamionkiem powstaje nie bez pewnych perturbacji, ale mimo to mieszkańcy tej wsi chwalą sobie inwestycję. Dzięki niej mogą już teraz skrócić sobie drogę do Szczytna, a ponadto odbyć ją w dużo atrakcyjniejszej oprawie, pośród naturalnej zieleni i nad wodą. Nie muszą iść po ulicach zasmrodzonych samochodowymi spalinami. Niestety pod Kamionkiem brzegi jeziora opadają dość stromo i z tego powodu trudno, zwłaszcza osobom starszym, dostać się na ścieżkę.

Zdaniem mieszkańców na skarpie powinny być zbudowane jakieś schodki ułatwiające zejście w dół. Jak dowiadujemy się w Urzędzie Miejskim, w planach budowy nic takiego nie uwzględniono, więc teraz należałoby zwrócić się w tej sprawie do wójta gminy Szczytno. Jest jeszcze dodatkowy argument przemawiający za budową schodków. Jak przekonują nas mieszkańcy Kamionka, spacer po ścieżce jest bezpieczniejszy niż po ulicach, bo nie wpadnie się pod jakikolwiek pojazd. Ale czy na pewno? Ścieżka składa się z dwóch odrębnych szlaków - rowerowego i pieszego. Ten pierwszy oznaczony jest piktogramami, a poza tym wykonano go z kostki o kształcie jaskółczego ogona. Drugi, tylko dla spacerowiczów, został ułożony z kostki kwadratowej, charakteryzującej się ciemniejszą barwą. Tymczasem tak spacerowicze, jak i rowerzyści nie bardzo zaprzątają sobie tym głowy. Wystarczy nawet krótka obserwacja, by zauważyć, że często po szlaku pieszym mknie rozpędzony rowerzysta, zaś po ścieżce dla rowerów maszeruje w najlepsze pieszy - fot. 3. Wskutek takiego niefrasobliwego zachowania wystarczy chwila zagapienia, dekoncentracji i kolizja gotowa!

OSOBLIWA LATARNIA

Nad dużym jeziorem mamy aż dwie stacje benzynowe i to jedną obok drugiej. Ta większa ma też spory plac parkingowy, który okolony jest kilkoma latarniami. Jedna z nich prezentuje się dość osobliwie, sprawiając wrażenia jakby zaraz miała upaść - fot. 4. Z tyłu za niebezpiecznie pochylonym słupem znajduje się parking samochodowy niedawno wybudowany przez działkowiczów. Walory estetyczne tego przedsięwzięcia nie bardzo przypadły nam do gustu („KM” nr 36/11), ale mniejsza o to, bo teraz ów plac postojowy, zbudowany przecież niemałym nakładem sił, pozostaje w dużej części pusty. Jego potencjalni użytkownicy boją się o całość swoich aut, które mogłaby przygwoździć do ziemi upadająca latarnia. Jeśli uważnie przypatrzymy się załączonemu zdjęciu (fot. 4), wnet zrozumiemy przyczynę zaistniałej sytuacji - latarnia, ani chybi, została potrącona przez jeden z manewrujących na placu tirów. Jeśli już raz została uderzona (tiry parkują tyłem, mając ograniczoną widoczność), jest wielce prawdopodobne, że zdarzy się to ponownie, no i wtedy nieszczęście gotowe. Oby nikt i nic nie przebywało wówczas na parkingu działkowiczów.

ŚCIEŻKA Z PRZESZKODAMI

Zjawiwszy się w okolicy skorzystaliśmy z okazji, by przespacerować się w dół, ku jezioru, aby zobaczyć jak tutaj wyglądają inwestycje związane z budową ścieżki pieszo-rowerowej. Cóż, tuż przed ogródkami działkowymi wyrosła nagle jakaś przeszkoda - fot. 5.

Przy czym nie chodzi tu i dorodne brzozy, a małą ceglaną budowlę widoczną za drzewami zaznaczoną czerwonym otokiem. Jest to jeden z dwóch domków będących dawno temu przepompownią byłego zakładu „Lenpol”. W czasach jego świetności czerpano wodę w zastraszających ilościach (na potrzeby mokrej obróbki lnu), na domiar złego wprost z toni jeziora, a nie jak nakazywałaby to sztuka inżynierii spod jego dna. Z roku na rok zasoby wód w jeziorze kurczyły się tak błyskawicznie, że groziło to wprost jego osuszeniem. Dopiero teraz, po ponad 20 latach jezioro odzyskuje swój naturalny, dawny poziom, który nam, obecnym mieszkańcom miasta, wydaje się niezwykle wysoki.

Główna część maszynerii była umieszczona w większym budyneczku, stojącym tuż obok, ale już na terenie ogródków działkowych. Domek ten otoczony jest odrębnym płotem, ale brama pozostaje otwarta i można wejść do środka - fot. 6. Co prawda drzwi i okna w ścianie frontowej są zabite solidnymi płytami, ale z tylu tej budowli widać w ścianie dwa otwory, jeden wiodący do podziemnej kondygnacji, drugi do pomieszczeń na parterze.

Z dolnego pomieszczenia złomiarze wynieśli wszelkie metalowe części urządzeń, teraz jest kompletnie puste, zaś w górnym miłośnicy mocniejszych trunków urządzili sobie kącik biesiad - fot. 7. Aż dziw bierze, że żadna z takich popijaw nie skończyła się tragicznie. Otóż kilka kroków od wejścia do wspomnianej komnaty biesiad zionie w ziemi głęboka dziura - fot. 8.

tekst i foto: M.R.P.