Dawno żaden wernisaż nie przyciągnął do muzeum tak dużej liczby osób, jak piątkowa pośmiertna wystawa twórczości Eugeniusza Ozgi. Rodzina, przyjaciele, znajomi i obcy... przyszli, by w ten sposób złożyć mu hołd.
Pomysł z urządzeniem wystawy zrodził się nie tak dawno, z półtora miesiąca temu, krótko po śmierci Eugeniusza Ozgi, który przez wiele lat był związany ze Szczytnem poprzez kierowanie Miejskim Domem Kultury (dwukrotnie obejmował tę funkcję). Jemu rzesza młodych (dziś już nie całkiem) ludzi zawdzięcza swe sceniczne szlify w zespole Gramma, miasto - krytykowany powszechnie pomnik przed Zespołem Szkół nr 2 przy ul. Polskiej, a Urząd Miejski - płaskorzeźby zdobiące salę konferencyjną i budzące jeśli nie zachwyt to z pewnością zainteresowanie u tych, którzy tę salę pierwszy raz widzą na oczy.
Zostało więc w Szczytnie sporo pamiątek po Eugeniuszu... Nie udało się ich wszystkich, co oczywiste, zgromadzić w sali muzeum, tym bardziej że trafiły tam przede wszystkim te prace, które wyszły spod jego pędzla. Portrety... rodziny, przyjaciół... Futurystyczno-fantastyczne wizje świata... Dzieła różne, tworzone w zmiennych barwach, kształtach, nastrojach.
- Był Eugeniusz, jak każdy artysta, ogarnięty przez demony. Ale któż z nas nie jest... - rzucał pytanie w tłum gości przybyłych na wernisaż, Roman Maciejewski, poeta, z którym łączyły Ozgę wieloletnie więzy przyjaźni. - Nie ze wszystkimi umiał się uporać... nie wszystkie przepędził...
Pamięci malarza, rzeźbiarza, aktora i reżysera poświęcił Roman Maciejewski fragment ballady Adama Mickiewicza "Tukaj, albo próby przyjaźni", wiersza, który na Eugeniuszu już sześć lat temu wywarł tak wielkie wrażenie, że cytowane fragmenty przysłał Romanowi w liście.
"Ja umieram, ja nie płaczę..." pisał Mickiewicz, a powtarzał za nim Eugeniusz Ozga w 1998 roku, borykając się z potężnymi przeciwnościami losu i nie mogąc im podołać...
Muzyczną oprawę malarstwu artysty dał Jarosław Chojnacki, bo - jak podkreślał Roman Maciejewski - i to, co tworzył Eugeniusz, i całe jego życie, można odnaleźć w poezji Krzysztofa Cezarego Buszmana i muzyce Chojnackiego.
Halina Bielawska
2004.03.10