Jan Kokoryn to bez wątpienia wyrazista osobowość artystyczna, malarz posiadający swój niepowtarzalny styl i twórca, bez którego nie sposób wyobrazić sobie życia kulturalnego Szczytna. W tym roku nestor szczycieńskich plastyków obchodzi 80-lecie urodzin i 65-lecie pracy twórczej. Z tej okazji rodzina i przyjaciele organizują jubileuszową wystawę oraz benefis w Chacie Mazurskiej.

Życie znaczone obrazami

PORTRET DZIADKA

Jan Kokoryn o sobie mówić nie lubi. Jeśli już, to woli, aby za niego przemawiały obrazy, rysunki i grafiki, które tworzy nieprzerwanie od 65 lat. Podczas rozmowy z „Kurkiem” w swoim niewielkim mieszkaniu na ul. Lanca, nieustannie sięgał po którąś z prac, aby poprzez nią opowiedzieć o zdarzeniach z przeszłości. Artysta jest związany ze Szczytnem od 1945 r., kiedy przyjechał tu w gronie repatriantów ze wschodu razem z matką i starszym bratem. Jan miał wtedy zaledwie 10 lat. Zanim tu jednak trafił, jego rodzinę boleśnie naznaczyły dziejowe zawieruchy – rewolucja bolszewicka w Rosji i dwie wojny światowe. W żyłach Jana Kokoryna płynie rosyjska krew. To za sprawą dziadka, którego nigdy nie poznał, a który w jego wspomnieniach odgrywa szczególną rolę. – Było on dla mnie bardzo ważny, a odszedł tragicznie, rozstrzelany podczas rewolucji bolszewickiej – mówi pan Jan. Dziadek wraz z rodziną mieszkał nad Donem. Tam miał duże gospodarstwo nastawione na hodowlę koni, które sprzedawał na potrzeby wojska. W różnych okresach było to od 1,5 tysiąca nawet do 3 tysięcy wierzchowców. – Wszystko szło bardzo dobrze aż do rewolucji – opowiada artysta. Wówczas pracownicy dziadka, pod wpływem komunistycznej ideologii, uznali go za wroga ludu i rozstrzelali. Po wielu latach pan Jan namalował obraz przedstawiający swojego przodka. Wisi on, pośród wielu innych prac, na ścianie w mieszkaniu na ul. Lanca. Widać na nim niemłodego już, ale postawnego mężczyznę na pięknym koniu, na tle morza. – Tak go sobie wyobrażałem – mówi pan Jan. Trzej najstarsi synowie dziadka poszli do wojska i słuch po nich zaginął. Najmłodszy, ojciec artysty, nie zdążył dokończyć edukacji w szkole średniej. Majątek rodziny został rozgrabiony. – Dziś nawet nie wiem, gdzie dokładnie się znajdował. Nigdy tam nie byłem.

DZIEJOWE ZAWIERUCHY

Ojciec pana Jana należał do przeciwników rewolucji bolszewickiej i walczył po stronie białych. Po ich początkowych sukcesach militarnych, szala zwycięstwa zaczęła się jednak przechylać na stronę czerwonych. Wówczas armia białych uległa rozbiciu, a jej część znalazła się na terenie Polski. Trafił tu także ojciec pana Jana, który znalazł się w obozie internowania w Berezie Kartuskiej.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.