W sobotę, 29 grudnia minęła 5. rocznica śmierci ks. prałata Roberta Dziewiatowskiego. Postać długoletniego proboszcza szczycieńskiej parafii Świętego Stanisława Kostki wspominano podczas dwóch mszy odprawionych w kościele, z którym był związany przez ponad dwie dekady. O kapłanie opowiadali również przyjaciele, którzy w sali konferencyjnej ratusza spotkali się na specjalnej wieczornicy.

Żyje w ludzkich sercach

TO JUŻ 5 LAT

Pogrzeb ks. Roberta Dziewiatowskiego zgromadził tłumy mieszkańców nie tylko Szczytna. Ostatnich pięć lat pokazuje, że nie był to jednorazowy zryw. Na grobie kapłana wciąż płoną znicze, pamięć o nim kultywuje stowarzyszenie NAWA, które na swojego patrona wybrało właśnie długoletniego proboszcza parafii św. Stanisława Kostki. We wspomnieniach wielu osób ks. Dziewiatowski pozostał jako człowiek umiejący zjednywać ludzi, towarzyski, z dużym poczuciem humoru, potrafiący w minionej epoce komunizmu porozumieć się także z tymi, którym sprawy wiary były obojętne. O stosunku nie tylko parafian do niego świadczy fakt, że był to na ogół „ksiądz Robert”, a nie „ksiądz Dziewiatowski”. Nieprzypadkowo wśród słów inskrypcji zdobiącej jego mogiłę znajdują się te dwa: PRZYJACIEL CZŁOWIEKA.

Dwa tygodnie przed rocznicą członkowie NAWY, Kręciołów i AKB odbyli „na sportowo” pielgrzymkę do groty znajdującej się nad jez. Sasek Wielki. Inicjatorem jej wzniesienia, a także jej budowniczym był ksiądz Robert. W sobotnie (29.12) popołudnie przyjaciele przystroili jego grób, zapalili znicze. Wieczorem odprawiono mszę z nieszporami żałobnymi. Drugie nabożeństwo, zamówione przez wspólnoty różańcowe, odbyło się w niedzielę.

KSIĄDZ ROBERT WE WSPOMNIENIACH

- Kochał miasto, kochał ludzi - powiedział w sobotnim kazaniu wikariusz w parafii św. Stanisława Kostki, ks. Bogumił Wykowski. - W swoim motcie zawsze powiadał nam, młodszym kapłanom: „Bądźcie łagodni”. Ale też dodawał: „Wymagajcie od ludzi wiary w Boga. Bez Boga życie jest puste, pozbawione sensu.” Niech pamięć o księdzu Robercie trwa w naszych sercach - apelował ks. Wykowski.

Zmarłego kapłana wspominano także podczas zorganizowanego przez NAWĘ spotkania w sali konferencyjnej ratusza.

- To osoba, przed którą nie było tajemnic - mówiła Dorota Sobieraj, jedna z osób związanych ściśle z grotą Matki Boskiej Różańcowej wybudowaną nad jeziorem Sasek Wielki. Latem minie 10. rocznica jej powstania. Dorota Sobieraj wspomina księdza Roberta jako człowieka dbającego nie tylko o życie duchowe, ale również osobę, której nieobcy był wysiłek fizyczny. - Razem z innymi mężczyznami stawał do pracy, zakasywał rękawy - usłyszeli zebrani w sali konferencyjnej.

Zarówno humorystyczne, jak i smutne sytuacje, których uczestnikiem był kapłan, wspominał jego długoletni kolega, Marian Sawko.

- Podczas wycieczki pojechaliśmy do Kowna. Jest tam Muzeum Diabła. Podjeżdżamy pod nie. Mówię do Roberta: „To idziemy” . „Nie, idź”. Mnie wysłał do diabła, a sam nie poszedł - przywoływał jedną z anegdotek. Ton opowieści zmieniał się, gdy przeszedł do wydarzeń z ostatnich dni życia kapłana. - Tak się złożyło, ze łamałem się z nim opłatkiem jeszcze w Wigilię, na pięć dni przed śmiercią. Gdy w niedzielę (29.12. 02 - przyp. red.), wchodząc do kościoła, usłyszałem „Wieczny odpoczynek”, ciarki po krzyżu przeszły. Organista poinformował mnie o tym, co się stało.

***

Ksiądz Robert Dziewiatowski urodził się na terenie dzisiejszej Litwy. Posługę kapłańską sprawował od 1972 r. Ze Szczytnem był związany od roku 1974. Dziesięć lat później otrzymał nominację na proboszcza parafii św. Stanisława Kostki. Zmarł w nocy z soboty na niedzielę 29. 12. 2002 r. w wieku 57 lat. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył ks. arcybiskup Metropolita Warmiński Edmund Piszcz.

(gp)/Fot. G. Pietrzyk, A. Olszewski