... Klub Biegacza powstał w 2001 r. Grupa założycielska przysłała mi piękne zaproszenie z następującą treścią:
Mijamy się w biegu, choć nie w pośpiechu w bliskich spotkaniach z przyrodą to znak, że niektóre nasze ścieżki w tę samą stronę wiodą. Biegnąc widzi się więcej, chcemy o tym panią przekonać na zebraniu założycielskim Amatorskiego Klubu Biegacza. Piękny kartonik pracowicie wykonanego zaproszenia bardzo mnie wzruszył. Na dodatek te rymy, do których mam słabość. Jednak natychmiast wysłałam odpowiedź: Biegać z Wami może bym i spróbowała, alem dla roweru już duszę sprzedała. Dzięki za zaproszenie – od biegania wolę kręcenie. Do zobaczenia na ścieżkach, które być może zawiodą nas w tę samą stronę.
Nie poszłam na zebranie założycielskie, ponieważ „Kręcioły” i rower były priorytetem, a bieganie postanowiłam odpuścić. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałam od Krzysztofa Wilczka, Przewodniczącego Komitetu Założycielskiego taką oto odpowiedź: We mnie też kiedyś zakochała się dętka. Nasza miłość była prędka. Natchnieniem jej byłem. Wentylem zdobyłem. Kapciem uciekłem. Teraz biegam między niebem, a piekłem. Mówią, że mam coś z deklem. Choć dętkę przeprosiłem, kupiłem jej kwiaty... i kawałek łaty. A zatem... i pani kiedyś zbrzydną rowerowe trasy. Włoży pani boskie adidasy i pobiegnie z nami, a wieczorami mleczną drogą biegamy w takt skrzydeł łopotu. Bicia ziemskich dzwonów niebiańskich weletronów. W chwały glorii zwyciężać w anielskiej kategorii... A na razie współczujemy waszym oponom pękającym z zazdrości, tak żałują naszym butom przebytych odległości. Mimo wszystko dzięki za pamięć i szczere chęci, niech się Wam radosnych zdarzeń łańcuch kręci. Miły, rymowany liścik sprawił, że postanowiłam stawić się na bieżni stadionu przy ulicy Śląskiej i wspólnie z pełną biegowych pasji grupą zrobić kilka okrążeń i stanąć do wspólnej fotografii. Potem jeszcze kilka razy brałam udział w biegach organizowanych przez Amatorski Klub Biegacza. Wprawdzie członkiem formalnie nie zostałam, ale pozostały mi miłe wspomnienia i pamiątki. Do tych już wymienionych dorzucić muszę wydany w 2003 r. Informator. Z treści wynika, że we wspomnianym roku lista członków liczyła dwadzieścia osiem osób, zaś zawodnicy AKB ze Szczytna brali udział w sezonie 2003 aż w 35 imprezach biegowych. Informator bogato ilustrowany zdjęciami przybliża ciekawostki i osiągnięcia biegaczy. Dowiaduję się z niego m.in., że biegacze uczestniczyli w Pielgrzymce Biegowej Szczytno – Święta Lipka i pokonali dystans 68 km. Doceniam ten wyczyn, ponieważ osobiście dojechałam tam swego czasu rowerem, a wymagało to ode mnie niezłego wysiłku. Chylę czoła przed Tomaszem Walerzakiem, Krzysztofem Wilczkiem oraz Zygmuntem Zapadką, gdyż oni m.in. dobiegli do Świętej Lipki w 2003 r., ale jak czytam w Informatorze pobiegli ze Szczytna dokładnie 30 listopada 2003 r. do Gietrzwałdu, pokonując ok 70 km.
Nie sposób wymienić wszystkich wyczynów biegaczy oraz ich nazwisk. Jednak na chwilkę zatrzymam się przy panu Zygmuncie Zapadce, który przez wiele lat prowadził Zakład Ciastkarski i należał do przedsiębiorców szczodrze włączających się we wszystkie organizowane w Szczytnie uroczystości i obdarowujących organizatorów słodkimi wypiekami. Otóż w Informatorze znalazłam taką ciekawostkę: Według badań dietetyków, dotyczących tłustego czwartku wynika, że aby zniwelować kalorie nabyte podczas zjedzenia 1 pączka, należy 20 minut biegać. Zatem każdy z nas (12 biegaczy) może zjeść 2.260 pączków. Zygmunt, trzymaj się! Oczywiście była to aluzja do wypiekanych, najpyszniejszych pączków przez pana Zygmunta Zapadkę. Miałam okazję kosztować tych wypieków i nawet pamiętam taką zabawną sytuację. Będąc w Ciastkarni zauważyłam, że wiecznie zapracowany kierownik utyka. Spytałam co mu się stało, a wówczas pan Zygmunt odpowiedział: „Przygotowuję się do Maratonu”. Potraktowałam tę informację jako żart, a gdy zobaczyłam słodkiego kolegę biorącego udział w Maratonie, to po prostu paluszki po zjedzonym pączku oblizałam i serdecznie zacięcia sportowego pogratulowałam.
Jeszcze na koniec zdanie z informatora o panu Zygmuncie: Najlepszy ciastkarz wśród biegaczy, najlepszy biegacz wśród ciastkarzy. Właśnie pan Zygmunt przyszedł do mnie z pączkami i tak sobie dawne czasy wspominamy. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów biegania – jesteście nie do pokonania. Nawet gdy kilka pączków zjecie i tak, tam gdzie chcecie dobiegniecie.
Grażyna Saj-Klocek